* nasza 2007 * - Wczoraj - dzisiaj - jutro
 
Moje miejsce na ziemi
Życie to kosmiczna podróź
Takie sobie... na Cztery pory roku
CZAS- wróg mój i sprzymierzeniec
Wszystko płynie
Dni zwyczajne- dni świąteczne
Spróbuj dotknąć nieba
Wczoraj - dzisiaj - jutro
Jesiennie...
Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?
Moje historie. Filozofia pana P.
Przemijanie
Kot i pies w jednym domu
Teksty zapożyczone
Drobiazgi
 

Wczoraj - dzisiaj - jutro

   
    
 
Miałam tyle marzeń … pragnień skrojonych na swoją miarę …chciałam opowiedzieć… nie słuchaliście wcale … cicho mówiłam do siebie … głowy nie podniosłam… wiedziałam …słowa nie padną na podatny grunt … i nagle zaczął narastać we mnie bunt … dlaczego nikt mnie nie słucha?...dlaczego moje pragnienia są tak mało ważne?...dlaczego muszę się nagiąć , choć wcale tego nie pragnę … podniosę głowę… spojrzę prawdzie w oczy … już nie chcę waszej wiary … moja siła jest w tym co czynię … wychylać się ze mną  nikt nie musi wcale … będę silna i pójdę prostą drogą do mojego celu … nie muszę iść z nikim …wspólnie?...  to chyba nie po drodze … w tej wędrówce ku gwiazdom … własne szczęście na szali położę…

       
      

Słowo za dużo....słowo za mało…niby nic , fraszka, drobiażdżek…życie się pokomplikowało - ważne jest słowo każde…NIEDOMÓWIENIA - tajna broń - rani, kaleczy i dobija - przed ostrzem jej - panie- chroń…pamięć o niej nie mija…słowo za dużo?... jeśli piękne…nigdy dość czułych dobrych słów…a jeśli tama złości pęknie- wstrzymaj lawinę, nic nie mów…za mało źle, za dużo źle…słowa już odpłynęły w dal…nie powiesz „tak”, nie powiesz „nie”…będzie radość , będzie i żal…słowa stworzyły obraz nasz w życiu codziennym, w necie…ile słów weźmiesz , ile dasz - "w słowach mnie odnajdziecie”…ze słów ulepiony każdy z nas, które rozdaje jak podarki…nieubłaganie pędzi czas - pora nakręcić znów zegarki …


 


stąpam teraz jak kot po posadzce , na pazurkach mocno wysuniętych , już nie poddam się żadnej zasadzce
poskładałam wszystkie elementy...

 

2019r.

Ciągle chłodno ... wilgotno ... szaro...i wiatr na wylot wciąż przenika… budzę zapomnianą i starą myśl z pożółkłego pamiętnika … a tam zapisałam przed laty …wiosna … nadziei czas i marzeń ... i ponosiłam same straty… zbyt wiele było wyobrażeń … już koryguję … już planuję ... skreślam… odrzucam nierealne … marzenia już przyziemne snuję… mniejsze … co nie znaczy - banalne… takie na moją własną miarę … które mnie opromienią szczęściem… mam takich marzeń jeszcze parę...tematem – ty - życie - jesteś najczęściej…




Nie odchodź jeszcze... jeszcze jasno… czekaj, aż wszystkie zorze zgasną…czekaj, aż mrok podpłynie pod próg…. może wtedy odejść będziesz mógł?... nie , nie odchodź teraz – wieczorem… wybierz inną ,wybierz lepszą porę… wieczór trzeba utulić do snu... kołysankę cicho nucić mu... nie , nie odchodź w nocy, w ciszy mroku , bo zawrócisz do mnie w pół kroku... gdy usłyszysz, jak serce szalone bije tak, jakby było dzwonem… nie, nie odchodź… jeszcze nie teraz... teraz mi siebie nie zabieraj - ja istnieję tylko dla ciebie… dawno tak zapisano w niebie …no i widzisz , widzisz moje szczęście , każdy czas jest zły na odejście… więc najlepiej chyba się stanie, gdy na zawsze ze mną zostaniesz…moje życie…




Kiedyś znajdę...i czas...i ochotę na porządki duszy generalne…zapamiętam wszystkie myśli złote - a zapomnę prognozy fatalne…kiedyś....znajdę czas i taką pewność , która z lat przeżytych się rodzi…myśli znów ogarnie lekkość i zwiewność gdy w łąkowym kwieciu będę brodzić…kiedyś…może…będę miała ochotę - życiem znów się zachwycać…w zawody będę szła z wiatrem a świat stanie się barwnym teatrem…kiedyś…kiedyś nawet zapłaczę, że tak szybko w życiu mijałam…kiedyś nawet wrogom wybaczę, że kąsali gdy ja się chwiałam…



Położyłam na szali szczęścia dwa … dołożyłam  dwa zachwyty … jeszcze rozterek kilka i wahań bez liku … dwa uśmiechy i dwa słowa najczęściej słyszane … i trochę bezgłośnego krzyku … i jeszcze… dobrowolnie…uwierzysz?... dwie gorycze… waga w miejscu stanęła … nie drgnęła … ważyć to wszystko od nowa?...jedno szczęście, hen, za horyzontem skryte… jest tam,  wiem o tym, ale mocno ukryte … drugie szczęście mogę ręką wyciągniętą uchwycić … ale ręka drży … czy to szczęście można nazwać życiem?... jeden uśmiech serdeczny, głęboki … pasuje do mojej chmurno-uśmiechniętej twarzy … drugi bardziej schowany … jak odpowiedzieć na ten uśmiech zachwytem?... i…popatrz…szczęście na wadze drży …raz w jedną, raz w druga stronę… a życie sobie z nas kpi … i pędzi jak szalone … odróżniać złe chwile od dobrych to cały życia smak … inaczej ich nie poznasz …bo taki jest nasz świat...






W tej historyjce , jak świat starej - zdarzyła się tuż, niedaleko - oni tworzyli piękną parę siedząc nad szmaragdową rzeką … mówili takie czułe słowa … jedli poziomki...śmiech rozbrzmiewał …to ona - to on ją - całował … w zadumie stały stare drzewa... kochasz? kocham ... wciąż wyznawali … nienasyceni i w zachwycie … motyle nad nimi fruwały -
i tak być miało całe życie … ale jesienne przyszły słoty, z drzew pospadały wszystkie liście, prysnął bajeczki wątek złoty... chłodem powiało ... wokół mgliście…kocham...? kiedy zęby szczękają ? mówić komuś okrytemu szronem...? - w bajkach wtedy do domu wracają.
Choć i bajka może być domem…




A na tej półce
Na drewnianej półce
W pomarszczonej
Bezbarwnej bibułce
Zawinięte
Przed okiem ludzkim
I schowane
Nawet przed sobą
Wszystkie pragnienia
I marzenia
Już się nie spełnią
Nie dodadzą skrzydeł
Już czas
Dziwnie skręcony
Nie pozwoli
Na spotkanie przygody
Kurz osiądzie
Na półce drewnianej
Chichot szyderczy dochodzi
Nie dla wszystkich
Życia spełnienie
Wiatr wiosenny, jesienny
I zimowy ochłodzi
Czoło gorące
I wargi spierzchnięte
Które nie powiedzą więcej
Słów w nadzieję ubranych
To boli,
To ciągle jeszcze boli
Ale cichutko i powoli
Czas miłosierny
Zapomnieć pozwoli
Że kiedyś
Chciało się tak wiele
W tak dużo się wierzyło
I kiedy po miesiącach
Po latach kilku
Wzrok ku półce
Drewnianej powędruje
To po tych latach
Dniach beznadziejnych
Już serce i dusza
Niepokoju i bólu
Nie poczuje





 

Chodzę ulicami
po obcym mieście
kiedy stanie się
bliskie wreszcie?

ciężko przebić
mur z obojętności
w tym mieście
które mnie gości

miasto, które zostało
daleko poza mną
też stało się obce
więc gdzie jest
moje miejsce?

drzewa, rzeka
jeziora
tak samo wyglądają
ale zmierzchy
poranki, wieczory
wschody
zachody słońca
inne zapachy
i barwy mają

tam mogłam
pobiec po rosie
uśmiechać się
na powitanie
tu jestem obca
nietutejsza
i tak na zawsze
zostanie
tam pozostały
cmentarze
i ci, co odeszli
w niebyt
tu czytam obce
nazwiska
i nic za serce
nie chwyta

miasto niedawno
poznane
nie zna mnie
wcale
a ja potrzebuję
życzliwości
uśmiechu
dobrego człowieka
przyjaznego spojrzenia

mijają kolejne dni
i...nic się nie zmienia…


 

 

Uczyłam się ciebie

długie lata

na pamięć cię umiem

teraz nie wiem

co zrobić z tą wiedzą

gdy zniknąłeś

z ostatnim

wiatru poszumem

po co była

ta cała nauka

po co

ciałem i duchem

po co

wzrokiem i słuchem

szłam za tobą

krok w krok

byłeś w każdym

moim marzeniu

zimą, wiosną, latem

czy zostaniesz?

tak, zostaniesz

ale tylko

w moim wspomnieniu



Łańcuch życia
niestabilny
bywa bardzo
co jakiś czas
ogniwo
słabsze pęka
wtedy
smutek i rozpacz
ogarnia cię
o dobrym
przestajesz już
pamiętać


a przecież
dobro wciąż
w nas tkwi
walczyć

też potrafimy
umiemy zamknąć
niechciane drzwi
i cieszyć się
chwilami
czasami serce się
buntuje
w myślach pustka,
nie ma nic
a jednak
póki człowiek
jeszcze czuje
chce być
aktorem na scenie
a często pozostaje
jako widz
 

nie pomoże
tęcza na niebie
nie pomogą
błękitne obłoki
w łańcuchu życia
coraz częściej
słychać zgrzyt
boisz się
myślisz

to  starości chwyt

co z tego

że ogniwo pęknie

to tylko chwila

a potem…
potem

znów jest pięknie


Zaufać ci całkowicie

umiałam

powierzyć ci swoje życie

chciałam

kochać cię bezwarunkowo

kochałam

uwierzyć w każde słowo

sprostałam

a ty?

pokochać bezgranicznie

umiałeś

mówić czule i tkliwie

chciałeś

codzienną radość i ciepło

dawałeś

wiarę we mnie i ufność

miałeś

bogaci jesteśmy oboje

ten świat

dla nas

stworzony

mamy przecież siebie

ty i ja

w życiu ułożonym

 


      

Pamiętasz?

była taka noc,

noc spadających gwiazd
otworzyłaś okno na oścież


próbowałaś
nie zasnąć tej nocy
pomyślałaś,
szczęściu pomożesz
chociaż raz


wiem
,życzenie
nie z tych
co się spełnią
ale gwiazd na niebie
zatrzęsienie
z tymi gwiazdami

życzenie ma szansę
spłynąć na ziemię
do ciebie


złoty deszcz 

da ci nadzieję
pozwoli

na marzeń spełnienie
tylko pomyśl

czy na pewno
tego chcesz
czy na niebo
rozgwieżdżone

jesteś gotowa?



 

Bije serce

twoje, moje

biją serca dwa

muszą tak bić

z przyzwyczajenia

 

patrzą oczy

twoje, moje

patrzą w dal

jakie to spojrzenia?

 

płacze dusza

wyje dusza

życie dawno

tego szlochu

nie słyszało

dłonie, ręce

twoje, moje

powietrze
schwycić

w dłoń

to za mało

 

słowo twoje

moje słowo

niknie w dali

czy pamiętać

będziesz ty

czy pamiętać

będę ja

co te serca dwa

sobie opowiadały?



 

  
Odnalazłam ciebie
bardzo prosto
kątem oka
spostrzegłam,
że to ty
nie pamiętam
czy to było zimą,
czy już wiosną,
pora roku?

 
a jakie to ma
znaczenie?
uchwyciłam
twoje spojrzenie
i wiedziałam
zostaniesz ze mną
na zawsze
odnalazłam cię
w ludzi tłumie
byłam pewna
już cię nie zgubię


odnalazłeś mnie
niespodziewanie
byłeś pewny,
że ja to ja
ta pewność już
na zawsze zostanie
odnaleźliśmy się
i ta chwila ciągle trwa



 

Planeta na
której żyjemy

to nasza planeta
wspólne słońce
nam świeci

śpimy pod
jednym niebem

jeden księżyc nocą

drogę nam wskazuje
te same gwiazdy

świecą nad nami
a my ciągle

jesteśmy sami


ludzie mówią
i wiedzą co mówią
nie ma w życiu

nic gorszego
niż miłość

bez wzajemności


a ja mówię

i wiem co mówię
że to jeszcze

nie najgorsza
z miłości

najbardziej boli

miłość taka
gdy się kochają

dwa serca
szczerze, serdecznie

radośnie
i chociaż śpią

pod wspólnym niebem
to dzieli ich

ocean uprzedzeń
i granica

której nikt
nie pilnuje


wiedzą te serca

pełne miłości
że mogą płynąć

tylko
w jedną stronę

w stronę nicości
 


Są wielkie szczęścia
dla wielkich ludzi
i małe radości
dla tych zwykłych


są małe łzy szczęścia
dla wybranych
i szloch przerażony
dla przegranych


ci wielcy
bywają w świecie
nie ima się ich
znojny trud
ci mali
skurczeni, zziębnięci
zmartwień mają w bród


wielkim trafia się
wszystko
i marzenia się im
spełniają
ci mali
przestali już marzyć
sił na marzenia
nie mają



 

Miły mój

mam  prośbę małą
posłuchaj
kochaj mnie za nic
kochaj bez warunków
kochaj bez granic
jeśli potrafisz i zechcesz
a ja oddam ci
serce  w podzięce


miły mój
mam prośbę małą
nie żałuj słów
dobrych, najlepszych
słów tylko dla mnie
wymyślonych

czasami
kup mi czekoladki

czasami
bukiecik mały,

bądź tylko dla mnie
gdy deszcz pada
dzień cały

i gdy słońce
ziemię ogrzewa


nie odchodź
zbyt daleko

i na zbyt długo
nie odchodź,

a gdy odejdziesz
nie zapominaj,
bo ja od razu
tęsknić zaczynam
i czekam z ciepłym
czułym gestem
i uśmiecham się
bo przecież
dla ciebie jestem



 

  
Podzieliło się serce
na części kilka
przełamało się na pół
dzielić serca nie można
oddajesz je całe
drugie zatrzymujesz w zamian
 

byłam z tym sercem swobodna
myślałam, kochać mogę cały świat
tyle miejsca w swym sercu mam
tyle kącików ukrytych
nie starczy mi do przeżycia lat
aby wypełnić zakamarek każdy
aby sprawdzić, który jest ważny
 

nagle, niespodziewanie

serce pękło na kilka kawałków
jak lusterko , które nieopatrznie

z rąk się wymknęło
teraz nie wiem
co zrobić z sercem podzielonym
nie potrafię mu pomóc
pogłaskałam to serce

zdziwione podziałem
nierozumiejące co się stało
zapytałam swej duszy
milczała zaskoczona
chociaż
  rzadko się odzywa
to teraz milczy uparcie
ta dusza  udręczona
na pytanie nie odpowiada
 

podpowiedzi znikąd

nikt nie wie
co zrobić z
sercem podzielonym
co zrobić,
  kiedy inne serca
szarpią na swoje strony
patrzę zdumionymi oczami
i piszę ten wiersz szalony
 


