Za grzechy moje,
wady moje
za nie poukładany
mój świat
rachunki spłacać
będę sama
choćby to było
tysiąc rat
ty nie poniesiesz
żadnej winy
tamten
nie zapłaci też
sama odnajdę
czasu straconego
przyczyny
i powiem –teraz-
bierz co chcesz
zabrałeś czasie
już tak wiele
dzieciństwo, młodość
wszystkie sny
pokazywałeś
me słabości
wytykałeś
zmarnowane dni
walka z tobą
to utopia
nie mam na nią
więcej siły
zaczyna się już
odliczanie
bo dobre rzeczy
wszak już były

Aniele Stróżu
który obiecałeś
ze mną
i przy mnie
być
na długą chwilę
zapomniałeś
jak mi bez ciebie
trudno żyć
nie było cię
gdy upadałam
błędne decyzje
podejmowałam
nie obchodziłam cię
kiedy wątpiłam
kiedy grzeszyłam
nie powstrzymałeś mnie
nietrafione miłości
zawiedzione przyjaźnie
śmiałeś się?
pewno wagary
sobie zrobiłeś
z kumplami
aniołami
piwo piłeś
nie było cię
dziś, proszę cię
Aniele Stróżu
pod swoje skrzydła
mnie weź
otul chmurami
pociesz śpiewami
obiecaj niebo
nie zostawiaj mnie

Ja bardzo
jestem zmęczona
jesiennie
nazbyt sennie
myślę, że czas
mnie pokonał
zostawił mnie
poszedł dalej
beze mnie
ja taka udręczona
zapomniana
przez wszystkich
zasnęłabym chętnie
w twoich
szerokich ramionach
śniłabym o stokrotkach
i o niezapominajkach
we śnie zapach
byłby słodki
śmiejesz się
z idiotki

Spróbowałam dotknąć nieba
choć dotykać nie potrzeba
zawierzyłam obłokowi
obłok rozwiał się jak dym
za czarnym horyzontem
skryło się kwietniowe słońce
pogubiłam się w dotyku tym
szare, czarne czy błękitne
oczy deszczem zapłakane
tej wiosnę znów rozkwitnę
kiedy wyjdziesz na spotkanie
w pół drogi się spotkamy
most wiszący zbudujemy
po tym moście spróbujemy przejść
most się chwieje, dłoń schwycona
ciągnie nie w tę stronę
czy odnajdę wspólną drogę
która była wymarzona?
spróbowałam z tego mostu
ręką dotknąć nieba
ale ty mi powiedziałeś
dotykać nie trzeba

Mówiłeś,
że podarować
chcesz jej świat
mówiłeś ,
że w tym świecie
znajdziesz
dla was miejsce
mówiłeś ,
że kochasz ją
mimo jej wad
mówiłeś ,
że chciałbyś jej
więcej i więcej
twoje słowa
pachniały
jak kwiaty
w przezroczystym
wazonie
twoje słowa
się śmiały
śmiechem dziecka
perlistym
ona brała
całymi garściami
to, co niewyobrażalne
ona sobie już układała
to, co wcale
nie było oczywiste
to, co snem tylko było
to, co nigdy się
nie spełniło
jej przebudzenie
było zimne
najprawdziwsze
na świecie
w przebudzeniu
zrozumiała
że nigdy nie dojdziecie tam
gdzie spełniają się sny
nagle zrozumiała
że pragnęła za wiele
że nie ma już
miejsca na ziemi
bo każde jest zajęte

Jeszcze tylko
oczy zacisnąć mocno
by nie widzieć wokół
już nic , by nie widzieć
nie pozwolić ,by na nowo
płynęły łzy
jeszcze głowę podnieść do nieba
by wypatrzeć w niebie anioły
przywołać je tu do siebie
aniołów bardzo potrzeba
coś już było, coś się skończyło
pustka zimna, niezapełniona
jeszcze tylko zapomnieć ból
a potem znów wyciągnąć ramiona

Ten wiersz
dzisiaj skradłam wiatrowi
nie miej żalu wietrze
skradłam korale jarzębinie
co mam jesieni
ukraść jeszcze?
idę po barwnym kobiercu
liście pod stopami szeleszczą
we włosach ciepłe promienie
w oczach lata wspomnienie
i smutek…jesienny smutek
ta pora roku tak ma
na rzęsach niespokojnie drży
jesienna, samotna- łza
idę parkami, ulicami
z kasztanów mam naszyjniki
w uszach z jarzębiny kolczyki
zatrzymać chciałabym
ten czas
wtulić się
w twoje ramiona
wtedy mnie poznasz
tak , to ja
twoja jesienna już
dziewczyna

Mówiłaś
że pomalować
chcesz mu świat
mówiłaś
że w tym świecie
znajdzie się
dla was miejsce
mówiłaś
że kochasz
mimo jego wad
mówiłaś, że mało
chciałabyś więcej
i więcej
twoje słowa
dawały nadzieję
morską bryzą
go owiewały
twoje słowa
srebrzyście
się śmiały
I codziennym
szczęściem
pachniały
zasłuchany,
zapomniawszy
o całym świecie
słuchał, chłonął
te słowa i wierzył
wierzył w to ,
co nie do uwierzenia
nie wiedział
skąd miał wiedzieć
że to tylko
jej ulotne marzenia

Wyrzuć przez okno
jego pretensje i żale
niesnaski
złe słowa
wyrzuć,
nie żałuj wcale
za drzwi
wystaw walizki
pełne marzeń
niespełnionych
upchaj w nie słowa
bez pokrycia
nie marnuj
dłużej życia
zwróć mu kapelusze
buty i ubranie
niech zabierze
to wszystko
w innym kącie
niech stanie
dużo narosło,
nazbierało
zagraciło mieszkanie
oddychać swobodnie
nie pozwalało
nie żałuj
nie warto, nie trzeba
szkoda twego czasu
bo ten nie czeka
za moment, za chwil parę
zdumienie cię ogarnie
i odpowiesz już
sobie trafnie
dlaczego tak długo
pozwalałaś
sprawdzać na sobie
wytrzymałość człowieka

Ech, żeby tak
zasnąć na długo
przespać rozterki
zapomnieć,
że tak dużo brak
odrzucić wszystkie
złe literki, które
wiele zabiły, skreśliły
niepewność pozostawiły
potem w słonecznym blasku
obudzić się do nowych dni
wrócić do świata, do ludzi
nie pamiętać złych zaszłości
nie hodować w sobie złości
rozjaśnić oczy blaskiem
od dawna niespotykanym
nazbierać dobrych dni wiele
nowe literki ułożyć i kazać im
dobrej sprawie służyć
ech, żeby tak przespać
wszystkie zło
co się stało
zapomnieć na zawsze
wymazać z pamięci
że tak wiele
za wiele się chciało
już nigdy nie pamiętać
że tamto się nie udało

Wygładź proszę
czułymi palcami
wokół mnie
nocy czarny aksamit
kochaj mnie
jeśli możesz
bez granic
i rachunku
nie wystawiaj za nic
oblecz mnie
w księżyca poświatę
popłyń ze mną
chmurami nad światem
weź fantazje
moje przebogate
jako szczęścia
wiecznego zadatek

Gdybyś potrafiła
cofnąć się do wczoraj
albo jeszcze dalej
do pewnego wieczora
gdyby nie było dzisiaj
a jutro nie nadeszło
gdybyś nie odkryła
że może istnieć piekło
może spokojniej
by ci było
może to wczorajsze
na zawsze by cię urzekło
poszłaś o krok dalej
jeden mały krok
miało być wspanialej
miał to być ten rok
czy wypełni się teraz
czas, który przechytrzyłaś
czy droga, którą przebyłaś
coś nowego ci wyśni?

Moje życie
to łata na łacie
szycie,
fastrygowanie,
prucie
często dajesz mi
po łapie
a nie potrafię
od ciebie uciec
czepiam się ciebie
nieodparcie
chcę, abyś było
ze mną długo
a przecież często,
nader często
łzy przez ciebie
płyną strugą
często dajesz mi
noce bezsenne
szczęścia skąpisz,
dajesz troski
przecież mimo
smutku wielkiego
jesteś życie
takie radosne
i waniliowy
masz smak
nie umiem zwolnić,
ciągle w biegu
ścigam się z tobą
a ty szykujesz mi
nową ścieżkę
ochotę mam,
by pobiec wspak
może cię kiedyś
zgubię po drodze
nie załatwiwszy
większości spraw
nowa łata na sercu
przybędzie
I beze mnie
będzie trwał świat

Myślałam...
znasz moje sny
bardzo chciałam wierzyć
przez moment uwierzyłam
zbyt wysoko chciałam mierzyć
myślałam...
znasz moje niepokoje
nie znasz, nie rozumiesz
znasz inne , znasz swoje
nie podzielisz ich z moimi
ot, nieważne moje niepokoje
wiem, że inaczej myślisz
myśli twych nie odgadnę
może nie chcę, nie pragnę
wiesz co oznacza smutek?
czy kiedyś w życiu płakałeś?
czy pomyślałeś, że ktoś płacze
i często jest w rozpaczy?
nie odkryjemy szczęścia
w milczenie zamienią się słowa
zabraknie nam odwagi
by cokolwiek zaczynać od nowa

Gdy noc w moim domu zapada
każdego wieczoru tak bywa
mój kot przytula się do mnie
zaczyna mi bajki opowiadać
zamykam oczy, mruczenie kota
stwarza poczucie ciepła, którego
w życiu moim coraz mniej
dawno bym z tego życia uciekła
ale przede mną tylko jedna droga-
droga do mojego piekła
ty mi bajek nie opowiadaj
z kotem moim nie konkuruj
powiedz wreszcie prawdę
niech zawiruje, niech zaboli
może potem powoli pozwoli
wrócić do życia prawdziwego
i zamiast piekła, odnaleźć niebo
które kiedyś, dawno temu
sobie przyrzekłam

Nie pytaj czy pamiętam
nie pytaj czy wierzę
nie pytaj o czym myślę
po prostu bądź w potrzebie
nie zadawaj pytań
na żadne nie odpowiem
nie ma dobrej odpowiedzi
chociaż ich pełno w mej głowie
nie dociekaj, nie przypuszczaj
trwaj, jeśli masz dość siły
pozwól mi na oddech szeroki
bądź serdeczny, bądź miły
nie pytaj więc czy pamiętam
bo pamiętam wiele
pamiętam wiele szarych dni
czasami radośniejsze niedziele
pamiętam łzy serdeczne
i łzy rozpaczy słone
chciałabym, ale już pewnie
wspomnień nie dogonię
zacznę dopieszczać nowe
pogłaszczę dobrym słowem
pamiętam, pamiętać będę wiecznie
czy to cokolwiek zmienia?
chciałabym powiedzieć, że nie
ale czy warto
hołubić złudzenia?
tak, to wiele zmienia

Przyjacielu mój
niezawodny
przyjacielu
w tamten czas
niedobry, otępiały
twój czas i mój
był nie do przeżycia,
stworzyliśmy
własny świat mały
wystarczałeś za wielu
pocieszałeś
tuliłeś, tłumaczyłeś
niewytłumaczalne
pocieszałam
tłumaczyłam, tuliłam
nie było to banalne
dzisiaj oboje wiemy
to nie tak miało być
miało być na trochę
i miało być na niby
miało być
miło i spolegliwie
mieliśmy być szczęśliwi
ty w swoim świecie
ja w swoim
światów tych nic nie spina
nic nas przecież nie łączy
a wszystko nas rozdziela
więc dlaczego to boli?
w środku serca siedzi
znalazło wygodne miejsce
nazywa się tęsknota
w moich snach błądzi
żyć normalnie nie daje
a miało być na niby
a nie na za wcale
uwolnić się nie sposób
żyć bez tego trudno
zamykam oczy i myślę
a co będzie jutro?

Może ktoś mi
wytłumaczy
może ktoś,
nie ja,
zrozumieć zdoła
jak to jest
gdy za szczerość
płacą ci bólem
nie zrozumieniem
i zacięciem w sobie
wydaje ci się,
że obok ciebie
są bliscy ci ludzie
pokazujesz im
co w duszy twej gra
podajesz im
serce na dłoni
ale oni, właśnie oni
chcą widzieć
własny obraz twój
i z tym obrazem
utożsamiać marzenia
jak to jest,
gdy przyjaciele
mówią słowa
których nie zdołasz
zrozumieć
słowa piekące,
ironią podlane
i patrzysz
przyjaciel był
a jak by
nie było go wcale
przyjaciele chcieli,
abyś była
na ich modłę "ubrana"
tak sobie życzyli
i zostałaś na pustej
ulicy sama
chociaż chciałabyś
im powiedzieć
tak nie wolno
tak nie należy
będziesz długo
w milczeniu siedzieć
aż w słowo żegnaj
uwierzysz

Cichutko, cicho
coraz głośniej
odwaga nie wiem skąd
się wzięła
całemu światu dzisiaj
wieszczę
że nie chcę już
tak dalej żyć
Dajcie mi wszyscy dzisiaj spokój
do tyłu się obejrzę
jeszcze
postrącam z piedestału
blichtr
chcecie iść ze mną?
proszę bardzo
lecz myślę,
że nie pójdzie nikt
Dajcie mi wszyscy dzisiaj spokój
nie chcę kłamstw
i półprawd słuchać
ja przecież też mam
własne zdanie
nie chcecie szczerzy
ze mną być
to będę sama
niech tak się stanie
Dajcie mi wszyscy dzisiaj spokój
do ciebie też mam
kilka słów
wiesz o kim mówię,
tak, do ciebie
chciałam ci stworzyć
raj na ziemi
ale ty bardziej
kochasz siebie
i własne życie
w którym masz
poukładane
wszystkie sprawy
do czego byłam
ci potrzebna?
boję się myśleć,
że do zabawy
Dajcie mi wszyscy dzisiaj spokój
dla ciebie też mam
to przesłanie
wiesz o kim teraz mówię,
prawda?
chcesz tak wiele
naraz mieć
czy nie szykujesz
dla mnie piekła?
nakazy, zakazy,
ciągłe pilnowanie
tłumaczyć się już
nie mam siły
pomyśl,
czy właśnie tego chcesz?
lepsze byłoby już
rozstanie
Dajcie mi dzisiaj wszyscy spokój
i do was też mam
parę słów
tak, tak, do pani
i do pana
zapomnieliście już
jak sercem
patrzeć
na drugiego człowieka
gdy w końcu sami to pojmiecie
będzie za późno,
czas nie czeka
Dajcie mi dzisiaj wszyscy spokój

Na parapecie
doniczki z paprotkami
kot dostojnie
między nimi stawia łapy
taki z niego baletmistrz
ten pokój taki miły, zielony
tęsknię w nim za wami
za śmiechem
za beztroskimi salwami
za kaskadą słów
za marzeń lawiną,
tyle ich było
nie przypuszczałam,
że miną bezpowrotnie
gdzie jesteście wy,
za którymi tęsknię
gdzie zgubiłam drogę
która do was prowadziła
dlaczego nie umiałam
zagrać tej roli
którą życie tak niedbale
dla mnie napisało
może myślałam
że jeszcze mam czas
że każdy błąd
każde zaniechanie
naprawić zdołam
nie nazywam
swojej tęsknoty
dzisiaj nie wiem
za czym tęsknię
pewnie w myślach
spisałam was na straty
bo mając tak wiele
dziś nie mam nic

Nie potrafisz
iść do przodu
z tyłu słychać
odgłos kroków
coś cię
powstrzymuje
czujesz dziwny
niepokój
a za oknem ciągle pada deszcz
stoisz w miejscu,
zła decyzja
jeszcze nie rozumiesz
że to twoja
własna mielizna
ale los już wie
a za oknem ciągle pada deszcz
garb na plecach
ciąży coraz bardziej
nie udźwigniesz świata
zimą mówiłeś,
byle do wiosny
wiosną zaś szepczesz ,
byle do lata
a za oknem ciągle pada deszcz

Nie odeszłam
jeszcze
przytrzymałam czas
który minąć miał
bezpowrotnie
przystanęłam z boku
i patrzyłam
poszarpane serce
i myśli tysiące
myśli złe, rozpaczliwe,
niewierzące
tak nagle gaśnie słońce
nie odeszłam
jeszcze
zatrzymałam krok
w pół drogi,
może nie powinnam
ale zasłuchałam się
w melodię
nowych słów
byłam to sobie winna
czy nowe słowa
są prawdziwsze
czy wzbogaciły się
o doświadczenie
czy serce potrafi
zabić żywiej
w takt nowych słów?
nie odeszłam
bo chociaż te poprzednie
pozbawiły mnie złudzeń
i bolały bólem
nie do wymówienia
to może się naprawiły
może się nauczyły
może zatrzymają mnie
we wspólnym śnie
nie odeszłam

Chodź ze mną
do parku
wiem, wiem
przecież wiem,
że ciągle się spieszysz
gdzieś pędzisz,
ktoś na ciebie czeka
a ja patrzę na
nie swojego człowieka
podaruj mi, obiecaj
zatrzymaj się
na jedną chwilę
naucz się
ze mną cieszyć
usiądź przy mnie
na ławce
schwyć w ręce
motyla
uśmiechnij się
serdecznie
może to będzie
ta chwila
w której bieg
swój zatrzymasz
pomyślisz co ważne
dokąd chcesz iść,
gdzie zajdziesz
co chcesz znaleźć,
co znajdziesz
może wreszcie
zrozumiesz
co zrobić należy
co w dłonie
schwycić mocno
i nie oddać nikomu
może w tym
urokliwym parku
odnajdziemy
zagmatwaną drogę
ale jednak drogę
do naszego domu

Jeszcze
nie zapomniałam
nie zapomnę
bo wiem
że zapomnieć
nie można życia ,
którego już nie ma
które było prawdą
ale...
może legenda
jeszcze trwa
może życie
kryje dla mnie
tysiąc niespodzianek
kto odgadnie
którą z nich
pochwycę
która z nich
przywróci mi życie
która sprawi,
że serce
mocniej zabije
i która mi pokaże
że jeszcze żyję
ale...
przecież znalazłam
odkryłam wyspy
szczęśliwe
czepiam się brzegu
rękami obiema
nie wypuszczę z rąk
złotej nici
która dwa
serca połączyła
która myśli
zjednoczyć potrafiła
ta legenda
to nie bajka
to prawda,
którą odkryłam
widzisz?
ta złota nić jest mocna
popatrz,
wiatr największy
jej nie zerwie
popatrz,
złoto mieni się
od tęczy
barwy zabiera
nie zerwiemy
tej nitki
jeszcze nie teraz
jeszcze dzisiaj mówię…nigdy
Dziwni przechodnie
późnym wieczorem
do domu im niespieszno
tam nikt nie czeka
idą przez noc samotnie
na powrót dla nich
do pustych domów
za wcześnie
pociągi ich dawno odjechały
na stacji stoją i patrzą w dal
to nie są
spóźnieni pasażerowi
to tylko ci
którym czegoś jest żal
późni przechodnie
szamocą się jak w matni
obok przemknęła miłość
a oni znów ostatni
nigdy się nie dowiedzą
co by było… gdyby
gdyby w czas przystanęli
gdyby się uśmiechnęli
spóźnieni na życie
przechodnie

Czekam na
takie spojrzenie
gdy pod ciężarem
się uginam
co da mi siłę
i pewność
że w nicość
się nie zamienię
czekam na takie
słowo
przyjazne
sercu miłe
powstrzymujące
tok smutnych myśli
dające radosne chwile
i czekam na
taki uśmiech
ten jeden
tylko dla mnie
który sentyment
dawny zbudzi
zanim całkiem
osiądę na dnie
czekam na
czyjeś silne ręce
co z kolan
wstać mi pozwolą
i już niczego
nie chcę więcej
niech tylko
wspomnienia nie bolą

Jak to jest
gdy coś niespodzianie
oczy ci otwiera
i robią się
takie duże
przestraszone
z zadziwienia
lepiej, żebyś
nie wiedział
ta wiedza we mnie
pozostanie
może się z nią
dogadam
może zrozumiem
chociaż tu i teraz
tylko wątpliwość
i wahanie
a do zrozumienia
daleka droga
droga, której
przebyć nie chcę
przebyć nie mogę
za mocno
zabolała wiedza
której miało nie być
myślałam naiwnie
że to mnie nie dotknie
dotknęło, zawirowało
może zbyt pochopnie
tłumaczeń nie ma
bo być ich nie może
teraz ja wyruszę
w jakąś inną drogę
dziś odpowiedzieć mogę
na swoje pytanie
we własnym
wierszu zadane
jak się czuję
gdy niebo
spada mi na głowę

Rozszalały się
słowa niezrozumiałe
pocięły, zniszczyły,
zwariowały
podzieliły na części
świat mały
jedyny jaki miałam
jedyny jaki kochałam
świat o którym
myślałam , że zawsze
będzie ze mną
taki bliski , ciepły
nie ma mego świata
wszystkie szczęścia
z niego uciekły
nie wierzyłam
bo uwierzyć trudno
że słowo zniszczyć,
zabić może
nawet marzenia
minionego lata
modlitwa
nic nie załatwi
nie można prosić
mój Boże
nikt tam wysoko
nie wysłucha
maluczkich zostawiono
samych sobie
a jadowite słowa
nienawiścią przepojone
sączą się wciąż
bezgłośnie i żadne
nie jest trafione
zaprzeczam im,
nie słuchają
chcę się bronić,
nie pozwalają
z lawiny tej już nic
zrozumieć nie potrafię
jest zadziwienie
ogromne zdumienie
że chociaż
to tylko słowa
ranią i zabijają
wciąż mocno
i ciągle od nowa

Kim jesteście
wszyscy,
którzy
tak łatwo
rzucacie
w drugiego
człowieka
kamieniem
ręka wam
nie zadrży
sumienia
nie macie
osądzacie
nie znając prawdy
jesteście
zbyt leniwi
aby książkę
z cudzego
życia przejrzeć
tak łatwo jest
wydać opinię
o sprawach
o których pojęcia
nie macie
zatrzymajcie
w pół drogi
myśli złe
i swe czyny
cofnijcie się
dwa kroki
popatrzcie
was tam nie ma?
w was sama biel?
a może
wybielacie własne sumienia
innych obrzucając błotem?

Wracam do ciebie
coraz częściej
w zamyśleniu głębokim
w niewidzącym spojrzeniu
w powracaniu
do miejsc ulubionych
im więcej dni mija
tym powroty częstsze
nie wiem
dlaczego tak się dzieje
i nie skończył się żal
dlaczego coraz więcej
we mnie buntu
może to tylko
sny powracające
może patrzenie
niewidzące w dal
czy dopiero
po tak długim czasie
odkrywam
że byłeś najważniejszy
że nie będzie miłości
takiej- jaka była
że nikt tak
przytulić nie potrafi
i nikt nie potrafi
zrozumieć
tak jak ty
duszy mojej głupiej
duszy niedzisiejszej

Potoczyły się życia na pozór nienagannie ... były lekcje do odrobienia ... w mozole odrabiane
miało być pięknie , szczęśliwie, wspaniale ... wyszło na koniec nie tak ... czegoś w tych
życiach zabrakło ... coś za szybko zgasło ... coś się skończyło ... chociaż ci, co wokół nas
mówią, że całkiem miło jest i było ... ale w nas tęsknota dziwna siedzi za czymś, co na
wyciągnięcie ręki zdawałoby się jest ... najtrudniej tę rękę wyciągnąć ... czas krzywi swą twarz i odmierzając zegarów wskazówki tyka i zgrzyta ... a ty odczytując to nierówne tykanie wiesz, chociaż to boli ... że już niczego ... nie dotkniesz ... nie spróbujesz ... będziesz tkwić w tym,
co jest wytrwale przez innych hołubione od zbyt za dużo lat ... zgadzasz się ... przytakujesz ...
chociaż wiesz ... chociaż czujesz ... że w innym miejscu jest twój świat.