* nasza 2007 * - Jesiennie...
 
Moje miejsce na ziemi
Życie to kosmiczna podróź
Takie sobie... na Cztery pory roku
CZAS- wróg mój i sprzymierzeniec
Wszystko płynie
Dni zwyczajne- dni świąteczne
Spróbuj dotknąć nieba
Wczoraj - dzisiaj - jutro
Jesiennie...
Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?
Moje historie. Filozofia pana P.
Przemijanie
Kot i pies w jednym domu
Teksty zapożyczone
Drobiazgi
 

Jesiennie...

O czym to świadczy,...pomyśl, proszę…że trzymam wszystkie stare listy , okruch bursztynu stale noszę - znalazłam go na piasku czystym… melodia na pękniętej strunie… przerwane w połowie słowa... też je pamiętam, czuję, umiem… w szufladzie wspomnień skrzętnie chowam…los obszedł się z nami dosyć srogo… minęło lato, jesień, zima…. poszliśmy – każde swoja drogą …tobie się nic nie przypomina? …


 

 

 

jesienna miłość cię zrozumie , jest przecież mądra, doświadczona

i kochać i wybaczać umie i wszystkie bariery pokona




2019r.

Jasnym spojrzeniem siejesz w sercu zamęt… na twoich ustach uśmiech drży niepewny … ty jesteś życia mojego ornament… jak liść akantu… jak filigran zwiewny … zapach jaśminów na wskroś mnie przenika … drażni zmysły … słodyczą uwodzi i … tak zniewala, jak niebios muzyka - co spływa do mnie w zieleni powodzi … rozsądek wszelki jak ćma w ogniu kona … łamią się wszystkie tamy zakazane … gdy swoje dla mnie otwierasz ramiona … gdy mnie zabierasz w światy nienazwane … i choć się przecież nigdy nie spotkamy … odległe gwiazdy na wysokim niebie… tym się karmimy co dla siebie mamy …a mamy tak wiele … ty mnie a ja ciebie…




Wciąż zielona ziemi szata , ale to już schyłek lata , w cieple słońca się grzejemy - niepokój dziwny czujemy...gniazda już opustoszały , ptaki w świat wywędrowały, dookoła zżęte pola ,lśni skibami czarna rola …słońce wczas się do snu chyli , nie ma biedronek, motyli... poranki zimne od rosy i babiego lata włosy... wszystko to zwiastuje zmiany , że już z latem się żegnamy ... za siebie się oglądamy żal, tęsknotę, w oczach mamy … jeszcze z nami ciepły wrzesień , ale czas nas z sobą niesie …podążamy, zamyśleni - nieuchronnie ku jesieni....




Melancholia jesieni… tak subtelna i krucha…świat barwami się mieni…wiatr chłodniejszy już dmucha....ale przecież tak dobrze raczyć się smuteczkami…nikt się pewnie nie oprze...lecz pomyśli czasami…są łzy…są sny…a gdzie ty....?
…wszystkie liście opadną i zmieszają się z błotem…ale za cenę żadną nie chce myśleć się o tym...że wśród gałęzi nagich- czarne ptaki zasiądą… czasem braknie odwagi , aby spojrzeć przez okno....ten czas…też nasz…też go masz...




A Ty mi Panie wybacz

że żyłam tak jak żyłam

na pewno nie tak

jak chciałeś

nieraz nade mną

zapłakałeś

 

minęło tyle długich lat

więcej bylejakością

zaznaczonych

gdzieś tam w oddali

zmieniał się świat

a ja swoim życiem

bywałam zniesmaczona

 

pozwól mi Panie

dziś wytłumaczyć

że własne błędy

popełniałam

chciałam żyć

po swojemu

dobrych rad

nie słuchałam

 

podarowałeś  mi Panie życie

wierzyłeś, że egzamin zdam celująco

ja jestem tylko słabym człowiekiem

schrzaniłam sporo, zabrakło słońca

 

pomyłek tyle popełniałam

czarne godziny  i gorzkie łzy

czasami jednak i się śmiałam

czasami zło zapominałam

wielu zawiodłam, nie sprostałam

 

żalu nie mogę mieć do nikogo

to tylko moja własna niewiedza

była mi tą wyboistą drogą

 

dziś, gdy rozstanie szybko się zbliża

choć czas nikomu nieokreślony

pozwól mi Panie bym jeszcze chwilę

popróbowała zerwać zasłonę

 

jeszcze mi pozwól światem się zachwycić

do ostatniego tchu, do łez

i wybacz proszę, wybacz moje życie

bo ono przecież tylko moje jest

 

 

 

 

byłeś tak blisko
dotykałam cię
dotykałeś mnie

milczenie było
najwymowniejszym

znakiem
całowałam cię
całowałeś mnie
i taka pustka
po wszystkich

gestach
pozostała
jak ją zapełnić?
jak powiedzieć,

że trzeba dalej żyć
bez....dotykania

 


Kochanie

już nie będzie nudnie
obiecuję

i nie będzie smutnie
nie będzie żałośnie
będzie dużo prościej
nie martw się

że jest mało
wiem

więcej by się chciało
ale starczy nam tego
co los nam dał
marzenia ciągle żywe
fajerwerki myśli
pokonamy bezsens
piękne nam się przyśni
a od jutra będzie nowa
trochę zwariowana głowa
uśmiechnij się
nie żartuję
ja ci to obiecuję

 

 

  

 

Znów psuje się pogoda
niknie świata uroda
za szybko tak
czemu dni pięknych mało
niewiele już zostało
czasu znak
przekwitły tulipany
bez już na śmierć skazany
samotnie tak
lilia jeszcze się dąsa
deszcz z białych płatków strząsa
słońca brak
szara deszczowa chmura
i ptaków mokre pióra
smutno mi
w snach krótkich barwy lata
jawa ze snem przeplata
burza grzmi





Od wielu wieczorów nie liczonych  

rankami, nocą, świtem bladym  

w dzień słoneczny i pochmurny  

chodzi za mną, spać nie daje  

pachnące miętą , dziwnie skrojone  

pytanie jak bumerang powracające  

 

czy jeśli swemu sercu powiem-tak

coś dobrego się stanie?  

a jeśli sercu  powiem nie

dokąd mnie słowo to zaprowadzi?

 

 

pytanie ciągle siedzi w głowie  

czeka cierpliwie na odpowiedź

rozłożę karty, magiczny krąg zapalę

może mi magia podpowie?

 

płomienie świec równiutko w górę

rzucają blask oczom miły

chyba już zrzucam  starą skórę

lecz skąd na nową wziąć siły?

 

południe mija, zmierzch za oknem

a odpowiedzi  ciągle brak

czy zmieni się bieg  historii

gdy powiem wreszcie "tak"?

 

a jeśli krótkie słowo „nie”

w  mym życiu zapanuje

czy kiedyś jeszcze zjawi się ktoś

kto niespodziankę mi zaplanuje?

 

 



Przyszła ogłupiała

onieśmielona niebytem

zbyt długim

moja samotność znów

 

nie potrzebuje słów wsparcia

bo zna mnie za dobrze

zna wszystkie mroczne sekrety

i wie, że się jej poddam niestety

 

a kiedy już oczy wypłaczę

i wykrzyczę w kłótni z nią

kolejne niepotrzebne słowa

może się schowa?

 

może wróci w wyższe rejony

ponad moim życiem może tylko

z góry będzie spoglądała

czy radzę sobie kiedy pole walki

mi oddała - głupia samotność

 

 




 
 

Umarłam
nie wiem

czy to był
wtorek,

może jakiś czwartek

odkryłam twoją zdradę
i już wiem
kochać cię nie mogę dłużej


chyba zawrócę z tej podróży
która przywiodła mnie donikąd


myślałam
i co ja myślałam?
że czas pokonam?
że skończę w twych ramionach?
beznadziejnie myślałam

umarłam
może w środę
zmartwień już nie dołożę
wystarczy na długo
wspomnień z tej podróży





Nie patrz na mnie
zimnymi oczami
ja tak bardzo
ciepła potrzebuję
uśmiechnij się do mnie
ja uśmiechnąć się
też spróbuję
potrzymaj mnie
za rękę
gdy będę zasypiała
dziś noc
będzie bezkresna
wspominkowa cała
ale gdy poczuję
ciepło twojej dłoni
widoku twego
nic mi nie przesłoni
odrzucę złe myśli
odpędzę demony
tylko uśmiechnij się
do mnie
nie zabieraj dłoni


 

 

Nie wyśmiewaj

moich marzeń

nie odrzucaj moich snów

 

jeśli bardzo  zechcesz

jeśli tylko zapragniesz

znajdziesz się w moim śnie

a marzenia pozwolą nam

płynąć pod prąd

 

zamknij je w dłoni

nie oddaj nikomu

nie słuchaj

zawistnych ludzi

ludzi, którzy

nie mając marzeń

mają tak niewiele

 

my mamy swój zaklęty

w oczekiwaniu na cud 

świat

otwórzmy go

przecież cuda się zdarzają

może los sprawi

że jeden cud się pojawi

to będzie nasz

cud

  

 

Zmarnowało się tyle
w zeszłe lata

były plany
i marzenia nieśmiałe
plany miały wad bez liku
nie zrealizowały się wcale


zmarnowało się tyle chęci
odwagi nam zabrakło
odeszły więc w niebyt
te same nie powrócą
ale została nadzieja
żeby tego lata
nie zmarnowało się nic


chociaż wiary

coraz mniej
i nie wiadomo
czy coś się zmieni
to jednak dzisiaj
będę banalna
nawet śmieszna
ze swym pragnieniem

i może mi się uda
niemożliwe -

w działanie zamienić


wycieczki zrobimy piękne
odkryjemy nowe okolice
docenimy zachody słońca
wstaniemy czasem o świcie

wzruszymy się śpiewem ptaków
pochodzimy boso po rosie
uciekniemy od gorących deptaków
nie zmarnujemy tego lata


bo może być piękne,
w kolorach tęczy
może sprawić ,
że odkryjemy na nowo
to, co naprawdę nas łączy

  


 

 

Jestem

taka zwykła
a w twoich oczach

czysta

jestem taka

przeciętna
a w twoich myślach

piękna


jestem z wielkim

bagażem
pod którym się czasem

uginam

ty mnie widzisz

inaczej
wyprostowaną

jak trzcina

jestem bardzo

zmęczona
ty siłę mą

podziwiasz


błąkam się

po świecie
szukając miejsca

swego
ty mówisz
że stwarzam  

dla ciebie

siódme niebo

a ja przecież to wiem
znam to doskonale
nie ma

takiego nieba
i nie będzie wcale
 

 




 
 

 

 

Noc,

księżyc,

gwiazdy
to takie romantyczne
nie wszystkim
do przeżycia dane
i takie dziwne

twoja postać

gdzieś za mgłą
skryta za rąbkiem

księżyca
przecież nigdy
nie była
wyraźna
nie obiecała mi

życia

a chciałabym cię

przytulić
poczuć prawdziwy

uścisk
i chciałabym abyś
ręce położył na mojej

głowie
i abyś był tak
blisko
jak może być obok

człowieka
drugi człowiek

śmieszna łezka w oku

zabłysła
uśmiech niepewny

błąka się
po twarzy
licho zza węgła

wygląda
zdziwione
a co jej się marzy?


 



Może jutro, może za dni parę
sprawdzę co za horyzontem
moich snów
pojadę na drugi koniec świata
co tam znajdę?
czy zostanę tam na stałe
czy szukać będę dalej?

spakuję parę rzeczy, kota i psa
zostawię niedomknięte okna
podleję kwiaty, by nie zwiędły
zbyt szybko
wysiądę na obcym skrawku ziemi
rozejrzę się dookoła
czy to miejsce mnie polubi
czy ja polubić je zdołam ?

czy odnajdę swoje klimaty
a jeśli nie ,
czy stworzyć je potrafię?

 

 

 

 

Miły mój
skąd wiedziałeś
że mi trzeba
takiej wolności
jak odnalazłeś
drogę do mnie
w tej wielkiej
nieskończoności
skąd u ciebie
takie przeczucia
ze ja szukam
takiej miłości
zdradź mi sekret
jak ci się udało
jak udało ci się
ocalić mnie
od miałkości

miły mój
skąd wiedziałeś
że ja szukam
takiego szczęścia
w samą porę
mi to szczęście dałeś
i znalazłeś
takie piękne miejsca

kto cię nauczył
los zaklinać
i takich cudów
dokonywać
przecież ja jestem
taka zwyczajna
taka zwyczajna
dziewczyna
codziennie
szczęście obiecujesz
i słowa
zawsze dotrzymujesz
a ja patrząc
jak rankiem
słońce wschodzi
coraz rzadziej myślę
o słońca zachodzie

 

 

A ja czekałam
wieczór cały
nasłuchiwałam kroków
przy drzwiach
przy każdym oknie
przystawałam
gdzieś zaginąłeś
w moich snach

w każdy poranek
nadal czekałam
bez tchu
i bez oddechu
twego cienia
nie dostrzegałam
gdzie się podziałeś
człowieku?

przyszło południe
a ja czekałam
przed słońcem
ręką się zasłaniałam
ono mnie zbytnio
oślepiało
może dlatego
cię nie widziałam

ciepłym zmierzchem
stałam przy oknie
czekałam, że powiesz
jestem mila
nadzieja w letnim
deszczu moknie
samotność całą sobą
zaiskrzyła

a kiedy noc
cicho się zbliżała
wiedziałam, że już
nie zapukasz
cichutko grała
w radio muzyka
i monotonnie
kot mruczał

do rana zeszło mi
na czekaniu
zegar godziny
równo odmierzał
dniu nowemu
spojrzałam w oczy
wiedziałam
już mnie nie zaskoczysz

 

 

 




 
 

A dziś się z losem

nie pokłócę
chociaż smutno

 na duszy jest

kto powiedział

że mam się poddać
kto mi zabronił

na jawie śnić


losie głupi

wystawiasz mnie

na próby


ile jeszcze dróg

muszę przejść
ile ciosów przyjąć

ile sprzedać uczuć
w które drzwi

mi każesz wejść
i którędy potem wyjść


nie umiesz mi

współczuć
spisałeś mnie

na straty
umieranie

zafundowałeś

mi na raty


a ja pragnę

zwyczajnie żyć


na złość zrobię ci
przecież jeszcze

nie przekwitł bez
jeszcze zapach

liliowego bzu chłonę
jeszcze na łąki

pójdę zielone
jeszcze znajdę

koniczynkę czterolistną
i w nocy

wszystkie marzenia
znów się przyśnią

 

 





 

 

Nadzieja, smutek, trema
naucz mnie inaczej
w mym życiu ciebie nie ma
czy kiedyś cię zobaczę?

byłam na tęczy barwnej
oślepiona kolorami
dlaczego uwierzyłam
że tak na zawsze zostanie?

 

a teraz wiary zabrakło
nadzieja gdzieś odeszła
czekać mam , ale na co
czekanie to cała wieczność

 

wybory coraz trudniejsze
upadek zbyt bolesny
niepokój we mnie wciąż żywy
gdzie jest to moje miejsce

 

naucz mnie od nowa
pewności swej i wiary
użyj słów najlepszych w świecie
jeśli ich trochę zostało

 


może uwierzę,

że można tak żyć
może uwierzę
że marzyć mogę śmiało

 

 




Dziś już wiem wiele
zdawałoby się

wszystko
to tak, jak bym

na trawie
rozpaliła ognisko

i wrzuciła do niego
swoje sny na jawie

tęsknoty i nadzieje
pragnienia i dążenia


powinno być mi smutno
gdy płomień strzela w górę
przecież on zabija
moje marzenia


dlaczego się uśmiecham
gdy do ognia podkładam
gdy wrzucam po kolei
to, co miało być
i patrzę jak ogień
zamienia to w pył


dlaczego jest tak lekko
dlaczego nie płaczę?


odpowiedź bardzo prosta
ty jej nie odgadniesz
chciałbyś wiedzieć
co w duszy kryje się na dnie


ale są takie tajemnice
których nie przenikniesz
są takie uczucia
które nie urosną
są takie przeczucia
co się budzą wiosną


ale tylko po to
by z pierwszymi kwiatami
zwiędnąć


i kiedy człowiekowi
czasami się to przydarzy
zamiast rozkwitnąć, więdnie
bo anioł stoi na straży
i nie pozwala
śliską kładką iść


 

 

 

 

 

 

 

Czas odmierzany

klepsydrą
przyspieszył w sposób

dziwny
nie spytał

czy nadążę
nikt temu

nie jest winny

tak się po prostu

stało
ktoś pewnie łezkę

uroni
może zatęskni

w nocy
może pomyśli

co stracił

może coś nowego

zobaczy
może spokój

odzyska
może inne

spojrzenie

 

czas w tej dziwnej

klepsydrze

pewno wie

co czyni
a ja lecę z tym

czasem
z rozpostartymi

ramionami
czy anioł mnie

podtrzyma
pozwoli na krok

do tyłu
czy da mi

rozgrzeszenie
ta moc co nad nami?

 






Moja przeszłość

pachnie wanilią
znasz ten zapach?

 
to zapach

rodzinnego domu
kiedy wszystko

było takie proste


drożdżowe ciasto

w sobotni wieczór
i żadnej troski


mój obecny świat

pachnie wyobrażeniem
złożony jest ze słów
i wbrew tym słowom

często jest milczeniem


to nie jest realny świat
wiesz coś o tym?
znasz taki świat?

 
a dziś

myślę o przyszłości
pachnącej migdałami
zbieranej

z okruchów wydarzeń
budującej mosty
do marzeń

do szczęścia

do czułości
znasz takie mosty?






 

Czy ja

jeszcze jestem?
czy tylko myśli

potargane
poranny brzask
próbuje czesać

nadaremnie ?

to, co wokół
istnieje realnie
to, co nieodgadnione
wiruje we mnie

czy ja
jestem jeszcze
czy tylko myśli

potargane 
jak włosy
których wieczór

nie umie rozczesać

to co wokół było,
nie mija
to co we mnie
ciągle uczy się czekać

czy ja jeszcze jestem
czy tylko zostały słowa
których nikt zrozumieć

nie zdoła

to, co wokół
wdziera się do środka
to, co we mnie
tajemnica słodko-gorzka 

 

 

choćbym

nie wiem

ile kartek zapisała
choćbym

oczy wypłakała
nic nie zmienię

poddam się chwili
ulegnę nastrojowi

telefon odbiorę
nie powiem

nic ważnego
będę udawała

może i się śmiała
będę bzdury plotła
jak bym

zatrzymać chciała
to czego nie ma
a jeśli

czegoś nie ma

to tym się

nie zachwycisz
a jeśli

wokół pustka
nie potrafisz się

jej uchwycić…


   



 

Miłość to ta 
co jest
we mnie

koło mnie

ze mną

najlepsze

niesie słowa

i czuły gest

w dzień każdy

i w noc ciemną

miłość to ta

co ciągle trwa

w pogodę

i niepogodę

nie zna podłości

ani zła

życia pięknego

tworzy urodę

miłość to ta

co chce

garściami

dawać szczęście

miłość co rośnie

jak chleb

smak życia

ma najczęściej
 

 






 

 


To nie boli…

nie boli wcale

nie oglądam się 

za siebie

idę naprzód

wierząc wytrwale

że ja stale idę

obok ciebie

 

dla ciebie chcę być

piękna, młoda

dla ciebie chcę być

jasna, czysta

to dzięki tobie

w sercu pogoda

to przez ciebie w sercu

żar ogniska

 

to dla ciebie

sny jesienne, złote

w marszu drzew,

w wiatru poszumie

tobie całą powierzam

tęsknotę

utul ją…

bo ja nie umiem




 

Dziś już
nie mogę
pozwolić sobie
na zwątpienie
na podejrzliwość
na roztrząsanie
na żałowanie

nie mogę
bo stracę szacunek
dla siebie
i stracę cierpliwość
do ciebie

dlatego proszę
nie mów mi
co mam robić
nie mów
jak żyć mam
nie zaglądaj  
do moich myśli
co  najlepszego mam
sama ci dam

ja przecież mogę
wszystko
potrafię zrozumieć wiele
tylko mnie
nie poganiaj
nie wywieraj nacisku
bo kiedy nie wytrzyma
serce moje
ty stracisz w życiu
wszystko

 



Nie wiesz
ile jeszcze
zdołasz zrobić
nim odejdziesz

pewnego dnia

chciałabyś jeszcze
życie im osłodzić
jeśli zdążysz
wszak pobór ciągle
i stale trwa

coraz częściej
myślisz o rozstaniu
ten wiek już

pewnie tak ma
nie zatańczysz

na ostatnim balu
zamiast sukni

spowije cię mgła

jeśli zdążysz
przeprosić chciałabyś
za to, że nie byłaś taka
jaką inni widzieć chcieli cię

byłaś inna
zawiodłaś, nie sprostałaś
ich myśleniu jesteś winna
a tak się  starałaś

gdy odejdziesz
pozostawisz niedomówienia
zdania niedokończone

im rozwieją się
wtedy złudzenia
i już nigdy
nie znajdą
odpowiedzi na pytania
których nie zdążyli
ci zadać

 


 

 

 

Październikowe
urodziny
babiego lata

powiew ostatni

urodziny splecione
z jarzębiną
i myśli własnych

natłok

urodziny,
takie małe święto
i chociaż tak samo
jak pozostałe dni
zbyt szybko miną
to coś po sobie

pozostawią
wzruszenie,

uśmiech, nadzieję
i wszystkie

dobre słowa
które ktoś podaruje

za oknem jarzębina
czerwienią bogata
przypomina, że minęło
że nie ma już lata
ze przyszła jesień,
a z nią urodziny
że czas nadchodzący
nie musi być zły

podaruje nowe siły
podaruje piękniejsze sny
nowe spojrzenie
na sprawy zastałe
może podpowie jak dalej żyć

a może tylko
gałązkami zaszumi
i szepnie cichutko
że nadal trzeba być
zmagać się  z życiem dalej
nie wiedząc kiedy kres
i kochać

i cierpieć
i szaleć
tak,

szaleć trochę też

 

 




 

Poszłam na łąki zielone
było mi smutno
poszłam do lasu sosnowego
smutek wciąż tkwił we mnie
poszłam nad wodę
do potoku znajomego
siadłam na brzegu,

poprosiłam
powiedz mi wodo
która w miejscu nie stoisz
za czym gonisz?
powiedz mi wodo
czy tam gdzie płyniesz
jest dla mnie
jakieś miejsce?
powiedz...

wskoczę do ciebie
popłyniemy razem
zostawię nostalgię
tęsknotę i rany
zmyjesz ze mnie
zło tego świata
pokażesz miłość
zielonego lata
nauczysz czystym
sercem patrzeć
bo sama
jesteś czystością

zatrzymaj się
na moment wodo
bo za tobą nie zdążę
jeszcze do tyłu
głowę odwracam
jeszcze przeszłość
rękoma chwytam
ale już wir
mnie wciąga
porywa, ja nie tonę
ja odpływam

 
 


 

 

Mój piękny anioł stróż
na jedną chwilę przymknął oczy

rozmarzył się

piękny, słoneczny dzień był

pewno dlatego mnie przeoczył

pozostawiona sama sobie
uległam demonowi

demon chichotem okrył mnie złym

podciął mi nogi, popchnął, skaleczył

w jednej chwili, najbardziej złej

ze wszystkich marzeń mnie wyleczył

w tej samej chwili mój własny świat
zapełniony mrzonkami

rozpadł się na kawałków sto

a mnie pochłonął nocy aksamit

w tej sekundzie , najbardziej złej

zrozumiałam życia kruchość i miałkość

kiedy anioł mój
ocknął się z rozmarzenia

przerażony pochylił się nade mną

i ruszył do działania

jedna sekunda w pięknym dniu

zmieniła barwy mego życia

a ja, doświadczona losem złym

dokonałam ważnego odkrycia

 

 

 

 

Czy nie widzisz
kochany
nie czujesz
jak pragnienie nasze

umyka?
przytłoczyła nas

szara codzienność
na to
nie znajdziemy medyka

nikt nam

serc naszych
już nie scali
nie ma żaru

nie ma uczuć
to nie jedność

to każde w swej dali
nie potrafimy już

miłości poczuć

milczysz

nie chcesz
już rozmawiać
nie ma żaru

nie ma uczuć
milczę

co mam
ci powiedzieć
z uczuć proch

zaczął powstawać

niecierpliwość to

nasza codzienność
w złą stronę idziemy

kochany
a przecież

tak niedawno
wierzyłam - wierzyłeś

że wszystko przed nami

 


 


Czy wierzysz w wiedźmy,
przepowiednie, w sny?
czy kiedyś przeczucie

coś ci podpowiedziało?
czy mając dużo

chciałeś jeszcze więcej
czy mając wszystko

mówiłeś, że to mało?

pewno tak,
bo znam cię dobrze
każdy fałsz odgadnę

każde zawirowanie
ja wierzę w przeczucia
wierzę swojej duszy
ona mnie ostrzega

szepcze o zmianie
posłucham swego serca

rzadko oszukuje

trochę boli
ale nikt nie obiecał,
że życie minie

bezboleśnie
może dziwi

ale nikt nie obiecał
że cokolwiek

będzie trwało wiecznie

nudą powiało?
pewno chce się
coś nowego
nie doceniać tego

co było, co jest
to strata,

to śmierć tego
co budowane było
szeptem bezcennym

najdroższym
co stworzyło się
z cegiełek mgielnych
co powstało

wśród nocy
bezsennych

i miało ciągle trwać..
i trwało
aż zrobiło się

za ciasno
zrobiło się za mało

  

 

 

 

 

Jeszcze będę
łapać szczęście
pełnymi garściami
bez martwienia się
co później
porobi się z nami
jeszcze dzisiaj
jesteś księciem
z najpiękniejszej
bajki
bajka nigdy się
nie skończy
któż by
zechciał więcej
i dopóki
nam nie minie
póki będzie trwało
będę kochać
będę szaleć

póki się nie spalę…

 

 

 

 

  

 

Miłość, którą znam
jest taka prosta
romantyzmu w niej mało
tyle co nic

po prostu powiedziałeś mi

zostań

i od razu zatrzasnęłam

za sobą drzwi


za tymi drzwiami

mamy schronienie

swój własny

niedostępny świat

wieczory i ranki

jak lśnienie

nie liczymy wcale

swoich lat


nasza miłość

to nie jest bajka

o której mówiłby

cały świat

nasza miłość

taka zwyczajna

pełna

najróżniejszych wad


nie zakłada nam

kłódek i zamków

można wyjść stąd

każdego dnia

to swoboda i wolność

tak przy sobie

nas trzyma cały czas


a kiedy późną nocą

usiądę z książką w ręce

uśmiecham się do siebie

czy trzeba pragnąć więcej?

 


 

Dlaczego idziesz za mną mój miły
po co odprowadzasz pod same drzwi
ja na takie chodzenie nie mam już siły
przecież nic więcej nie potrafisz dać mi

po co słówka piękne mi szepczesz
nachylony , wtulony we włosy

budzisz we mnie złudne nadzieje
patrząc serdecznie w moje oczy

dobrze wiesz, lepiej ode mnie
że odwrócisz się i odejdziesz w dal
a ja czekać znów będę wiecznie
mając w sercu coraz większy żal

nie odprowadzaj mnie, nie trzeba
wiatr niechaj moje nadzieje rozwieje
odejdź w swoją stronę, bardzo proszę
ścieżka twoja za wąska na dwoje

a ja obiecuję, przyrzekam solennie
już nie zawołam cię gestem i głosem
i daję ci słowo moje, że
nigdy więcej cię nie zaniepokoję

 

  


 

Chciałabym tak wiele
ci  opowiedzieć

tyle słów kolorowych dać

muszę jednak

zachować milczenie

w milczeniu trwać


to milczenie

tkwi we mnie od dawna

utraciłam zdolność mówienia

nie potrafię mówić do cienia


jesteś cieniem

błąkasz się w moich snach

ręce szukają ciebie

ale obok pusta poduszka

jesteś cieniem

także w moich dniach

bez Ciebie pustka


szukam odpowiedzi

na wiele swych pytań

lecz cień
nie rozwieje
moich wątpliwości


ręce cienia są tylko cieniem

serce cienia jest tylko

błyskiem
w rozgwieżdżonej nocy
rozmowa z cieniem
, dziwna rozmowa
słowa płynące w jedną stronę

bez odpowiedzi i bez nadziei

a ja już chyba tonę

 



 

Znalazłam się

na nowym brzegu

nowi

nieznani- znani ludzie

zupełnie inny świat

 

odwracam się do tyłu

ten dawny świat

prawie zblakł

zostawiam wspomnienia

zostawiam smutki,

wszystkie łzy

czyszczę to,

co za mną

wymazuję to,

co złe

nie przerazi mnie już nic

 

garstka was przy mnie została

ale ta garstka to ci

co na najwyższej półce

swoje miejsce mają

 

maluczkich, zadufanych w sobie

złośliwych człowieczków

zostawiam dziwny losie tobie

zrób z nimi co chcesz

tylko nie każ mi z nimi dalej iść

 

nowy brzeg, nowi ludzie

i piękny nowy świat

w którym popełnia się nowe błędy

ale w którym nie ma starych wad


 





 

 

Nie wiemy

co przed nami

 los nie odkrył jeszcze  

wszystkich kart

 

za nami nazbyt wiele

przekłamania, przeżycia

nie do osiągnięcia cele

czy ktoś jest naszych

wspomnień wart?

 

dzisiaj nie wiemy

na którym

brzegu jesteśmy

nie wiemy

jak daleko

wzrok nasz sięga

co się będzie

z nami działo

 

jeszcze nie wiemy

ile kosztuje

nasza niewiedza

bo  przyszłość

niezwyczajna

rachunki wystawiać

 

mówicie

że bajki opowiadam

nie wszyscy

bajki lubią

mówicie ,

że tworzę legendy

nie wierzycie w nie

 

porozmawiajcie ze mną

o życiu prawdziwym

przekonam was

przekonam cię


 






Rok za rokiem mija
drzewa coraz

bardziej pochylone
już przestałam być

niczyja
już usta w uśmiechu

rozchylone


ty masz twarz taką jasną
śmiejesz się szczerze,

nie udajesz
świat stworzył dla nas

kryjówkę własną
a ty na każde wołanie stajesz


ja miałam szczęście,

niesłychane
znalazłam cię na niepogodę
na deszcz, na wiatr,

na burzę
dziękuję ci za to kochanie


nie opuszczasz nigdy

w potrzebie
podtrzymujesz,

gdy wiara się chwieje
deszcz za oknem ,

a ja mam wrażenie
że świat dzięki tobie się śmieje


przybiegasz na każde wezwanie
stajesz murem przy moim boku
jesteś facetem na niepogodę
tak powtarzać ci będę każdego roku


 






 

 

Dziękuję Ci Boże
że ciągle jeszcze trwam
dziękuję za wiarę
którą w sobie mam

dziękuję Ci za to
co los dla mnie kryje
dziękuję za radość
za łzy i za smutek
dziękuję za uśmiech
nawet wtedy
gdy uśmiechać się trudno

dziękuję za troski o bliskich
za swe codzienne niepokoje
dziękuję za przyjaciół
dziękuję za miłość od ludzi
wspaniałych

dziękuję
za nienawiść od wrogów
bo ona uczy mnie żyć
dziękuję
za moje czekanie na cud
chociaż cuda się nie zdarzają

i chociaż teraz ciężko jest
i może trzeba
byłoby ponarzekać
to Ty, Boże
nauczyłeś mnie czekać

dziękuję Ci za to czekanie
i za poranne budzenie
za codzienne wstawanie
za noce czasami bezsenne

dziękuję za marzeń spełnienie
chociaż nic się nie spełnia
wlałeś we mnie dziwny rozsądek
chociaż nigdy rozsądna
nie byłam
napełniłeś mnie
dziwnym przeczuciem
że to nowej drogi początek