Gdy pozory
przeciw mnie
gdy ogarniać cię
chce gniew
czy zaufasz mi
na wszystkie
dalsze dni?


gdy na twarzy
jesień już
życie pełne
głupich burz
czy pokochasz
mnie? jeśli
zgubię się
gdzieś w tłumie
czy odnaleźć mnie
dziś umie
miłość twa?


kiedy życie
mnie dobije
rozpacz radość
mi zabije
czy ochronić mnie
dasz radę dziś
przed życia
każdym złem?


gdy na wszystkie
te pytania
odpowiadasz - tak!
to ja pytam
czy istniejesz
czy to tylko
mi się śni?



 

Nie mogę iść w dalszą drogę
jeszcze nie teraz
jeszcze zostawić nie mogę
spraw niezałatwionych
spraw nabrzmiałych od łez


supły muszę porozplątywać
odpowiedzieć na pytania
których nie zadaliście
jeszcze pozbierać ubrania
i wszystkie zeschłe liście


jeszcze rachunek sumienia
przed lustrem
spoglądając na siebie

ze smutkiem
do końca doprowadzić
jeszcze zrozumieć
dlaczego nic
           
nie mogło się uładzić


jeszcze list napisać
chociaż adresat
od dawna nie czeka
jeszcze spojrzeć w oczy
prawdziwego człowieka
który przetrwał tak wiele
chociaż lekko mu
            

ze mną nie było
 

jeszcze tyle
           
zostało do zrobienia
to zły czas dla mnie
listopadowy czas
on całą perspektywę
           
mi zmienia

 

Byłam na wasze żądanie
na każde zawołanie
na płacz byłam i koiłam
wszystkie wasze tęsknoty


z wami ciągle byłam
żale rozdrabniałam
kłopoty naprawiałam
tak myślałam


ile miałam do dałam
a, że niewiele miałam
raczej wszystko oddałam
prosiłam tylko o uśmiech
o gest serdeczny
to niewielka zapłata
gdy sąd ostateczny


świata nie naprawiałam
zdeptana i umęczona
podnosiłam się sama
ciągle i stale 
nowe marzenia ubierałam
wierzyłam, czekałam
z pustką pozostałam
mimo to cały czas
na warcie dla was stałam



 

Nocą, kiedy gwiazdy
i księżyc na niebie
kiedy nikt
nie zagląda do okien
dwa serca do siebie
szeptem mówią
snują historię,
której nie przeżyją


nocą tworzą
swój własny świat
sprzedają dla siebie
swoje marzenia
wszystko jest
takie proste
słowa cichutkie
same płyną


nocą wierzą, że nie ma
jutrzejszego dnia
wierzą, że żyją po coś
i modlą się
te serca samotne
aby złe wspomnienia
zostały za oknem
a historia ich życia
zataczając koło
pozwoliła zabłysnąć im
na nowo


a potem nagle
sen przychodzi
w niepamięć
zapadają marzenia
nie pamiętają
o słowach szeptanych
budzą się rano
w swych światach
zadbanych


nie pamiętają
co sobie mówili
już nie wiedzą
o co się modlili
I tylko pustka
w sercu przypomina
że była taka
nocna godzina
w której zdarzyć się
mogło wszystko


  

Nie przeklinam

swego losu

jeszcze gorszy

mógłby być
już nie krzyczę,

mówię coraz ciszej
w ciszy też można

przecież żyć


kwiatów już

nie zabieram z łąki
niech inne oczy

cieszą też
już nie gonię

za ulotnością chwili
nie narzekam

gdy pada deszcz


już nie oceniam

pochopnie ludzi

częściej wybaczam

im potknięcia
wiatr częściej

głowę mi studzi

i częściej życzę

ludziom szczęścia


potrafię też dochować

niejedną tajemnicę
po co miałabym

potem żałować
że nie powierzyłam

ich drzewom


i tylko kochanie

we mnie zostało
kocham wszystko

co muszę i chcę
to przecież

wcale nie jest mało
dzisiaj o tym

dobrze wiem 



 

Jaka to miłość?
czym jest miłość?
pytania ciągle
bez odpowiedzi
sobie chciałabym
odpowiedzieć
cierpieniem
odpowiedź
w głowie siedzi


czy miłość ma
barwę i smak?
dla jednych nie
dla nas - tak
czy twoja miłość
ma hojność i gest?
tylko wtedy
gdy to miłość jest


powiedz mi
pytanie mnie uwiera
czy dla tej miłości
potrafiłbyś
czy byś mógł
porzucić każdą
z własnych dróg?


i pójść tam
gdzie drogę ci wskaże
nie za swoim,
a za jej drogowskazem?
swój los,  marzenia swoje
na jej ołtarzu złożyć
i zachwycać się
jej pięknem ,
do końca dni z nią dożyć?



 

 

 

Wokół mnie noc
ciemna jak aksamit
bałabym się
ale obok jesteś ty
delikatnie wygładzasz
czerń między nami
jest tylko jedność
jesteśmy my


w tę noc
niebezpieczną i ciemną
bądź tylko dla mnie
bądź ze mną
takie bliskie i ciepłe
twoje dłoni
w ciemności oczy
jak węgle dwa
noc w tych oczach
na pewno utonie
niech ta noc
nieprzerwanie trwa


Stary człowiek
przeprasza, że żyje
miał swoje życie
zostało niczyje
wymawiają mu
że darmo
pieniądze bierze
miejsce komuś
zajmuje
cierpieć nie chce
a przecież cierpi       
stary człowiek
ciągle przeprasza
że jeszcze żyje


łzę z oczu ociera ,
krok chwiejny,
wiele mu doskwiera
już chciałby odejść
na wartę wieczną
tam go jeszcze nie chcą
tu nie obchodzi nikogo
oczy w siateczce
zmarszczek
nie chcą ani widzieć
ani chcieć...kogoś



 

Kobiety smętne
zagubione
potrafią płakać
w samotności
kobiety życiem
znużone
nie oczekują już
miłości

kobiety przez życie
zdradzone
nie pokochają już
świata
nie raduje ich
wiosna
nie czekają lata

kobiety życiem
zniszczone
oddały to ,co
najlepsze
nikt nie chce ich za
żony
co je czeka
jeszcze?

kobiety smutne
zgarbione
nie chcą niczyjej
litości
zepchnięte na dno
zapomnienia
kobiety płaczą
w samotności


Miałam cię na zawsze
już cię nie mam
czy to jest możliwe?
to był temat
na miłosny poemat
na życie całe
na dni, lata
szczęśliwe


miałam cię
to  przeszłość
to wszystko już było
nie umiem się
pogodzić
że ty
że twoja miłość
że wszystko co piękne
z mego życia odchodzi


miałeś mnie
zawsze mieć będziesz
bardzo cię kochałam
pójdę, choć nie chcesz
pójdę za tobą wszędzie
sama tak wybrałam



 Modlitwa moja
taka prosta
nie używam do niej
wielkich słów
daj mi proszę
boże ile możesz
uniosę wszystko
bez zbędnych mów
każdy ciężar udźwignę
dzień zwykły i niedzielę
kłopotów się nie boję
wszak miałam ich już wiele
tylko pozwól mi jeszcze
wiem, wiem, każdy tak prosi
ale ja pokornie wyznaję
że moje życie próżni nie znosi
nie załatwione do końca sprawy
nie przegadane ułomności
pozwól mi panie na dokończenie
to moja droga do wolności



Dziwni przechodnie
późnym wieczorem
do domu im niespieszno
tam nikt nie czeka
idą przez noc samotnie
na powrót dla nich
do pustych domów
za wcześnie


pociągi ich
dawno odjechały
na stacji stoją
patrzą w dal
to nie są
spóźnieni
pasażerowi
to tylko ci
którym czegoś żal


późni przechodnie
szamocą się w matni
obok przemknęła miłość
oni znów ostatni
nigdy się nie dowiedzą
co by było… gdyby


gdyby w czas
przystanęli
gdyby się
uśmiechnęli
spóźnieni na życie

przechodnie



 

 

Zabijasz mnie powoli
odsuwasz się 
ode mnie 
każdego dnia
obojętność twoja
tak bardzo boli
a rozpacz sięga dna


patrzysz na mnie
i mnie nie widzisz
niewidzialną się stałam
jawnie z miłości szydzisz
tego się bałam


kiedyś byłam twą muzą
słońcem w twoim życiu
razem było nas dużo
dziś jestem w ukryciu


nie zabierasz mnie
na wernisaże
spacery dawne
też nie dla nas
odkrywam twoje
nowe twarze
i odkrywam
że to nie mój czas


a przecież
nadal jesteś
moim szczęściem
siódmym niebem
jeszcze nie potrafię
nie umiem wyobrazić
dalszego życia bez ciebie


 

 

Książka od paru dni
otwarta na tej

samej stronie
gazeta spadła

na podłogę
nie przeczytana
szklanka z herbatą
zimna
nie dopita
a ona

wpatrzona w okno
nie dzisiejsza

bezbronna
samotna kobieta


telefon od dawna

nie dzwoni
listonosz listów

nie przynosi
książka

przestała bawić
a pies na spacer

nie prosi
bo nawet psa

nie ma
ubrać się?
dla kogo?
wyjść z czterech ścian?
dokąd i po co?
samotna kobieta


 


Wciąż i wciąż

w myślach odtwarzam

twojego ciała kształty

błądzę rękoma, dotykam

ciągle  to powtarzam

 

zapominam

że wspomnienie zblakło

wmawiam w siebie

że widzę wyraźnie

a przecież jesteś  daleko

widzenie z dnia na dzień słabnie

 

kiedyś znałam na pamięć

każdy rys, każdą
zmarszczkę twej twarzy

oczy zamykam mocno

wierzę , że
znów się przydarzy

dotknięcie, spojrzenie

serce gorące i oczy płonące

 

twoje serce jest zimne

wzrok w bok skierowany

mnie pozostały myśli

i tylko takie stany

gdy w zawieszeniu
przeżywam od nowa

najczulsze gesty
i najpiękniejsze słowa

  


 

Otworzyłeś przede mną świat
świat bajeczny, kolorowy
zabroniłeś nam liczyć lat
i dałeś tak wiele swobody


nauczyłeś chodzić po łąkach
pełnych najwonniejszego kwiecia
przestałam się przez życie błąkać
miejsca szukać po świecie


bo znalazłam, bo zrozumiałam
nie na darmo mnie odszukałeś
cud, że ciągle nadzieję miałam
i wiarę, wszak mi ją podarowałeś


nie zmarnuję tego podarku
zerwę dwa najpiękniejsze kwiaty
jeden sobie, by na zawsze pamiętać
drugi tobie, by na zawsze
zostały w nas bajeczne światy
 


 

Niedziela z czwartkiem się myli
chwila podąża za milionem chwili
trzeci dzień nieprzerwanie pada
jakaś niemoc ogarnęła mój świat 

 

czwartek z niedzielą nie pogada
nadziei i jasności ciągle brak
miały być takie piękne dni
a z mego życia odchodzą i odchodzą


nawet nie widzę, kiedy zamykają drzwi
coraz mniej tutaj, coraz więcej tam
korowód cieni zastygłych przy mnie tkwi
coraz częściej zapominam czyjąś twarz


w albumie szukam starego zdjęcia
to przez ten grudniowy deszcz
otoczyłam się cieniami , ot takie pojęcia
i tylko cienie otaczają mnie


już nie wiem czy na jawie,
czy we śnie,
przestało padać
niedziela z czwartkiem może pogada
cienie zszarzeją, pójdą precz
a ja pokocham w końcu deszcz

 



  

Jedno światełko zapalone
nie rozproszyło mroku
drugie światełko lekko drży
mrok coraz głębszy
otula mnie


cienie tańczą na ścianie
wypisują słowa nieznane
nie chcę czytać tych słów
nie chcę płakać znów


przytuliłam do siebie psa
przytuliłam do siebie kota
radio cichutko gra
rozprasza cienie


w głowie myśli tysiące
słowa układne i szalone
słowa dobre i łzami słone
oczy przymknięte, nie chcą
widzieć tego, czego nie ma



 

Czym jest zapominanie
kiedy wszystko jeszcze
takie świeże
to zapadanie się
w sen zimowy
i wiedza, że tego nigdy
na pewno się nie ubierze


czym jest westchnienie
gdy tylko ono pozostaje
to budzenie się każdego ranka
i coraz mniej chętne wstawanie


czym jest tęsknota
gdy nie wiesz za czym się tęskniło
czym jest świadomość
że pragnienia już na uwięzi
i niepostrzeżenie przestało być miło


zapominanie , to wiedza bardzo bolesna
o tym, że powrotów być nie może


czym jest gaszenie ognia
kiedy płomienie
 w górę strzelają
to kąpiel w zimnej wodzie
to schłodzona głowa
chociaż emocje jeszcze współgrają


zapominanie, odrzucenie, wymazanie
nie przeżywanie wciąż tego samego filmu
filmu, którego reżyser
zaczyna kręcić inny, od nowa



 

  

Zapytałam nocy za oknem
zapytałam księżyca
zapytałam gwiazd na niebie
czy dadzą mi kiedyś ciebie


noc milczała
księżyc bez odpowiedzi
skrył się za chmurą
i tylko gwiazdy do mnie 
mrugały bez słów


i wiedziałam, chociaż
noc milczała, że pytanie
zadam znów
odpowiedzią będzie
cisza
tylko wiatr cichutko
szepnie mi
nie dociekaj
nie zadawaj pytań
na które nie ma
dobrej odpowiedzi



 

Powiedziałaś słów wiele

i wielu cię słuchało
dużo było słów

i nic z nich nie wynikało
mówiłaś w zwykły dzień

świąteczne słowa
a kiedy dzień
świąteczny przyszedł
przywitała cię
niema rozmowa

do samej siebie
do cieni
tańczących na suficie
do ludzi
zamkniętych
w swoich ścianach
do tych,
którzy się z tobą
nie podzielą
bo chronią swoje
zbyt starannie


wyłącz telefon
nie zadzwoni
zamknij drzwi
nikt nie zapuka
nie zapalaj światła
niech wszyscy myślą
że cię nie ma
wtedy cienie z mroku
wyciągną ręce
one cię przytulą
powiedzą słowa

które chciałabyś
usłyszeć
zanim odejdziesz
do krainy snów
z której
nie zechcesz się
obudzić



 

 

 

Kiedyś lubiłam deszcz
lubiłam krople płynące po szybie
odwracałam wzrok ku tobie
i mówiłam- popatrz
ten deszcz jest dla nas
a ty się śmiałeś

bo wiedziałeś

dlaczego kocham deszcz

i całowałeś moją twarz
a ja byłam taka piękna
i taka wspaniała
w twoich oczach
w twoich ramionach
i mogłam być

przez wszystkich
zapomniana
bo nie obchodził mnie

w deszczu świat
bo byłam tylko dla ciebie
i deszczowy świat za oknem
wspólnych chwil był wart

 


dziś znów pada
dziś nie lubię kropli

spływających po szybie
odchodzę od okna
dziś nie czuję

twoich rąk na ramionach
już nie jestem piękna
nie jestem wspaniała
i chociaż tego dzisiaj nie chcę
to jestem przez wszystkich

zapomniana
dziś to nie deszcz pada
dziś płacze niebo
a kiedy niebo płacze
to płacze nade mną
a kiedy niebo płacze
wiem to na pewno
razem z nim płyną moje łzy
i jest mi tak bardzo zimno
i nie rozgrzeje mnie już nic

 

 

 

 

 

 



  

Gwiazdy znikły
księżyc
schował się za chmury
noc zrobiła się błękitna
taka była odpowiedź
na moje wołanie
na moje pytanie
na pełne bólu oczekiwanie


w biały dzień
w słonecznym blasku
było spotkanie
było rozstanie
najcudowniejsza muzyka
twych rąk
ciało obudziła
dotyk był prawdziwy, czuły
uścisk silny
nic nie było spowiedzią
słowa spłynęły same

nie zachęcane

a jednak

najwspanialsze wiedzą

jaką dają tylko lata przeżyte


czy ktoś był winny
że rozstać się trzeba znów?
już nie zapytam gwiazd

już nie potrzebne mi

ich słowa
przecież byłam

w siódmym niebie
co mogą mi

gwiazdy powiedzieć
gdy byłam

tak blisko ciebie?

 

  

Czy

wybaczysz mi

mój miły

że tak głupio

cię kochałam

nigdy nie byłeś

dla mnie

za późno

zrozumiałam

 

wybacz, że

ciągle stale

plątałam ci się

pod nogami

chciałam mieć cię

przy sobie

argumentów

nie słuchałam

 

ty przecież

od początku

wiedziałeś

że nie pokochasz

ty od początku

chciałeś

nie słuchać

jak ja szlocham

głupio, naiwnie

zaborczo

zachłannie cię

kochałam

wybacz mi teraz

naiwność

za wielość marzeń

które miałam

 

daj rozgrzeszenie

za naciski

nie karz już więcej

pogardą

dopiero dzisiaj

zrozumiałam

że kochać cię

nie było

warto

 



  

Na błękitnej poduszce
cień ułożył się cieniem
na błękitnej poduszce
jest ciągle miejsce
do zapełnienia

kiedy przychodzi noc
gasną wszystkie światła
pojawia się magiczna moc
z ciemności

dochodzi głos cienia
tańczy na suficie
rozświetlonymi słowami

świat się nagle zmienia
ten dziwny, tajemniczy świat
w którym spełniają
  się marzenia
tylko nocą jest taki świat
a kiedy ranek przychodzi
mój  bezlitosny świat
czoło mi chłodzi
rozwiewa senne marzenia
marzenia nie do spełnienia
 



 

 

Od życia dostałam za mało
nie to, czego chciałam
smutno bywało ogromnie
ktoś kiedyś zapomniał o mnie

dziś już nie czekam, nie marzę
godzę się na bieg zdarzeń
co ma być, będzie na pewno
chociaż niewiele przede mną

po co się tak szarpałam
w purpury ubierałam
chciałam przechytrzyć los
zebrałam liliowy wrzos

coś mi w duszy umarło
już nie zmartwychwstanie
złe myśli górę wzięły
samotnością wypchane
 


To już postanowione
nie zboczę o krok
rozwodzę się dzisiaj
dzisiaj, nie za rok

z głupimi mrzonkami
pokręconymi myślami
głupimi pomysłami
stanowczo rozwodzę się

zostawię je za sobą
przez wiele lat
mrzonki mnie zwodziły
łudziły, kokietowały
niczego nie spełniły

udawały, że dla mnie
tarczą ochronną są
czas się pożegnać
na zawsze 
z ułudą tą

przez tyle dni
miesięcy, lata całe
obiecywały
pięknie się uśmiechały
a przecież
chociaż oczy przyblakły
widzę wyraźniej
że okrutnie spłowiały

zrobiły się te mrzonki
brzydkie niesłychanie
goryczą nabrzmiałe
po prostu zetlałe

dlatego nie czekam
patrzeć na nie nie chcę
rozwodzę się z nimi
życie swe przewietrzę

  

Ja ci kochany

dałam serce
na dłoni

oddałam własne sny
i marzenia

myśli jasne
i myśli ciemne

myślałam ,
nic się nie zmienia

a ty w nagrodę patrzysz

brwi unosząc wysoko

jakże jesteś zdziwiony

nie sięgałeś tak głęboko

zbyt mocne trzaśnięcie drzwi

do rana moje czuwanie

serce ci przecież oddałam

pewnie na wieczne czekanie

może wrócisz i tym razem,

zmieszany, cicho zamkniesz drzwi

odwrócisz się do mnie tyłem

nie chcąc oglądać moich

uniesionych brwi

zbyt wielka strata

za mały mój zysk

serce sprzedane zbyt tanio

dostrzeżesz jednak

w moich oczach błysk

dużo zrozumiałam dziś rano

 

 

Nie zabijaj jej

obojętnością
drwiącą miną,

wzruszeniem ramion
ona tęskni

za twoją bliskością
bliskość waszą

po prostu uszanuj

nie patrz na nią

jak przez szybę
ona zniesie wszystko

co się da
I wykrzyczy ci

w niemej rozpaczy
miły mój

to przecież wciąż ja

ona zniesie kłótnie,

awantury
kłamstwa małe

i duże też
nie pokazuj jej

jak mało znaczy
nie mów,

że nie kochasz

sam wiesz
ona

utonie w rozpaczy

jesteś przecież

jej kawałkiem nieba
całym szczęściem

i życiem też
jak poskładać

tę układankę
gdy jedno już

nie kochać chce

 

 

  

Ta miłość była

całym  światem

moc swą czerpała

z gwiazd i ze słońca

niespotykanym

była światłem

i do niedawna

tak gorąca

a teraz

jak by przeceniona

jak by na sprzedaż

wystawiona

przywiędła

taka jakaś wiotka

nie przewidziałaś

że ciebie to spotka

ta miłość

dzisiaj z wyprzedaży

o takiej miłości

nikt nie marzy

wyrzucić trzeba ją

z głowy i myśli

ta miłość

już się nawet

nie przyśni

 



 

Nasza dojrzała miłość
ma smak
niebieskich migdałów
nasza miłość dojrzała
pachnie soczystą jesienią

nasza miłość nie potrzebuje
zbędnych słów , banałów
żadne słowa
tej miłości nie zmienią

to jest taka miłość
niespotykana
czuła, mądra i zaradna
miłość wyrozumiała
najlepsza na świecie
tej miłości nie dorówna
z tamtych miłości żadna

niejeden z was zna taką miłość
przeżył ją przecież
to jest miłość dojrzała do miłości
niespodziankami cię nie zaskoczy
ona zna i wie, że wszystko już było
tą miłością możesz
otulić się w dzień i w nocy

 

Życie jest
tylko jedno
czasami o tym
zapominamy
to ,co było
nie wróci
najlepsze czy
najgorsze
wciąż jeszcze
przed nami

życie nam daje
naręcza darów
często się na nich
nie poznajemy
jeśli jest dobrze
pewno tak
być musi
jeśli źle
wylewamy
swoje żale

w życiu tym
zwykłym
i niezwykłym
bywamy
szczęściem
przepełnieni
a czasami jest
i tak , że przez
ból i rozpacz
przygnębieni

na wszystkie
zmarszczki
wokół oczu
na te bruzdy
wyryte
na twarzy
zapracowaliśmy
sobie sami
wierząc naiwnie
do końca
że złe się nam
nie przydarzy

a kiedy oczy
pełne łez
bo jednak złe się
przydarzyło
przeklinamy
cię życie
mówimy, żeś podłe
i chcemy skończyć
z tobą skrycie
chociaż je tylko
jedno mamy

i już nie chcemy
wiedzieć
co jeszcze
ma dla nas
w swych ramionach
i już nie chcemy
wiedzieć
czy odnajdziemy coś
w pustych dłoniach

 


Z mojego okna
widać
piękny świat
przez wiele dni
przeze mnie
niezauważany
dziś widzę
połyskującą toń
i czas inaczej
odmierzany
w tej toni widzę
życia barwy
choć do tej pory
czerń przeważała
żaby kumkające też
naprawdę słyszę
nareszcie olśniona
spostrzegłam
że świat za oknem
piękny jest
to mój świat
nie oddam
tego widoku nikomu
nie będę
dzielić się z tobą
zapomniałeś drogi
do mojego domu
wtedy
gdy ciemność
mnie otaczała
gdy
wyciągając ręce
na pustkę trafiałam
gdy
bezgłośnie prosiłam

pomóż
a ty milczałeś


2020r.
 

 

Marzy mi się wiosna jak z bajki…kolorowa…ciepła…pachnąca…by w krąg kwitły niezapominajki…patrząc oczkiem w złotą tarczę słońca…by za rękę cię mocno trzymając…biec nad wody strumyka leniwe…gdzie jak w lustrze się przeglądają …skromne, ciche kwiatki urokliwe…nasze twarze w wodzie odbite…na tle słodkich niezapominajek…i wpatrzone w siebie z zachwytem....tylko mi się chyba tak wydaje..




Ach, ta miłość była taka cudna … miała barwy bałtyckich fal…choć chwilami bywała trudna … tej miłości wielkiej mi żal ... jaka piękna była ta tęsknota …zasłuchana, zapatrzona w dal ... jak bursztyny, jak piasek złota … tej tęsknoty pięknej mi żal ... jak niezwykłe były te marzenia … w baśń zmieniały kolejny dzień … żal, że takich marzeń już nie ma ... że zagarnął je mroku cień...jak realne i piękne sny były … przy poszumie srebrem lśniących fal … gwiazdy zgasły...sny się skończyły... świt rozciąga nad morzem mgieł szal …

 


 

 

 

Stronę odwiedziło 162417 odwiedzających.
 
Zapraszam
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja