Miałam tyle marzeń … pragnień skrojonych na swoją miarę …chciałam opowiedzieć… nie słuchaliście wcale … cicho mówiłam do siebie … głowy nie podniosłam… wiedziałam …słowa nie padną na podatny grunt … i nagle zaczął narastać we mnie bunt … dlaczego nikt mnie nie słucha?...dlaczego moje pragnienia są tak mało ważne?...dlaczego muszę się nagiąć , choć wcale tego nie pragnę … podniosę głowę… spojrzę prawdzie w oczy … już nie chcę waszej wiary … moja siła jest w tym co czynię … wychylać się ze mną nikt nie musi wcale … będę silna i pójdę prostą drogą do mojego celu … nie muszę iść z nikim …wspólnie?... to chyba nie po drodze … w tej wędrówce ku gwiazdom … własne szczęście na szali położę…
Słowo za dużo....słowo za mało…niby nic , fraszka, drobiażdżek…życie się pokomplikowało - ważne jest słowo każde…NIEDOMÓWIENIA - tajna broń - rani, kaleczy i dobija - przed ostrzem jej - panie- chroń…pamięć o niej nie mija…słowo za dużo?... jeśli piękne…nigdy dość czułych dobrych słów…a jeśli tama złości pęknie- wstrzymaj lawinę, nic nie mów…za mało źle, za dużo źle…słowa już odpłynęły w dal…nie powiesz „tak”, nie powiesz „nie”…będzie radość , będzie i żal…słowa stworzyły obraz nasz w życiu codziennym, w necie…ile słów weźmiesz , ile dasz - "w słowach mnie odnajdziecie”…ze słów ulepiony każdy z nas, które rozdaje jak podarki…nieubłaganie pędzi czas - pora nakręcić znów zegarki …
stąpam teraz jak kot po posadzce , na pazurkach mocno wysuniętych , już nie poddam się żadnej zasadzce
poskładałam wszystkie elementy...
2019r.
Ciągle chłodno ... wilgotno ... szaro...i wiatr na wylot wciąż przenika… budzę zapomnianą i starą myśl z pożółkłego pamiętnika … a tam zapisałam przed laty …wiosna … nadziei czas i marzeń ... i ponosiłam same straty… zbyt wiele było wyobrażeń … już koryguję … już planuję ... skreślam… odrzucam nierealne … marzenia już przyziemne snuję… mniejsze … co nie znaczy - banalne… takie na moją własną miarę … które mnie opromienią szczęściem… mam takich marzeń jeszcze parę...tematem – ty - życie - jesteś najczęściej…
Nie odchodź jeszcze... jeszcze jasno… czekaj, aż wszystkie zorze zgasną…czekaj, aż mrok podpłynie pod próg…. może wtedy odejść będziesz mógł?... nie , nie odchodź teraz – wieczorem… wybierz inną ,wybierz lepszą porę… wieczór trzeba utulić do snu... kołysankę cicho nucić mu... nie , nie odchodź w nocy, w ciszy mroku , bo zawrócisz do mnie w pół kroku... gdy usłyszysz, jak serce szalone bije tak, jakby było dzwonem… nie, nie odchodź… jeszcze nie teraz... teraz mi siebie nie zabieraj - ja istnieję tylko dla ciebie… dawno tak zapisano w niebie …no i widzisz , widzisz moje szczęście , każdy czas jest zły na odejście… więc najlepiej chyba się stanie, gdy na zawsze ze mną zostaniesz…moje życie…

Kiedyś znajdę...i czas...i ochotę na porządki duszy generalne…zapamiętam wszystkie myśli złote - a zapomnę prognozy fatalne…kiedyś....znajdę czas i taką pewność , która z lat przeżytych się rodzi…myśli znów ogarnie lekkość i zwiewność gdy w łąkowym kwieciu będę brodzić…kiedyś…może…będę miała ochotę - życiem znów się zachwycać…w zawody będę szła z wiatrem a świat stanie się barwnym teatrem…kiedyś…kiedyś nawet zapłaczę, że tak szybko w życiu mijałam…kiedyś nawet wrogom wybaczę, że kąsali gdy ja się chwiałam…

Położyłam na szali szczęścia dwa … dołożyłam dwa zachwyty … jeszcze rozterek kilka i wahań bez liku … dwa uśmiechy i dwa słowa najczęściej słyszane … i trochę bezgłośnego krzyku … i jeszcze… dobrowolnie…uwierzysz?... dwie gorycze… waga w miejscu stanęła … nie drgnęła … ważyć to wszystko od nowa?...jedno szczęście, hen, za horyzontem skryte… jest tam, wiem o tym, ale mocno ukryte … drugie szczęście mogę ręką wyciągniętą uchwycić … ale ręka drży … czy to szczęście można nazwać życiem?... jeden uśmiech serdeczny, głęboki … pasuje do mojej chmurno-uśmiechniętej twarzy … drugi bardziej schowany … jak odpowiedzieć na ten uśmiech zachwytem?... i…popatrz…szczęście na wadze drży …raz w jedną, raz w druga stronę… a życie sobie z nas kpi … i pędzi jak szalone … odróżniać złe chwile od dobrych to cały życia smak … inaczej ich nie poznasz …bo taki jest nasz świat...

W tej historyjce , jak świat starej - zdarzyła się tuż, niedaleko - oni tworzyli piękną parę siedząc nad szmaragdową rzeką … mówili takie czułe słowa … jedli poziomki...śmiech rozbrzmiewał …to ona - to on ją - całował … w zadumie stały stare drzewa... kochasz? kocham ... wciąż wyznawali … nienasyceni i w zachwycie … motyle nad nimi fruwały -
i tak być miało całe życie … ale jesienne przyszły słoty, z drzew pospadały wszystkie liście, prysnął bajeczki wątek złoty... chłodem powiało ... wokół mgliście…kocham...? kiedy zęby szczękają ? mówić komuś okrytemu szronem...? - w bajkach wtedy do domu wracają.
Choć i bajka może być domem…

A na tej półce
Na drewnianej półce
W pomarszczonej
Bezbarwnej bibułce
Zawinięte
Przed okiem ludzkim
I schowane
Nawet przed sobą
Wszystkie pragnienia
I marzenia
Już się nie spełnią
Nie dodadzą skrzydeł
Już czas
Dziwnie skręcony
Nie pozwoli
Na spotkanie przygody
Kurz osiądzie
Na półce drewnianej
Chichot szyderczy dochodzi
Nie dla wszystkich
Życia spełnienie
Wiatr wiosenny, jesienny
I zimowy ochłodzi
Czoło gorące
I wargi spierzchnięte
Które nie powiedzą więcej
Słów w nadzieję ubranych
To boli,
To ciągle jeszcze boli
Ale cichutko i powoli
Czas miłosierny
Zapomnieć pozwoli
Że kiedyś
Chciało się tak wiele
W tak dużo się wierzyło
I kiedy po miesiącach
Po latach kilku
Wzrok ku półce
Drewnianej powędruje
To po tych latach
Dniach beznadziejnych
Już serce i dusza
Niepokoju i bólu
Nie poczuje
Chodzę ulicami
po obcym mieście
kiedy stanie się
bliskie wreszcie?
ciężko przebić
mur z obojętności
w tym mieście
które mnie gości
miasto, które zostało
daleko poza mną
też stało się obce
więc gdzie jest
moje miejsce?
drzewa, rzeka
jeziora
tak samo wyglądają
ale zmierzchy
poranki, wieczory
wschody
zachody słońca
inne zapachy
i barwy mają
tam mogłam
pobiec po rosie
uśmiechać się
na powitanie
tu jestem obca
nietutejsza
i tak na zawsze
zostanie
tam pozostały
cmentarze
i ci, co odeszli
w niebyt
tu czytam obce
nazwiska
i nic za serce
nie chwyta
miasto niedawno
poznane
nie zna mnie
wcale
a ja potrzebuję
życzliwości
uśmiechu
dobrego człowieka
przyjaznego spojrzenia
mijają kolejne dni
i...nic się nie zmienia…
Uczyłam się ciebie
długie lata
na pamięć cię umiem
teraz nie wiem
co zrobić z tą wiedzą
gdy zniknąłeś
z ostatnim
wiatru poszumem
po co była
ta cała nauka
po co
ciałem i duchem
po co
wzrokiem i słuchem
szłam za tobą
krok w krok
byłeś w każdym
moim marzeniu
zimą, wiosną, latem
czy zostaniesz?
tak, zostaniesz
ale tylko
w moim wspomnieniu

Łańcuch życia
niestabilny
bywa bardzo
co jakiś czas
ogniwo
słabsze pęka
wtedy
smutek i rozpacz
ogarnia cię
o dobrym
przestajesz już
pamiętać
a przecież
dobro wciąż
w nas tkwi
walczyć
też potrafimy
umiemy zamknąć
niechciane drzwi
i cieszyć się
chwilami
czasami serce się
buntuje
w myślach pustka,
nie ma nic
a jednak
póki człowiek
jeszcze czuje
chce być
aktorem na scenie
a często pozostaje
jako widz
nie pomoże
tęcza na niebie
nie pomogą
błękitne obłoki
w łańcuchu życia
coraz częściej
słychać zgrzyt
boisz się
myślisz
to starości chwyt
co z tego
że ogniwo pęknie
to tylko chwila
a potem…
potem
znów jest pięknie

Zaufać ci całkowicie
umiałam
powierzyć ci swoje życie
chciałam
kochać cię bezwarunkowo
kochałam
uwierzyć w każde słowo
sprostałam
a ty?
pokochać bezgranicznie
umiałeś
mówić czule i tkliwie
chciałeś
codzienną radość i ciepło
dawałeś
wiarę we mnie i ufność
miałeś
bogaci jesteśmy oboje
ten świat
dla nas
stworzony
mamy przecież siebie
ty i ja
w życiu ułożonym

Pamiętasz?
była taka noc,
noc spadających gwiazd
otworzyłaś okno na oścież
próbowałaś
nie zasnąć tej nocy
pomyślałaś,
szczęściu pomożesz
chociaż raz
wiem ,życzenie
nie z tych
co się spełnią
ale gwiazd na niebie
zatrzęsienie
z tymi gwiazdami
życzenie ma szansę
spłynąć na ziemię
do ciebie
złoty deszcz
da ci nadzieję
pozwoli
na marzeń spełnienie
tylko pomyśl
czy na pewno
tego chcesz
czy na niebo
rozgwieżdżone
jesteś gotowa?

Bije serce
twoje, moje
biją serca dwa
muszą tak bić
z przyzwyczajenia
patrzą oczy
twoje, moje
patrzą w dal
jakie to spojrzenia?
płacze dusza
wyje dusza
życie dawno
tego szlochu
nie słyszało
dłonie, ręce
twoje, moje
powietrze
schwycić
w dłoń
to za mało
słowo twoje
moje słowo
niknie w dali
czy pamiętać
będziesz ty
czy pamiętać
będę ja
co te serca dwa
sobie opowiadały?

Odnalazłam ciebie
bardzo prosto
kątem oka
spostrzegłam,
że to ty
nie pamiętam
czy to było zimą,
czy już wiosną,
pora roku?
a jakie to ma
znaczenie?
uchwyciłam
twoje spojrzenie
i wiedziałam
zostaniesz ze mną
na zawsze
odnalazłam cię
w ludzi tłumie
byłam pewna
już cię nie zgubię
odnalazłeś mnie
niespodziewanie
byłeś pewny,
że ja to ja
ta pewność już
na zawsze zostanie
odnaleźliśmy się
i ta chwila ciągle trwa

Planeta na
której żyjemy
to nasza planeta
wspólne słońce
nam świeci
śpimy pod
jednym niebem
jeden księżyc nocą
drogę nam wskazuje
te same gwiazdy
świecą nad nami
a my ciągle
jesteśmy sami
ludzie mówią
i wiedzą co mówią
nie ma w życiu
nic gorszego
niż miłość
bez wzajemności
a ja mówię
i wiem co mówię
że to jeszcze
nie najgorsza
z miłości
najbardziej boli
miłość taka
gdy się kochają
dwa serca
szczerze, serdecznie
radośnie
i chociaż śpią
pod wspólnym niebem
to dzieli ich
ocean uprzedzeń
i granica
której nikt
nie pilnuje
wiedzą te serca
pełne miłości
że mogą płynąć
tylko
w jedną stronę
w stronę nicości

Są wielkie szczęścia
dla wielkich ludzi
i małe radości
dla tych zwykłych
są małe łzy szczęścia
dla wybranych
i szloch przerażony
dla przegranych
ci wielcy
bywają w świecie
nie ima się ich
znojny trud
ci mali
skurczeni, zziębnięci
zmartwień mają w bród
wielkim trafia się
wszystko
i marzenia się im
spełniają
ci mali
przestali już marzyć
sił na marzenia
nie mają

Miły mój
mam prośbę małą
posłuchaj
kochaj mnie za nic
kochaj bez warunków
kochaj bez granic
jeśli potrafisz i zechcesz
a ja oddam ci
serce w podzięce
miły mój
mam prośbę małą
nie żałuj słów
dobrych, najlepszych
słów tylko dla mnie
wymyślonych
czasami
kup mi czekoladki
czasami
bukiecik mały,
bądź tylko dla mnie
gdy deszcz pada
dzień cały
i gdy słońce
ziemię ogrzewa
nie odchodź
zbyt daleko
i na zbyt długo
nie odchodź,
a gdy odejdziesz
nie zapominaj,
bo ja od razu
tęsknić zaczynam
i czekam z ciepłym
czułym gestem
i uśmiecham się
bo przecież
dla ciebie jestem

Podzieliło się serce
na części kilka
przełamało się na pół
dzielić serca nie można
oddajesz je całe
drugie zatrzymujesz w zamian
byłam z tym sercem swobodna
myślałam, kochać mogę cały świat
tyle miejsca w swym sercu mam
tyle kącików ukrytych
nie starczy mi do przeżycia lat
aby wypełnić zakamarek każdy
aby sprawdzić, który jest ważny
nagle, niespodziewanie
serce pękło na kilka kawałków
jak lusterko , które nieopatrznie
z rąk się wymknęło
teraz nie wiem
co zrobić z sercem podzielonym
nie potrafię mu pomóc
pogłaskałam to serce
zdziwione podziałem
nierozumiejące co się stało
zapytałam swej duszy
milczała zaskoczona
chociaż rzadko się odzywa
to teraz milczy uparcie
ta dusza udręczona
na pytanie nie odpowiada
podpowiedzi znikąd
nikt nie wie
co zrobić z
sercem podzielonym
co zrobić, kiedy inne serca
szarpią na swoje strony
patrzę zdumionymi oczami
i piszę ten wiersz szalony

Gdy pozory
przeciw mnie
gdy ogarniać cię
chce gniew
czy zaufasz mi
na wszystkie
dalsze dni?
gdy na twarzy
jesień już
życie pełne
głupich burz
czy pokochasz
mnie? jeśli
zgubię się
gdzieś w tłumie
czy odnaleźć mnie
dziś umie
miłość twa?
kiedy życie
mnie dobije
rozpacz radość
mi zabije
czy ochronić mnie
dasz radę dziś
przed życia
każdym złem?
gdy na wszystkie
te pytania
odpowiadasz - tak!
to ja pytam
czy istniejesz
czy to tylko
mi się śni?

Nie mogę iść w dalszą drogę
jeszcze nie teraz
jeszcze zostawić nie mogę
spraw niezałatwionych
spraw nabrzmiałych od łez
supły muszę porozplątywać
odpowiedzieć na pytania
których nie zadaliście
jeszcze pozbierać ubrania
i wszystkie zeschłe liście
jeszcze rachunek sumienia
przed lustrem
spoglądając na siebie
ze smutkiem
do końca doprowadzić
jeszcze zrozumieć
dlaczego nic
nie mogło się uładzić
jeszcze list napisać
chociaż adresat
od dawna nie czeka
jeszcze spojrzeć w oczy
prawdziwego człowieka
który przetrwał tak wiele
chociaż lekko mu
ze mną nie było
jeszcze tyle
zostało do zrobienia
to zły czas dla mnie
listopadowy czas
on całą perspektywę
mi zmienia
Byłam na wasze żądanie
na każde zawołanie
na płacz byłam i koiłam
wszystkie wasze tęsknoty
z wami ciągle byłam
żale rozdrabniałam
kłopoty naprawiałam
tak myślałam
ile miałam do dałam
a, że niewiele miałam
raczej wszystko oddałam
prosiłam tylko o uśmiech
o gest serdeczny
to niewielka zapłata
gdy sąd ostateczny
świata nie naprawiałam
zdeptana i umęczona
podnosiłam się sama
ciągle i stale
nowe marzenia ubierałam
wierzyłam, czekałam
z pustką pozostałam
mimo to cały czas
na warcie dla was stałam

Nocą, kiedy gwiazdy
i księżyc na niebie
kiedy nikt
nie zagląda do okien
dwa serca do siebie
szeptem mówią
snują historię,
której nie przeżyją
nocą tworzą
swój własny świat
sprzedają dla siebie
swoje marzenia
wszystko jest
takie proste
słowa cichutkie
same płyną
nocą wierzą, że nie ma
jutrzejszego dnia
wierzą, że żyją po coś
i modlą się
te serca samotne
aby złe wspomnienia
zostały za oknem
a historia ich życia
zataczając koło
pozwoliła zabłysnąć im
na nowo
a potem nagle
sen przychodzi
w niepamięć
zapadają marzenia
nie pamiętają
o słowach szeptanych
budzą się rano
w swych światach
zadbanych
nie pamiętają
co sobie mówili
już nie wiedzą
o co się modlili
I tylko pustka
w sercu przypomina
że była taka
nocna godzina
w której zdarzyć się
mogło wszystko
Nie przeklinam
swego losu
jeszcze gorszy
mógłby być
już nie krzyczę,
mówię coraz ciszej
w ciszy też można
przecież żyć
kwiatów już
nie zabieram z łąki
niech inne oczy
cieszą też
już nie gonię
za ulotnością chwili
nie narzekam
gdy pada deszcz
już nie oceniam
pochopnie ludzi
częściej wybaczam
im potknięcia
wiatr częściej
głowę mi studzi
i częściej życzę
ludziom szczęścia
potrafię też dochować
niejedną tajemnicę
po co miałabym
potem żałować
że nie powierzyłam
ich drzewom
i tylko kochanie
we mnie zostało
kocham wszystko
co muszę i chcę
to przecież
wcale nie jest mało
dzisiaj o tym
dobrze wiem

Jaka to miłość?
czym jest miłość?
pytania ciągle
bez odpowiedzi
sobie chciałabym
odpowiedzieć
cierpieniem
odpowiedź
w głowie siedzi
czy miłość ma
barwę i smak?
dla jednych nie
dla nas - tak
czy twoja miłość
ma hojność i gest?
tylko wtedy
gdy to miłość jest
powiedz mi
pytanie mnie uwiera
czy dla tej miłości
potrafiłbyś
czy byś mógł
porzucić każdą
z własnych dróg?
i pójść tam
gdzie drogę ci wskaże
nie za swoim,
a za jej drogowskazem?
swój los, marzenia swoje
na jej ołtarzu złożyć
i zachwycać się
jej pięknem ,
do końca dni z nią dożyć?

Wokół mnie noc
ciemna jak aksamit
bałabym się
ale obok jesteś ty
delikatnie wygładzasz
czerń między nami
jest tylko jedność
jesteśmy my
w tę noc
niebezpieczną i ciemną
bądź tylko dla mnie
bądź ze mną
takie bliskie i ciepłe
twoje dłoni
w ciemności oczy
jak węgle dwa
noc w tych oczach
na pewno utonie
niech ta noc
nieprzerwanie trwa

Stary człowiek
przeprasza, że żyje
miał swoje życie
zostało niczyje
wymawiają mu
że darmo
pieniądze bierze
miejsce komuś
zajmuje
cierpieć nie chce
a przecież cierpi
stary człowiek
ciągle przeprasza
że jeszcze żyje
łzę z oczu ociera ,
krok chwiejny,
wiele mu doskwiera
już chciałby odejść
na wartę wieczną
tam go jeszcze nie chcą
tu nie obchodzi nikogo
oczy w siateczce
zmarszczek
nie chcą ani widzieć
ani chcieć...kogoś

Kobiety smętne
zagubione
potrafią płakać
w samotności
kobiety życiem
znużone
nie oczekują już
miłości
kobiety przez życie
zdradzone
nie pokochają już
świata
nie raduje ich
wiosna
nie czekają lata
kobiety życiem
zniszczone
oddały to ,co
najlepsze
nikt nie chce ich za
żony
co je czeka
jeszcze?
kobiety smutne
zgarbione
nie chcą niczyjej
litości
zepchnięte na dno
zapomnienia
kobiety płaczą
w samotności

Miałam cię na zawsze
już cię nie mam
czy to jest możliwe?
to był temat
na miłosny poemat
na życie całe
na dni, lata
szczęśliwe
miałam cię
to przeszłość
to wszystko już było
nie umiem się
pogodzić
że ty
że twoja miłość
że wszystko co piękne
z mego życia odchodzi
miałeś mnie
zawsze mieć będziesz
bardzo cię kochałam
pójdę, choć nie chcesz
pójdę za tobą wszędzie
sama tak wybrałam

Modlitwa moja
taka prosta
nie używam do niej
wielkich słów
daj mi proszę
boże ile możesz
uniosę wszystko
bez zbędnych mów
każdy ciężar udźwignę
dzień zwykły i niedzielę
kłopotów się nie boję
wszak miałam ich już wiele
tylko pozwól mi jeszcze
wiem, wiem, każdy tak prosi
ale ja pokornie wyznaję
że moje życie próżni nie znosi
nie załatwione do końca sprawy
nie przegadane ułomności
pozwól mi panie na dokończenie
to moja droga do wolności

Dziwni przechodnie
późnym wieczorem
do domu im niespieszno
tam nikt nie czeka
idą przez noc samotnie
na powrót dla nich
do pustych domów
za wcześnie
pociągi ich
dawno odjechały
na stacji stoją
patrzą w dal
to nie są
spóźnieni
pasażerowi
to tylko ci
którym czegoś żal
późni przechodnie
szamocą się w matni
obok przemknęła miłość
oni znów ostatni
nigdy się nie dowiedzą
co by było… gdyby
gdyby w czas
przystanęli
gdyby się
uśmiechnęli
spóźnieni na życie
przechodnie

Zabijasz mnie powoli
odsuwasz się
ode mnie
każdego dnia
obojętność twoja
tak bardzo boli
a rozpacz sięga dna
patrzysz na mnie
i mnie nie widzisz
niewidzialną się stałam
jawnie z miłości szydzisz
tego się bałam
kiedyś byłam twą muzą
słońcem w twoim życiu
razem było nas dużo
dziś jestem w ukryciu
nie zabierasz mnie
na wernisaże
spacery dawne
też nie dla nas
odkrywam twoje
nowe twarze
i odkrywam
że to nie mój czas
a przecież
nadal jesteś
moim szczęściem
siódmym niebem
jeszcze nie potrafię
nie umiem wyobrazić
dalszego życia bez ciebie

Książka od paru dni
otwarta na tej
samej stronie
gazeta spadła
na podłogę
nie przeczytana
szklanka z herbatą
zimna
nie dopita
a ona
wpatrzona w okno
nie dzisiejsza
bezbronna
samotna kobieta
telefon od dawna
nie dzwoni
listonosz listów
nie przynosi
książka
przestała bawić
a pies na spacer
nie prosi
bo nawet psa
nie ma
ubrać się?
dla kogo?
wyjść z czterech ścian?
dokąd i po co?
samotna kobieta

Wciąż i wciąż
w myślach odtwarzam
twojego ciała kształty
błądzę rękoma, dotykam
ciągle to powtarzam
zapominam
że wspomnienie zblakło
wmawiam w siebie
że widzę wyraźnie
a przecież jesteś daleko
widzenie z dnia na dzień słabnie
kiedyś znałam na pamięć
każdy rys, każdą
zmarszczkę twej twarzy
oczy zamykam mocno
wierzę , że
znów się przydarzy
dotknięcie, spojrzenie
serce gorące i oczy płonące
twoje serce jest zimne
wzrok w bok skierowany
mnie pozostały myśli
i tylko takie stany
gdy w zawieszeniu
przeżywam od nowa
najczulsze gesty
i najpiękniejsze słowa
Otworzyłeś przede mną świat
świat bajeczny, kolorowy
zabroniłeś nam liczyć lat
i dałeś tak wiele swobody
nauczyłeś chodzić po łąkach
pełnych najwonniejszego kwiecia
przestałam się przez życie błąkać
miejsca szukać po świecie
bo znalazłam, bo zrozumiałam
nie na darmo mnie odszukałeś
cud, że ciągle nadzieję miałam
i wiarę, wszak mi ją podarowałeś
nie zmarnuję tego podarku
zerwę dwa najpiękniejsze kwiaty
jeden sobie, by na zawsze pamiętać
drugi tobie, by na zawsze
zostały w nas bajeczne światy

Niedziela z czwartkiem się myli
chwila podąża za milionem chwili
trzeci dzień nieprzerwanie pada
jakaś niemoc ogarnęła mój świat
czwartek z niedzielą nie pogada
nadziei i jasności ciągle brak
miały być takie piękne dni
a z mego życia odchodzą i odchodzą
nawet nie widzę, kiedy zamykają drzwi
coraz mniej tutaj, coraz więcej tam
korowód cieni zastygłych przy mnie tkwi
coraz częściej zapominam czyjąś twarz
w albumie szukam starego zdjęcia
to przez ten grudniowy deszcz
otoczyłam się cieniami , ot takie pojęcia
i tylko cienie otaczają mnie
już nie wiem czy na jawie,
czy we śnie, przestało padać
niedziela z czwartkiem może pogada
cienie zszarzeją, pójdą precz
a ja pokocham w końcu deszcz

Jedno światełko zapalone
nie rozproszyło mroku
drugie światełko lekko drży
mrok coraz głębszy
otula mnie
cienie tańczą na ścianie
wypisują słowa nieznane
nie chcę czytać tych słów
nie chcę płakać znów
przytuliłam do siebie psa
przytuliłam do siebie kota
radio cichutko gra
rozprasza cienie
w głowie myśli tysiące
słowa układne i szalone
słowa dobre i łzami słone
oczy przymknięte, nie chcą
widzieć tego, czego nie ma

Czym jest zapominanie
kiedy wszystko jeszcze
takie świeże
to zapadanie się
w sen zimowy
i wiedza, że tego nigdy
na pewno się nie ubierze
czym jest westchnienie
gdy tylko ono pozostaje
to budzenie się każdego ranka
i coraz mniej chętne wstawanie
czym jest tęsknota
gdy nie wiesz za czym się tęskniło
czym jest świadomość
że pragnienia już na uwięzi
i niepostrzeżenie przestało być miło
zapominanie , to wiedza bardzo bolesna
o tym, że powrotów być nie może
czym jest gaszenie ognia
kiedy płomienie w górę strzelają
to kąpiel w zimnej wodzie
to schłodzona głowa
chociaż emocje jeszcze współgrają
zapominanie, odrzucenie, wymazanie
nie przeżywanie wciąż tego samego filmu
filmu, którego reżyser
zaczyna kręcić inny, od nowa

Zapytałam nocy za oknem
zapytałam księżyca
zapytałam gwiazd na niebie
czy dadzą mi kiedyś ciebie
noc milczała
księżyc bez odpowiedzi
skrył się za chmurą
i tylko gwiazdy do mnie
mrugały bez słów
i wiedziałam, chociaż
noc milczała, że pytanie
zadam znów
odpowiedzią będzie
cisza
tylko wiatr cichutko
szepnie mi
nie dociekaj
nie zadawaj pytań
na które nie ma
dobrej odpowiedzi

Powiedziałaś słów wiele
i wielu cię słuchało
dużo było słów
i nic z nich nie wynikało
mówiłaś w zwykły dzień
świąteczne słowa
a kiedy dzień
świąteczny przyszedł
przywitała cię
niema rozmowa
do samej siebie
do cieni
tańczących na suficie
do ludzi
zamkniętych
w swoich ścianach
do tych,
którzy się z tobą
nie podzielą
bo chronią swoje
zbyt starannie
wyłącz telefon
nie zadzwoni
zamknij drzwi
nikt nie zapuka
nie zapalaj światła
niech wszyscy myślą
że cię nie ma
wtedy cienie z mroku
wyciągną ręce
one cię przytulą
powiedzą słowa
które chciałabyś
usłyszeć
zanim odejdziesz
do krainy snów
z której
nie zechcesz się
obudzić

Kiedyś lubiłam deszcz
lubiłam krople płynące po szybie
odwracałam wzrok ku tobie
i mówiłam- popatrz
ten deszcz jest dla nas
a ty się śmiałeś
bo wiedziałeś
dlaczego kocham deszcz
i całowałeś moją twarz
a ja byłam taka piękna
i taka wspaniała
w twoich oczach
w twoich ramionach
i mogłam być
przez wszystkich
zapomniana
bo nie obchodził mnie
w deszczu świat
bo byłam tylko dla ciebie
i deszczowy świat za oknem
wspólnych chwil był wart
dziś znów pada
dziś nie lubię kropli
spływających po szybie
odchodzę od okna
dziś nie czuję
twoich rąk na ramionach
już nie jestem piękna
nie jestem wspaniała
i chociaż tego dzisiaj nie chcę
to jestem przez wszystkich
zapomniana
dziś to nie deszcz pada
dziś płacze niebo
a kiedy niebo płacze
to płacze nade mną
a kiedy niebo płacze
wiem to na pewno
razem z nim płyną moje łzy
i jest mi tak bardzo zimno
i nie rozgrzeje mnie już nic

Gwiazdy znikły
księżyc
schował się za chmury
noc zrobiła się błękitna
taka była odpowiedź
na moje wołanie
na moje pytanie
na pełne bólu oczekiwanie
w biały dzień
w słonecznym blasku
było spotkanie
było rozstanie
najcudowniejsza muzyka
twych rąk
ciało obudziła
dotyk był prawdziwy, czuły
uścisk silny
nic nie było spowiedzią
słowa spłynęły same
nie zachęcane
a jednak
najwspanialsze wiedzą
jaką dają tylko lata przeżyte
czy ktoś był winny
że rozstać się trzeba znów?
już nie zapytam gwiazd
już nie potrzebne mi
ich słowa
przecież byłam
w siódmym niebie
co mogą mi
gwiazdy powiedzieć
gdy byłam
tak blisko ciebie?

Czy
wybaczysz mi
mój miły
że tak głupio
cię kochałam
nigdy nie byłeś
dla mnie
za późno
zrozumiałam
wybacz, że
ciągle stale
plątałam ci się
pod nogami
chciałam mieć cię
przy sobie
argumentów
nie słuchałam
ty przecież
od początku
wiedziałeś
że nie pokochasz
ty od początku
chciałeś
nie słuchać
jak ja szlocham
głupio, naiwnie
zaborczo
zachłannie cię
kochałam
wybacz mi teraz
naiwność
za wielość marzeń
które miałam
daj rozgrzeszenie
za naciski
nie karz już więcej
pogardą
dopiero dzisiaj
zrozumiałam
że kochać cię
nie było
warto

Na błękitnej poduszce
cień ułożył się cieniem
na błękitnej poduszce
jest ciągle miejsce
do zapełnienia
kiedy przychodzi noc
gasną wszystkie światła
pojawia się magiczna moc
z ciemności
dochodzi głos cienia
tańczy na suficie
rozświetlonymi słowami
świat się nagle zmienia
ten dziwny, tajemniczy świat
w którym spełniają się marzenia
tylko nocą jest taki świat
a kiedy ranek przychodzi
mój bezlitosny świat
czoło mi chłodzi
rozwiewa senne marzenia
marzenia nie do spełnienia

Od życia dostałam za mało
nie to, czego chciałam
smutno bywało ogromnie
ktoś kiedyś zapomniał o mnie
dziś już nie czekam, nie marzę
godzę się na bieg zdarzeń
co ma być, będzie na pewno
chociaż niewiele przede mną
po co się tak szarpałam
w purpury ubierałam
chciałam przechytrzyć los
zebrałam liliowy wrzos
coś mi w duszy umarło
już nie zmartwychwstanie
złe myśli górę wzięły
samotnością wypchane

To już postanowione
nie zboczę o krok
rozwodzę się dzisiaj
dzisiaj, nie za rok
z głupimi mrzonkami
pokręconymi myślami
głupimi pomysłami
stanowczo rozwodzę się
zostawię je za sobą
przez wiele lat
mrzonki mnie zwodziły
łudziły, kokietowały
niczego nie spełniły
udawały, że dla mnie
tarczą ochronną są
czas się pożegnać
na zawsze
z ułudą tą
przez tyle dni
miesięcy, lata całe
obiecywały
pięknie się uśmiechały
a przecież
chociaż oczy przyblakły
widzę wyraźniej
że okrutnie spłowiały
zrobiły się te mrzonki
brzydkie niesłychanie
goryczą nabrzmiałe
po prostu zetlałe
dlatego nie czekam
patrzeć na nie nie chcę
rozwodzę się z nimi
życie swe przewietrzę

Ja ci kochany
dałam serce
na dłoni
oddałam własne sny
i marzenia
myśli jasne
i myśli ciemne
myślałam ,
nic się nie zmienia
a ty w nagrodę patrzysz
brwi unosząc wysoko
jakże jesteś zdziwiony
nie sięgałeś tak głęboko
zbyt mocne trzaśnięcie drzwi
do rana moje czuwanie
serce ci przecież oddałam
pewnie na wieczne czekanie
może wrócisz i tym razem,
zmieszany, cicho zamkniesz drzwi
odwrócisz się do mnie tyłem
nie chcąc oglądać moich
uniesionych brwi
zbyt wielka strata
za mały mój zysk
serce sprzedane zbyt tanio
dostrzeżesz jednak
w moich oczach błysk
dużo zrozumiałam dziś rano

Nie zabijaj jej
obojętnością
drwiącą miną,
wzruszeniem ramion
ona tęskni
za twoją bliskością
bliskość waszą
po prostu uszanuj
nie patrz na nią
jak przez szybę
ona zniesie wszystko
co się da
I wykrzyczy ci
w niemej rozpaczy
miły mój
to przecież wciąż ja
ona zniesie kłótnie,
awantury
kłamstwa małe
i duże też
nie pokazuj jej
jak mało znaczy
nie mów,
że nie kochasz
sam wiesz
ona
utonie w rozpaczy
jesteś przecież
jej kawałkiem nieba
całym szczęściem
i życiem też
jak poskładać
tę układankę
gdy jedno już
nie kochać chce

Ta miłość była
całym światem
moc swą czerpała
z gwiazd i ze słońca
niespotykanym
była światłem
i do niedawna
tak gorąca
a teraz
jak by przeceniona
jak by na sprzedaż
wystawiona
przywiędła
taka jakaś wiotka
nie przewidziałaś
że ciebie to spotka
ta miłość
dzisiaj z wyprzedaży
o takiej miłości
nikt nie marzy
wyrzucić trzeba ją
z głowy i myśli
ta miłość
już się nawet
nie przyśni

Nasza dojrzała miłość
ma smak
niebieskich migdałów
nasza miłość dojrzała
pachnie soczystą jesienią
nasza miłość nie potrzebuje
zbędnych słów , banałów
żadne słowa
tej miłości nie zmienią
to jest taka miłość
niespotykana
czuła, mądra i zaradna
miłość wyrozumiała
najlepsza na świecie
tej miłości nie dorówna
z tamtych miłości żadna
niejeden z was zna taką miłość
przeżył ją przecież
to jest miłość dojrzała do miłości
niespodziankami cię nie zaskoczy
ona zna i wie, że wszystko już było
tą miłością możesz
otulić się w dzień i w nocy

Życie jest
tylko jedno
czasami o tym
zapominamy
to ,co było
nie wróci
najlepsze czy
najgorsze
wciąż jeszcze
przed nami
życie nam daje
naręcza darów
często się na nich
nie poznajemy
jeśli jest dobrze
pewno tak
być musi
jeśli źle
wylewamy
swoje żale
w życiu tym
zwykłym
i niezwykłym
bywamy
szczęściem
przepełnieni
a czasami jest
i tak , że przez
ból i rozpacz
przygnębieni
na wszystkie
zmarszczki
wokół oczu
na te bruzdy
wyryte
na twarzy
zapracowaliśmy
sobie sami
wierząc naiwnie
do końca
że złe się nam
nie przydarzy
a kiedy oczy
pełne łez
bo jednak złe się
przydarzyło
przeklinamy
cię życie
mówimy, żeś podłe
i chcemy skończyć
z tobą skrycie
chociaż je tylko
jedno mamy
i już nie chcemy
wiedzieć
co jeszcze
ma dla nas
w swych ramionach
i już nie chcemy
wiedzieć
czy odnajdziemy coś
w pustych dłoniach

Z mojego okna
widać
piękny świat
przez wiele dni
przeze mnie
niezauważany
dziś widzę
połyskującą toń
i czas inaczej
odmierzany
w tej toni widzę
życia barwy
choć do tej pory
czerń przeważała
żaby kumkające też
naprawdę słyszę
nareszcie olśniona
spostrzegłam
że świat za oknem
piękny jest
to mój świat
nie oddam
tego widoku nikomu
nie będę
dzielić się z tobą
zapomniałeś drogi
do mojego domu
wtedy
gdy ciemność
mnie otaczała
gdy
wyciągając ręce
na pustkę trafiałam
gdy
bezgłośnie prosiłam
pomóż
a ty milczałeś

2020r.
Marzy mi się wiosna jak z bajki…kolorowa…ciepła…pachnąca…by w krąg kwitły niezapominajki…patrząc oczkiem w złotą tarczę słońca…by za rękę cię mocno trzymając…biec nad wody strumyka leniwe…gdzie jak w lustrze się przeglądają …skromne, ciche kwiatki urokliwe…nasze twarze w wodzie odbite…na tle słodkich niezapominajek…i wpatrzone w siebie z zachwytem....tylko mi się chyba tak wydaje..

Ach, ta miłość była taka cudna … miała barwy bałtyckich fal…choć chwilami bywała trudna … tej miłości wielkiej mi żal ... jaka piękna była ta tęsknota …zasłuchana, zapatrzona w dal ... jak bursztyny, jak piasek złota … tej tęsknoty pięknej mi żal ... jak niezwykłe były te marzenia … w baśń zmieniały kolejny dzień … żal, że takich marzeń już nie ma ... że zagarnął je mroku cień...jak realne i piękne sny były … przy poszumie srebrem lśniących fal … gwiazdy zgasły...sny się skończyły... świt rozciąga nad morzem mgieł szal …