   

 

 

Moje życie
życie moje
jedyne
niepowtarzalne
chociaż w tobie
same niepokoje
to jesteś moje
tylko moje
życie moje
na inne cię już
nie zamienię
wspomnień
nie oddam nikomu
dałeś mi tyle piękna
spełniałeś marzenia
a droga zawsze
wiodła do domu
życie moje
trosk pełne i obaw
i miłości pełne
niespotykanej
moje jesteś
tylko moje
na zawsze
przy mnie
zostaniesz




 


 

Ta miłość co jest,

ta miłość co trwa
taka niedzisiejsza
nikt jej zrozumieć
nie potrafi

ale po co mi
czyjeś zrozumienie
to tylko ja,
to tylko ty
to tylko my
zaznaczamy
swoje istnienie

miłość co trwa
ciągle jest świeża
i tak mocno
duszy się uczepiła
i mówi...grób
i mówi... mogiła
i taka wierna
choć nie powinna
istnieć

wymyka się
wszelkim zasadom
dobre rady odrzuca
takiej miłości
nikt nie porzuca
  




Zimno…
otulę się  płaszczem

jeszcze oczy wygłaszczę

jeszcze zaklnę pod nosem
psia mać...
 

jeszcze chciałabym tu stać

byle dzień do wieczora

byle noc do rana

jeszcze na tej warcie

postać trochę uparcie

chciałabym…
 

dzień przeżyć, noc ominąć

w ciemnościach nie zginąć

jeszcze łzy i śmiech

chciałabym…
 

coraz krótsze minuty

coraz rzewniejsze nuty

smutek częściej otula mnie
 

jeszcze mgłą się otulić

jeszcze ciebie przytulić

nie słyszeć
dźwięków dzwonu

i nie wiedzieć komu

nie chcieć wiedzieć





 

 

Chciałabym cię
zabrać ze sobą

w niezwykłe ,
nieznane światy
chciałabym iść
przed tobą

i pokazać
najpiękniejsze kwiaty

chciałabym
takie czary odprawić

że aż zaniemówiłbyś

chciałabym dla ciebie
sprawić

coś,
co całym sobą poczułbyś

ja ci jeszcze
pokażę

drogę do słońca
prostą

to nie będą fantazje,
miraże

to będą nasze
wyrocznie

tylko chodź ze mną
drogą

której nikt inny
nie zna

inni tam chodzić
nie mogą

to tylko nasza
odskocznia

chciałabym,
chcę, zabiorę

pójdziesz bez słowa
ze mną

zapomnisz
co to niedole

życia poczujesz
pełnię

 



 

 

 

Już nie tańczę
bale nie dla mnie

życie mnie złamało

pan o tym wie
bo panu pierwszemu

to mówię
nie zatańczę już,
o nie

niech pan sam powie
co ja z tego miałam
tańczyłam, balowała
i nagle...pas

ta chwila
ten moment
nie tańce mi w głowie
chociaż wspomnienie tang
ciągle świeże mam
niech bawią się inni, ci
których teraz kolej
na tańce i swawole

chociaż muzyka
w mej głowie
o tańcu nie powiem
bo ja, proszę pana
tańczyć już nie muszę
pan dobrze o tym wie
 
 


Mamo moja

kochana
przedwcześnie

posiwiała

twoje ręce

już pomarszczone
ileś ty

zgryzot miała

 

wiodło się

twoje życie
wyboje, koleiny
a ile jeszcze doszło

z naszej winy

 

każde ze swych dzieci

jednakowo kochałaś
każdemu cząstkę

swej miłości dałaś
chciałaś nas

uchronić od złego
i tak nami kierować
byśmy nie powielili

życia Twojego

 

ale każde z nas

poszło swoją drogą
każde z nas było

mądrzejsze od Ciebie
czy dziś słowa

wypowiedzieć mogą
że tylko z Tobą

było nam

jak w niebie?

 

już niedługo

i my posiwiejemy
i ręce

nam się pomarszczą
dziś mamy swoje dzieci
ochronną

chcemy być tarczą

 

lecz one

też nie posłuchają
już własne

ścieżki mają
a nasze gadanie

to tylko bajanie
i lat trzeba wielu
aby powiedziały

gdy będą już u celu

to, co dzisiaj
mówię ja

  

 

 
 
 
 

Stronę odwiedziło 162412 odwiedzających.
 
Zapraszam
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja