O czym to świadczy,...pomyśl, proszę…że trzymam wszystkie stare listy , okruch bursztynu stale noszę - znalazłam go na piasku czystym… melodia na pękniętej strunie… przerwane w połowie słowa... też je pamiętam, czuję, umiem… w szufladzie wspomnień skrzętnie chowam…los obszedł się z nami dosyć srogo… minęło lato, jesień, zima…. poszliśmy – każde swoja drogą …tobie się nic nie przypomina? …
jesienna miłość cię zrozumie , jest przecież mądra, doświadczona
i kochać i wybaczać umie i wszystkie bariery pokona

2019r.
Jasnym spojrzeniem siejesz w sercu zamęt… na twoich ustach uśmiech drży niepewny … ty jesteś życia mojego ornament… jak liść akantu… jak filigran zwiewny … zapach jaśminów na wskroś mnie przenika … drażni zmysły … słodyczą uwodzi i … tak zniewala, jak niebios muzyka - co spływa do mnie w zieleni powodzi … rozsądek wszelki jak ćma w ogniu kona … łamią się wszystkie tamy zakazane … gdy swoje dla mnie otwierasz ramiona … gdy mnie zabierasz w światy nienazwane … i choć się przecież nigdy nie spotkamy … odległe gwiazdy na wysokim niebie… tym się karmimy co dla siebie mamy …a mamy tak wiele … ty mnie a ja ciebie…

Wciąż zielona ziemi szata , ale to już schyłek lata , w cieple słońca się grzejemy - niepokój dziwny czujemy...gniazda już opustoszały , ptaki w świat wywędrowały, dookoła zżęte pola ,lśni skibami czarna rola …słońce wczas się do snu chyli , nie ma biedronek, motyli... poranki zimne od rosy i babiego lata włosy... wszystko to zwiastuje zmiany , że już z latem się żegnamy ... za siebie się oglądamy żal, tęsknotę, w oczach mamy … jeszcze z nami ciepły wrzesień , ale czas nas z sobą niesie …podążamy, zamyśleni - nieuchronnie ku jesieni....

Melancholia jesieni… tak subtelna i krucha…świat barwami się mieni…wiatr chłodniejszy już dmucha....ale przecież tak dobrze raczyć się smuteczkami…nikt się pewnie nie oprze...lecz pomyśli czasami…są łzy…są sny…a gdzie ty....?
…wszystkie liście opadną i zmieszają się z błotem…ale za cenę żadną nie chce myśleć się o tym...że wśród gałęzi nagich- czarne ptaki zasiądą… czasem braknie odwagi , aby spojrzeć przez okno....ten czas…też nasz…też go masz...

A Ty mi Panie wybacz
że żyłam tak jak żyłam
na pewno nie tak
jak chciałeś
nieraz nade mną
zapłakałeś
minęło tyle długich lat
więcej bylejakością
zaznaczonych
gdzieś tam w oddali
zmieniał się świat
a ja swoim życiem
bywałam zniesmaczona
pozwól mi Panie
dziś wytłumaczyć
że własne błędy
popełniałam
chciałam żyć
po swojemu
dobrych rad
nie słuchałam
podarowałeś mi Panie życie
wierzyłeś, że egzamin zdam celująco
ja jestem tylko słabym człowiekiem
schrzaniłam sporo, zabrakło słońca
pomyłek tyle popełniałam
czarne godziny i gorzkie łzy
czasami jednak i się śmiałam
czasami zło zapominałam
wielu zawiodłam, nie sprostałam
żalu nie mogę mieć do nikogo
to tylko moja własna niewiedza
była mi tą wyboistą drogą
dziś, gdy rozstanie szybko się zbliża
choć czas nikomu nieokreślony
pozwól mi Panie bym jeszcze chwilę
popróbowała zerwać zasłonę
jeszcze mi pozwól światem się zachwycić
do ostatniego tchu, do łez
i wybacz proszę, wybacz moje życie
bo ono przecież tylko moje jest

byłeś tak blisko
dotykałam cię
dotykałeś mnie
milczenie było
najwymowniejszym
znakiem
całowałam cię
całowałeś mnie
i taka pustka
po wszystkich
gestach
pozostała
jak ją zapełnić?
jak powiedzieć,
że trzeba dalej żyć
bez....dotykania

Kochanie
już nie będzie nudnie
obiecuję
i nie będzie smutnie
nie będzie żałośnie
będzie dużo prościej
nie martw się
że jest mało
wiem
więcej by się chciało
ale starczy nam tego
co los nam dał
marzenia ciągle żywe
fajerwerki myśli
pokonamy bezsens
piękne nam się przyśni
a od jutra będzie nowa
trochę zwariowana głowa
uśmiechnij się
nie żartuję
ja ci to obiecuję
Znów psuje się pogoda
niknie świata uroda
za szybko tak
czemu dni pięknych mało
niewiele już zostało
czasu znak
przekwitły tulipany
bez już na śmierć skazany
samotnie tak
lilia jeszcze się dąsa
deszcz z białych płatków strząsa
słońca brak
szara deszczowa chmura
i ptaków mokre pióra
smutno mi
w snach krótkich barwy lata
jawa ze snem przeplata
burza grzmi

Od wielu wieczorów nie liczonych
rankami, nocą, świtem bladym
w dzień słoneczny i pochmurny
chodzi za mną, spać nie daje
pachnące miętą , dziwnie skrojone
pytanie jak bumerang powracające
czy jeśli swemu sercu powiem-tak
coś dobrego się stanie?
a jeśli sercu powiem nie
dokąd mnie słowo to zaprowadzi?
pytanie ciągle siedzi w głowie
czeka cierpliwie na odpowiedź
rozłożę karty, magiczny krąg zapalę
może mi magia podpowie?
płomienie świec równiutko w górę
rzucają blask oczom miły
chyba już zrzucam starą skórę
lecz skąd na nową wziąć siły?
południe mija, zmierzch za oknem
a odpowiedzi ciągle brak
czy zmieni się bieg historii
gdy powiem wreszcie "tak"?
a jeśli krótkie słowo „nie”
w mym życiu zapanuje
czy kiedyś jeszcze zjawi się ktoś
kto niespodziankę mi zaplanuje?
Przyszła ogłupiała
onieśmielona niebytem
zbyt długim
moja samotność znów
nie potrzebuje słów wsparcia
bo zna mnie za dobrze
zna wszystkie mroczne sekrety
i wie, że się jej poddam niestety
a kiedy już oczy wypłaczę
i wykrzyczę w kłótni z nią
kolejne niepotrzebne słowa
może się schowa?
może wróci w wyższe rejony
ponad moim życiem może tylko
z góry będzie spoglądała
czy radzę sobie kiedy pole walki
mi oddała - głupia samotność
Umarłam
nie wiem
czy to był
wtorek,
może jakiś czwartek
odkryłam twoją zdradę
i już wiem
kochać cię nie mogę dłużej
chyba zawrócę z tej podróży
która przywiodła mnie donikąd
myślałam
i co ja myślałam?
że czas pokonam?
że skończę w twych ramionach?
beznadziejnie myślałam
umarłam
może w środę
zmartwień już nie dołożę
wystarczy na długo
wspomnień z tej podróży
Nie patrz na mnie
zimnymi oczami
ja tak bardzo
ciepła potrzebuję
uśmiechnij się do mnie
ja uśmiechnąć się
też spróbuję
potrzymaj mnie
za rękę
gdy będę zasypiała
dziś noc
będzie bezkresna
wspominkowa cała
ale gdy poczuję
ciepło twojej dłoni
widoku twego
nic mi nie przesłoni
odrzucę złe myśli
odpędzę demony
tylko uśmiechnij się
do mnie
nie zabieraj dłoni
Nie wyśmiewaj
moich marzeń
nie odrzucaj moich snów
jeśli bardzo zechcesz
jeśli tylko zapragniesz
znajdziesz się w moim śnie
a marzenia pozwolą nam
płynąć pod prąd
zamknij je w dłoni
nie oddaj nikomu
nie słuchaj
zawistnych ludzi
ludzi, którzy
nie mając marzeń
mają tak niewiele
my mamy swój zaklęty
w oczekiwaniu na cud
świat
otwórzmy go
przecież cuda się zdarzają
może los sprawi
że jeden cud się pojawi
to będzie nasz
cud

Zmarnowało się tyle
w zeszłe lata
były plany
i marzenia nieśmiałe
plany miały wad bez liku
nie zrealizowały się wcale
zmarnowało się tyle chęci
odwagi nam zabrakło
odeszły więc w niebyt
te same nie powrócą
ale została nadzieja
żeby tego lata
nie zmarnowało się nic
chociaż wiary
coraz mniej
i nie wiadomo
czy coś się zmieni
to jednak dzisiaj
będę banalna
nawet śmieszna
ze swym pragnieniem
i może mi się uda
niemożliwe -
w działanie zamienić
wycieczki zrobimy piękne
odkryjemy nowe okolice
docenimy zachody słońca
wstaniemy czasem o świcie
wzruszymy się śpiewem ptaków
pochodzimy boso po rosie
uciekniemy od gorących deptaków
nie zmarnujemy tego lata
bo może być piękne,
w kolorach tęczy
może sprawić ,
że odkryjemy na nowo
to, co naprawdę nas łączy

Jestem
taka zwykła
a w twoich oczach
czysta
jestem taka
przeciętna
a w twoich myślach
piękna
jestem z wielkim
bagażem
pod którym się czasem
uginam
ty mnie widzisz
inaczej
wyprostowaną
jak trzcina
jestem bardzo
zmęczona
ty siłę mą
podziwiasz
błąkam się
po świecie
szukając miejsca
swego
ty mówisz
że stwarzam
dla ciebie
siódme niebo
a ja przecież to wiem
znam to doskonale
nie ma
takiego nieba
i nie będzie wcale
Noc,
księżyc,
gwiazdy
to takie romantyczne
nie wszystkim
do przeżycia dane
i takie dziwne
twoja postać
gdzieś za mgłą
skryta za rąbkiem
księżyca
przecież nigdy
nie była wyraźna
nie obiecała mi
życia
a chciałabym cię
przytulić
poczuć prawdziwy
uścisk
i chciałabym abyś
ręce położył na mojej
głowie
i abyś był tak
blisko
jak może być obok
człowieka
drugi człowiek
śmieszna łezka w oku
zabłysła
uśmiech niepewny
błąka się
po twarzy
licho zza węgła
wygląda
zdziwione
a co jej się marzy?

Może jutro, może za dni parę
sprawdzę co za horyzontem
moich snów
pojadę na drugi koniec świata
co tam znajdę?
czy zostanę tam na stałe
czy szukać będę dalej?
spakuję parę rzeczy, kota i psa
zostawię niedomknięte okna
podleję kwiaty, by nie zwiędły
zbyt szybko
wysiądę na obcym skrawku ziemi
rozejrzę się dookoła
czy to miejsce mnie polubi
czy ja polubić je zdołam ?
czy odnajdę swoje klimaty
a jeśli nie ,
czy stworzyć je potrafię?

Miły mój
skąd wiedziałeś
że mi trzeba
takiej wolności
jak odnalazłeś
drogę do mnie
w tej wielkiej
nieskończoności
skąd u ciebie
takie przeczucia
ze ja szukam
takiej miłości
zdradź mi sekret
jak ci się udało
jak udało ci się
ocalić mnie
od miałkości
miły mój
skąd wiedziałeś
że ja szukam
takiego szczęścia
w samą porę
mi to szczęście dałeś
i znalazłeś
takie piękne miejsca
kto cię nauczył
los zaklinać
i takich cudów
dokonywać
przecież ja jestem
taka zwyczajna
taka zwyczajna
dziewczyna
codziennie
szczęście obiecujesz
i słowa
zawsze dotrzymujesz
a ja patrząc
jak rankiem
słońce wschodzi
coraz rzadziej myślę
o słońca zachodzie

A ja czekałam
wieczór cały
nasłuchiwałam kroków
przy drzwiach
przy każdym oknie
przystawałam
gdzieś zaginąłeś
w moich snach
w każdy poranek
nadal czekałam
bez tchu
i bez oddechu
twego cienia
nie dostrzegałam
gdzie się podziałeś
człowieku?
przyszło południe
a ja czekałam
przed słońcem
ręką się zasłaniałam
ono mnie zbytnio
oślepiało
może dlatego
cię nie widziałam
ciepłym zmierzchem
stałam przy oknie
czekałam, że powiesz
jestem mila
nadzieja w letnim
deszczu moknie
samotność całą sobą
zaiskrzyła
a kiedy noc
cicho się zbliżała
wiedziałam, że już
nie zapukasz
cichutko grała
w radio muzyka
i monotonnie
kot mruczał
do rana zeszło mi
na czekaniu
zegar godziny
równo odmierzał
dniu nowemu
spojrzałam w oczy
wiedziałam
już mnie nie zaskoczysz
A dziś się z losem
nie pokłócę
chociaż smutno
na duszy jest
kto powiedział
że mam się poddać
kto mi zabronił
na jawie śnić
losie głupi
wystawiasz mnie
na próby
ile jeszcze dróg
muszę przejść
ile ciosów przyjąć
ile sprzedać uczuć
w które drzwi
mi każesz wejść
i którędy potem wyjść
nie umiesz mi
współczuć
spisałeś mnie
na straty
umieranie
zafundowałeś
mi na raty
a ja pragnę
zwyczajnie żyć
na złość zrobię ci
przecież jeszcze
nie przekwitł bez
jeszcze zapach
liliowego bzu chłonę
jeszcze na łąki
pójdę zielone
jeszcze znajdę
koniczynkę czterolistną
i w nocy
wszystkie marzenia
znów się przyśnią

Nadzieja, smutek, trema
naucz mnie inaczej
w mym życiu ciebie nie ma
czy kiedyś cię zobaczę?
byłam na tęczy barwnej
oślepiona kolorami
dlaczego uwierzyłam
że tak na zawsze zostanie?
a teraz wiary zabrakło
nadzieja gdzieś odeszła
czekać mam , ale na co
czekanie to cała wieczność
wybory coraz trudniejsze
upadek zbyt bolesny
niepokój we mnie wciąż żywy
gdzie jest to moje miejsce
naucz mnie od nowa
pewności swej i wiary
użyj słów najlepszych w świecie
jeśli ich trochę zostało
może uwierzę,
że można tak żyć
może uwierzę
że marzyć mogę śmiało

Dziś już wiem wiele
zdawałoby się
wszystko
to tak, jak bym
na trawie
rozpaliła ognisko
i wrzuciła do niego
swoje sny na jawie
tęsknoty i nadzieje
pragnienia i dążenia
powinno być mi smutno
gdy płomień strzela w górę
przecież on zabija
moje marzenia
dlaczego się uśmiecham
gdy do ognia podkładam
gdy wrzucam po kolei
to, co miało być
i patrzę jak ogień
zamienia to w pył
dlaczego jest tak lekko
dlaczego nie płaczę?
odpowiedź bardzo prosta
ty jej nie odgadniesz
chciałbyś wiedzieć
co w duszy kryje się na dnie
ale są takie tajemnice
których nie przenikniesz
są takie uczucia
które nie urosną
są takie przeczucia
co się budzą wiosną
ale tylko po to
by z pierwszymi kwiatami
zwiędnąć
i kiedy człowiekowi
czasami się to przydarzy
zamiast rozkwitnąć, więdnie
bo anioł stoi na straży
i nie pozwala
śliską kładką iść

Czas odmierzany
klepsydrą
przyspieszył w sposób
dziwny
nie spytał
czy nadążę
nikt temu
nie jest winny
tak się po prostu
stało
ktoś pewnie łezkę
uroni
może zatęskni
w nocy
może pomyśli
co stracił
może coś nowego
zobaczy
może spokój
odzyska
może inne
spojrzenie
czas w tej dziwnej
klepsydrze
pewno wie
co czyni
a ja lecę z tym
czasem
z rozpostartymi
ramionami
czy anioł mnie
podtrzyma
pozwoli na krok
do tyłu
czy da mi
rozgrzeszenie
ta moc co nad nami?

Moja przeszłość
pachnie wanilią
znasz ten zapach?
to zapach
rodzinnego domu
kiedy wszystko
było takie proste
drożdżowe ciasto
w sobotni wieczór
i żadnej troski
mój obecny świat
pachnie wyobrażeniem
złożony jest ze słów
i wbrew tym słowom
często jest milczeniem
to nie jest realny świat
wiesz coś o tym?
znasz taki świat?
a dziś
myślę o przyszłości
pachnącej migdałami
zbieranej
z okruchów wydarzeń
budującej mosty
do marzeń
do szczęścia
do czułości
znasz takie mosty?

Czy ja
jeszcze jestem?
czy tylko myśli
potargane
poranny brzask
próbuje czesać
nadaremnie ?
to, co wokół
istnieje realnie
to, co nieodgadnione
wiruje we mnie
czy ja
jestem jeszcze
czy tylko myśli
potargane
jak włosy
których wieczór
nie umie rozczesać
to co wokół było,
nie mija
to co we mnie
ciągle uczy się czekać
czy ja jeszcze jestem
czy tylko zostały słowa
których nikt zrozumieć
nie zdoła
to, co wokół
wdziera się do środka
to, co we mnie
tajemnica słodko-gorzka

choćbym
nie wiem
ile kartek zapisała
choćbym
oczy wypłakała
nic nie zmienię
poddam się chwili
ulegnę nastrojowi
telefon odbiorę
nie powiem
nic ważnego
będę udawała
może i się śmiała
będę bzdury plotła
jak bym
zatrzymać chciała
to czego nie ma
a jeśli
czegoś nie ma
to tym się
nie zachwycisz
a jeśli
wokół pustka
nie potrafisz się
jej uchwycić…

Miłość to ta
co jest
we mnie
koło mnie
ze mną
najlepsze
niesie słowa
i czuły gest
w dzień każdy
i w noc ciemną
miłość to ta
co ciągle trwa
w pogodę
i niepogodę
nie zna podłości
ani zła
życia pięknego
tworzy urodę
miłość to ta
co chce
garściami
dawać szczęście
miłość co rośnie
jak chleb
smak życia
ma najczęściej

To nie boli…
nie boli wcale
nie oglądam się
za siebie
idę naprzód
wierząc wytrwale
że ja stale idę
obok ciebie
dla ciebie chcę być
piękna, młoda
dla ciebie chcę być
jasna, czysta
to dzięki tobie
w sercu pogoda
to przez ciebie w sercu
żar ogniska
to dla ciebie
sny jesienne, złote
w marszu drzew,
w wiatru poszumie
tobie całą powierzam
tęsknotę
utul ją…
bo ja nie umiem

Dziś już
nie mogę
pozwolić sobie
na zwątpienie
na podejrzliwość
na roztrząsanie
na żałowanie
nie mogę
bo stracę szacunek
dla siebie
i stracę cierpliwość
do ciebie
dlatego proszę
nie mów mi
co mam robić
nie mów
jak żyć mam
nie zaglądaj
do moich myśli
co najlepszego mam
sama ci dam
ja przecież mogę
wszystko
potrafię zrozumieć wiele
tylko mnie
nie poganiaj
nie wywieraj nacisku
bo kiedy nie wytrzyma
serce moje
ty stracisz w życiu
wszystko

Nie wiesz
ile jeszcze
zdołasz zrobić
nim odejdziesz
pewnego dnia
chciałabyś jeszcze
życie im osłodzić
jeśli zdążysz
wszak pobór ciągle
i stale trwa
coraz częściej
myślisz o rozstaniu
ten wiek już
pewnie tak ma
nie zatańczysz
na ostatnim balu
zamiast sukni
spowije cię mgła
jeśli zdążysz
przeprosić chciałabyś
za to, że nie byłaś taka
jaką inni widzieć chcieli cię
byłaś inna
zawiodłaś, nie sprostałaś
ich myśleniu jesteś winna
a tak się starałaś
gdy odejdziesz
pozostawisz niedomówienia
zdania niedokończone
im rozwieją się
wtedy złudzenia
i już nigdy
nie znajdą
odpowiedzi na pytania
których nie zdążyli
ci zadać

Październikowe
urodziny
babiego lata
powiew ostatni
urodziny splecione
z jarzębiną
i myśli własnych
natłok
urodziny,
takie małe święto
i chociaż tak samo
jak pozostałe dni
zbyt szybko miną
to coś po sobie
pozostawią
wzruszenie,
uśmiech, nadzieję
i wszystkie
dobre słowa
które ktoś podaruje
za oknem jarzębina
czerwienią bogata
przypomina, że minęło
że nie ma już lata
ze przyszła jesień,
a z nią urodziny
że czas nadchodzący
nie musi być zły
podaruje nowe siły
podaruje piękniejsze sny
nowe spojrzenie
na sprawy zastałe
może podpowie jak dalej żyć
a może tylko
gałązkami zaszumi
i szepnie cichutko
że nadal trzeba być
zmagać się z życiem dalej
nie wiedząc kiedy kres
i kochać
i cierpieć
i szaleć
tak,
szaleć trochę też

Poszłam na łąki zielone
było mi smutno
poszłam do lasu sosnowego
smutek wciąż tkwił we mnie
poszłam nad wodę
do potoku znajomego
siadłam na brzegu,
poprosiłam
powiedz mi wodo
która w miejscu nie stoisz
za czym gonisz?
powiedz mi wodo
czy tam gdzie płyniesz
jest dla mnie
jakieś miejsce?
powiedz...
wskoczę do ciebie
popłyniemy razem
zostawię nostalgię
tęsknotę i rany
zmyjesz ze mnie
zło tego świata
pokażesz miłość
zielonego lata
nauczysz czystym
sercem patrzeć
bo sama
jesteś czystością
zatrzymaj się
na moment wodo
bo za tobą nie zdążę
jeszcze do tyłu
głowę odwracam
jeszcze przeszłość
rękoma chwytam
ale już wir
mnie wciąga
porywa, ja nie tonę
ja odpływam

Mój piękny anioł stróż
na jedną chwilę przymknął oczy
rozmarzył się
piękny, słoneczny dzień był
pewno dlatego mnie przeoczył
pozostawiona sama sobie
uległam demonowi
demon chichotem okrył mnie złym
podciął mi nogi, popchnął, skaleczył
w jednej chwili, najbardziej złej
ze wszystkich marzeń mnie wyleczył
w tej samej chwili mój własny świat
zapełniony mrzonkami
rozpadł się na kawałków sto
a mnie pochłonął nocy aksamit
w tej sekundzie , najbardziej złej
zrozumiałam życia kruchość i miałkość
kiedy anioł mój
ocknął się z rozmarzenia
przerażony pochylił się nade mną
i ruszył do działania
jedna sekunda w pięknym dniu
zmieniła barwy mego życia
a ja, doświadczona losem złym
dokonałam ważnego odkrycia

Czy nie widzisz
kochany
nie czujesz
jak pragnienie nasze
umyka?
przytłoczyła nas
szara codzienność
na to
nie znajdziemy medyka
nikt nam
serc naszych
już nie scali
nie ma żaru
nie ma uczuć
to nie jedność
to każde w swej dali
nie potrafimy już
miłości poczuć
milczysz
nie chcesz
już rozmawiać
nie ma żaru
nie ma uczuć
milczę
co mam
ci powiedzieć
z uczuć proch
zaczął powstawać
niecierpliwość to
nasza codzienność
w złą stronę idziemy
kochany
a przecież
tak niedawno
wierzyłam - wierzyłeś
że wszystko przed nami

Czy wierzysz w wiedźmy,
przepowiednie, w sny?
czy kiedyś przeczucie
coś ci podpowiedziało?
czy mając dużo
chciałeś jeszcze więcej
czy mając wszystko
mówiłeś, że to mało?
pewno tak,
bo znam cię dobrze
każdy fałsz odgadnę
każde zawirowanie
ja wierzę w przeczucia
wierzę swojej duszy
ona mnie ostrzega
szepcze o zmianie
posłucham swego serca
rzadko oszukuje
trochę boli
ale nikt nie obiecał,
że życie minie
bezboleśnie
może dziwi
ale nikt nie obiecał
że cokolwiek
będzie trwało wiecznie
nudą powiało?
pewno chce się
coś nowego
nie doceniać tego
co było, co jest
to strata,
to śmierć tego
co budowane było
szeptem bezcennym
najdroższym
co stworzyło się
z cegiełek mgielnych
co powstało
wśród nocy
bezsennych
i miało ciągle trwać..
i trwało
aż zrobiło się
za ciasno
zrobiło się za mało

Jeszcze będę
łapać szczęście
pełnymi garściami
bez martwienia się
co później
porobi się z nami
jeszcze dzisiaj
jesteś księciem
z najpiękniejszej
bajki
bajka nigdy się
nie skończy
któż by
zechciał więcej
i dopóki
nam nie minie
póki będzie trwało
będę kochać
będę szaleć
póki się nie spalę…

Miłość, którą znam
jest taka prosta
romantyzmu w niej mało
tyle co nic
po prostu powiedziałeś mi
zostań
i od razu zatrzasnęłam
za sobą drzwi
za tymi drzwiami
mamy schronienie
swój własny
niedostępny świat
wieczory i ranki
jak lśnienie
nie liczymy wcale
swoich lat
nasza miłość
to nie jest bajka
o której mówiłby
cały świat
nasza miłość
taka zwyczajna
pełna
najróżniejszych wad
nie zakłada nam
kłódek i zamków
można wyjść stąd
każdego dnia
to swoboda i wolność
tak przy sobie
nas trzyma cały czas
a kiedy późną nocą
usiądę z książką w ręce
uśmiecham się do siebie
czy trzeba pragnąć więcej?

Dlaczego idziesz za mną mój miły
po co odprowadzasz pod same drzwi
ja na takie chodzenie nie mam już siły
przecież nic więcej nie potrafisz dać mi
po co słówka piękne mi szepczesz
nachylony , wtulony we włosy
budzisz we mnie złudne nadzieje
patrząc serdecznie w moje oczy
dobrze wiesz, lepiej ode mnie
że odwrócisz się i odejdziesz w dal
a ja czekać znów będę wiecznie
mając w sercu coraz większy żal
nie odprowadzaj mnie, nie trzeba
wiatr niechaj moje nadzieje rozwieje
odejdź w swoją stronę, bardzo proszę
ścieżka twoja za wąska na dwoje
a ja obiecuję, przyrzekam solennie
już nie zawołam cię gestem i głosem
i daję ci słowo moje, że
nigdy więcej cię nie zaniepokoję

Chciałabym tak wiele
ci opowiedzieć
tyle słów kolorowych dać
muszę jednak
zachować milczenie
w milczeniu trwać
to milczenie
tkwi we mnie od dawna
utraciłam zdolność mówienia
nie potrafię mówić do cienia
jesteś cieniem
błąkasz się w moich snach
ręce szukają ciebie
ale obok pusta poduszka
jesteś cieniem
także w moich dniach
bez Ciebie pustka
szukam odpowiedzi
na wiele swych pytań
lecz cień nie rozwieje
moich wątpliwości
ręce cienia są tylko cieniem
serce cienia jest tylko
błyskiem w rozgwieżdżonej nocy
rozmowa z cieniem, dziwna rozmowa
słowa płynące w jedną stronę
bez odpowiedzi i bez nadziei
a ja już chyba tonę
Znalazłam się
na nowym brzegu
nowi
nieznani- znani ludzie
zupełnie inny świat
odwracam się do tyłu
ten dawny świat
prawie zblakł
zostawiam wspomnienia
zostawiam smutki,
wszystkie łzy
czyszczę to,
co za mną
wymazuję to,
co złe
nie przerazi mnie już nic
garstka was przy mnie została
ale ta garstka to ci
co na najwyższej półce
swoje miejsce mają
maluczkich, zadufanych w sobie
złośliwych człowieczków
zostawiam dziwny losie tobie
zrób z nimi co chcesz
tylko nie każ mi z nimi dalej iść
nowy brzeg, nowi ludzie
i piękny nowy świat
w którym popełnia się nowe błędy
ale w którym nie ma starych wad
Nie wiemy
co przed nami
los nie odkrył jeszcze
wszystkich kart
za nami nazbyt wiele
przekłamania, przeżycia
nie do osiągnięcia cele
czy ktoś jest naszych
wspomnień wart?
dzisiaj nie wiemy
na którym
brzegu jesteśmy
nie wiemy
jak daleko
wzrok nasz sięga
co się będzie
z nami działo
jeszcze nie wiemy
ile kosztuje
nasza niewiedza
bo przyszłość
niezwyczajna
rachunki wystawiać
mówicie
że bajki opowiadam
nie wszyscy
bajki lubią
mówicie ,
że tworzę legendy
nie wierzycie w nie
porozmawiajcie ze mną
o życiu prawdziwym
przekonam was
przekonam cię
Rok za rokiem mija
drzewa coraz
bardziej pochylone
już przestałam być
niczyja
już usta w uśmiechu
rozchylone
ty masz twarz taką jasną
śmiejesz się szczerze,
nie udajesz
świat stworzył dla nas
kryjówkę własną
a ty na każde wołanie stajesz
ja miałam szczęście,
niesłychane
znalazłam cię na niepogodę
na deszcz, na wiatr,
na burzę
dziękuję ci za to kochanie
nie opuszczasz nigdy
w potrzebie
podtrzymujesz,
gdy wiara się chwieje
deszcz za oknem ,
a ja mam wrażenie
że świat dzięki tobie się śmieje
przybiegasz na każde wezwanie
stajesz murem przy moim boku
jesteś facetem na niepogodę
tak powtarzać ci będę każdego roku
Dziękuję Ci Boże
że ciągle jeszcze trwam
dziękuję za wiarę
którą w sobie mam
dziękuję Ci za to
co los dla mnie kryje
dziękuję za radość
za łzy i za smutek
dziękuję za uśmiech
nawet wtedy
gdy uśmiechać się trudno
dziękuję za troski o bliskich
za swe codzienne niepokoje
dziękuję za przyjaciół
dziękuję za miłość od ludzi
wspaniałych
dziękuję
za nienawiść od wrogów
bo ona uczy mnie żyć
dziękuję
za moje czekanie na cud
chociaż cuda się nie zdarzają
i chociaż teraz ciężko jest
i może trzeba
byłoby ponarzekać
to Ty, Boże
nauczyłeś mnie czekać
dziękuję Ci za to czekanie
i za poranne budzenie
za codzienne wstawanie
za noce czasami bezsenne
dziękuję za marzeń spełnienie
chociaż nic się nie spełnia
wlałeś we mnie dziwny rozsądek
chociaż nigdy rozsądna
nie byłam
napełniłeś mnie
dziwnym przeczuciem
że to nowej drogi początek

Moje życie
życie moje
jedyne
niepowtarzalne
chociaż w tobie
same niepokoje
to jesteś moje
tylko moje
życie moje
na inne cię już
nie zamienię
wspomnień
nie oddam nikomu
dałeś mi tyle piękna
spełniałeś marzenia
a droga zawsze
wiodła do domu
życie moje
trosk pełne i obaw
i miłości pełne
niespotykanej
moje jesteś
tylko moje
na zawsze
przy mnie
zostaniesz
Ta miłość co jest,
ta miłość co trwa
taka niedzisiejsza
nikt jej zrozumieć
nie potrafi
ale po co mi
czyjeś zrozumienie
to tylko ja,
to tylko ty
to tylko my
zaznaczamy
swoje istnienie
miłość co trwa
ciągle jest świeża
i tak mocno
duszy się uczepiła
i mówi...grób
i mówi... mogiła
i taka wierna
choć nie powinna
istnieć
wymyka się
wszelkim zasadom
dobre rady odrzuca
takiej miłości
nikt nie porzuca

Zimno…
otulę się płaszczem
jeszcze oczy wygłaszczę
jeszcze zaklnę pod nosem
psia mać...
jeszcze chciałabym tu stać
byle dzień do wieczora
byle noc do rana
jeszcze na tej warcie
postać trochę uparcie
chciałabym…
dzień przeżyć, noc ominąć
w ciemnościach nie zginąć
jeszcze łzy i śmiech
chciałabym…
coraz krótsze minuty
coraz rzewniejsze nuty
smutek częściej otula mnie
jeszcze mgłą się otulić
jeszcze ciebie przytulić
nie słyszeć
dźwięków dzwonu
i nie wiedzieć komu
nie chcieć wiedzieć

Chciałabym cię
zabrać ze sobą
w niezwykłe ,
nieznane światy
chciałabym iść
przed tobą
i pokazać
najpiękniejsze kwiaty
chciałabym
takie czary odprawić
że aż zaniemówiłbyś
chciałabym dla ciebie
sprawić
coś,
co całym sobą poczułbyś
ja ci jeszcze
pokażę
drogę do słońca
prostą
to nie będą fantazje,
miraże
to będą nasze
wyrocznie
tylko chodź ze mną
drogą
której nikt inny
nie zna
inni tam chodzić
nie mogą
to tylko nasza
odskocznia
chciałabym,
chcę, zabiorę
pójdziesz bez słowa
ze mną
zapomnisz
co to niedole
życia poczujesz
pełnię

Już nie tańczę
bale nie dla mnie
życie mnie złamało
pan o tym wie
bo panu pierwszemu
to mówię
nie zatańczę już,
o nie
niech pan sam powie
co ja z tego miałam
tańczyłam, balowała
i nagle...pas
ta chwila
ten moment
nie tańce mi w głowie
chociaż wspomnienie tang
ciągle świeże mam
niech bawią się inni, ci
których teraz kolej
na tańce i swawole
chociaż muzyka
w mej głowie
o tańcu nie powiem
bo ja, proszę pana
tańczyć już nie muszę
pan dobrze o tym wie
Mamo moja
kochana
przedwcześnie
posiwiała
twoje ręce
już pomarszczone
ileś ty
zgryzot miała
wiodło się
twoje życie
wyboje, koleiny
a ile jeszcze doszło
z naszej winy
każde ze swych dzieci
jednakowo kochałaś
każdemu cząstkę
swej miłości dałaś
chciałaś nas
uchronić od złego
i tak nami kierować
byśmy nie powielili
życia Twojego
ale każde z nas
poszło swoją drogą
każde z nas było
mądrzejsze od Ciebie
czy dziś słowa
wypowiedzieć mogą
że tylko z Tobą
było nam
jak w niebie?
już niedługo
i my posiwiejemy
i ręce
nam się pomarszczą
dziś mamy swoje dzieci
ochronną
chcemy być tarczą
lecz one
też nie posłuchają
już własne
ścieżki mają
a nasze gadanie
to tylko bajanie
i lat trzeba wielu
aby powiedziały
gdy będą już u celu
to, co dzisiaj
mówię ja
