* nasza 2007 * - Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?
 
Moje miejsce na ziemi
Życie to kosmiczna podróź
Takie sobie... na Cztery pory roku
CZAS- wróg mój i sprzymierzeniec
Wszystko płynie
Dni zwyczajne- dni świąteczne
Spróbuj dotknąć nieba
Wczoraj - dzisiaj - jutro
Jesiennie...
Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?
Moje historie. Filozofia pana P.
Przemijanie
Kot i pies w jednym domu
Teksty zapożyczone
Drobiazgi
 

Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?



Nadziejo...moja nadziejo… zieloną swą pokaż mi twarz - nim wiatry chłodne powieją, daj wszystko – co dla mnie masz… daj dosyt nieba błękitu… kształtów puszystych obłoków… daj doznać życiem zachwytu jak było każdego roku… jak karawany podróżne mijają sny, płyną dni… wszystko, co życie mi dłużne - nadziejo – ty oddaj mi…


2010r.

spustoszenie w sercu nieduże ,żal w duszy taki maluteńki…przetrwałam z piorunami burzę , teraz suszę mokre sukienki...




Nigdy nie ma człek wszystkiego, takiego doskonałego ... i dla serca i dla rozumu ... i wyłazi takie z tłumu i jest! …i wystarczy tylko czasem jakiś gest, przytrzymane oczu spojrzenie no i jest porozumienie dwojga dusz... nabiera mocy i rozpędu co i rusz i...prowadzi do obłędu szybko tak , jak odkurzacz wciąga kurz... i już jest p o z a m i a t a n e... niby bardzo wysprzątane tylko...tej perfekcji chłodna czystość , zżera myśli ich logiczność... i już myśli nitki-prządki nawijają, nie chcą wiedzieć, że miłe złego to początki... wiemy wszyscy jak kochane jest TO WSZYSTKO Z A K A Z A N E... Adam w raju się przekonał i co zrobił?
A nic...skonał ... życie, życie ,życie nasze , załóż chociaż te kamasze ...nóg nie zranisz, nie skaleczysz; jak popędzisz, to ...zaleczysz... Czy cóś...?





Niech wiatr jeszcze ciepły, włosy mi rozwieje… a blask słoneczny powieki mi zmruży…w sercu hoduję zieloną nadzieję na resztę życia, a może na dłużej…niech tylko koncert ptasi mnie obudzi, świtem już chłodnym, ale jasnym, czystym … znowu się będę beznadziejnie łudzić, że życie piękne dla mnie ma pomysły…że radość nagle zewsząd mnie otoczy, bym bez powodu śmiać się mogła głośno… będą sławić sens trwania i życia urodę…i wierzyć w to będę bardzo mocno…

Wierzę, że przecież
jesteś gdzieś
nie mogłeś odejść

tak bez słowa
jak niesie

pantoflowa wieść
przygarnęła cię
pewna wdowa

nie wierzę plotkom

to nie ty
ty byś nie odszedł

po kryjomu
szafy byś
nie wyczyścił
nie zostawiłbyś
pustego domu

na pewno jesteś
tuż za drzwiami
sprawdzam pokoje

kuchnię, salon
i drzwi od szafy

niedomknięte
i idę wkoło

coraz dalej

na stole klucze

porzucone
a drzwi zastałam

zatrzaśnięte
ślad po obrazie

jest na ścianie
zabrałeś go

nie wierzę
sam mi go

podarowałeś 

muszę głupie

łzy powstrzymać

sercu nakazać

lżejsze bicie

kochałam cię

ech ty głupcze

a ty uciekłeś

stąd tak skrycie  



 


Mężczyzna na

zimowe chłody
zapas humoru

musi mieć
rozpędzać burze

topić lody
i dużo różnych

rzeczy chcieć

podawać mi
herbatkę z miodem
otulać pledem

stopy me
a kiedy w domu

wieje chłodem
mocno, gorąco

tulić mnie
 
miłości dawać mi

dowody
zjawiać się

w każdym moim śnie
mężczyzna

na zimowe chłody
musi naprawdę

kochać mnie
 
wolno chwilami

tak pomarzyć
w marzeniach

wszystko spełnia się
a w życiu też

może się zdarzyć!
życie bez marzeń

nuży mnie

 




Dobrze,

że czasami

pada deszcz
to mądry deszcz
miesza kroplami

płacze z nieba
nie wiesz wtedy
czy słony jest

ten deszcz
czy twoje łzy
wiesz już

że dzisiaj
tego deszczu
ci
właśnie potrzeba
taki to mądry

ten deszcz

 

 

 

   KUSZENIE (żartobliwie)

 

Już wieczór i noc się zbliża, ale choć głowa i ciało się słania…mnie ogarnęła mania częstochowskiego rymowania:

 

 Ona

Pozwól o sobie śnić…nie umiesz wszak zabronić…gdziekolwiek mógłbyś być…moja myśl cię dogoni…owinie cię powojem…zapachem lip odurzy…czemu, kochanie moje- czas bez ciebie się dłuży …jak do rana daleko…chwile ślimaczo płyną…miast rwącą szczęścia rzeką zbliżać cię z każdą godziną…wytrwam, bo chcę i muszę, a ranek da nagrodę …ucieszy serce , duszę …zanim powieje chłodem…

 On

pozwalam ukochana…na to pozwolić mogę…śnij o mnie do rana…nie otulę cię chłodem…więcej dać ci nie mogę…obiecać nic mi nie wolno…tylko ten sen wspólny…tylko sen…dla mnie jest katorgą…

Ona

katorgi, czy tortury…proszę o jeszcze, jeszcze…zanim wchłoną mnie chmury…zanim rozmyją deszcze…z rąk twoich i cierpienie, to dla mnie jak pieszczota …ty jesteś życia tchnienie…moja wieczna tęsknota…

On

wieczna tęsknota…pięknie mówisz ma miła…ale powtarzam…mnie nie wolno…wiem, że ty byś mnie zbawiła…zaprowadziła do raju bram…ale ja przecież nie jestem sam…

Ona

to może wszyscy pójdziemy? …za ręce się weźmiemy…i zapanuje wśród nas, stara dobra komuna?  nie będzie żadnych żalów…lecz wszyscy , jak na balu…będziemy wciąż wirować …urazów, ans - nie chować…i pełnia szczęśliwości u nas na wieki zagości…

On

Nie pójdziemy razem…za ręce się nie weźmiemy…w tany tez nie pójdziemy …już zapomniałaś ma miła, że tylko noc we śnie nas łączyła?

 Ona

jak chce się czegoś mocno…można mylić dzień z nocą…można na jawie śnic…zwyczajnie-razem być…a sen ? ziścić się może…gdy ranne wstaną zorze…w bladej świtu godzinie…będzie już miły przy mnie…

 On

nie będę mila sprzeczał się z tobą…wszak zawsze byłaś mocna w słowach…niech już zostanie twoje marzenie…a ja… ja dzięki tobie zdanie zmienię…zorzom porannym pokłonię się nisko i rano…rano będę przy tobie blisko!

Ona

i to właściwe jest rozwiązanie!...jakże dziękuję ci mój panie…podam ci grzanki na śniadanie…a potem -w las, na grzybobranie…może na mchu wylegiwanie? a teraz kończy się pisanie, bo…kończy mi się rymowanie…

On

Ono pewnie nigdy by się nie skończyło…ale jeśli tego pragniesz…proszę bardzo...wszak było jednak miło!




 


 

 

Będę cię trzymać w ramionach
byś się ma miła nie bała
naręczem kwiatów obsypię
byś pięknie się uśmiechała

dam, co tylko zechcesz
o czym ci się zamarzy
zadbam by szczęście
nie znikało z twej twarzy

bo tak mi z tobą dobrze
bezpiecznie i tak błogo
weź mnie mila ze sobą
gdy inną pójdziesz drogą

tylko z tobą chcę miła być
odkrywać nowe światy
pamiętasz? musisz pamiętać
obiecałem ci to przed laty

nic się nie zmieniło
czas nie zniszczył niczego
nie możemy się rozstać
już teraz wiesz, dlaczego

 



 

 
 

Jesteś moją opoką
wspierasz mnie
dobrym słowem
płaczę z tobą,
śmieję się z tobą
jak dobrze
mieć cię obok
 
jesteś czułością
dobrotliwą
wysepką w morzu
zakłamania
jesteś poranną kawą
kroplą deszczu na szybie
pajęczyną na ścianie
rozkwitłym kaktusem

jesteś życiem
w kolory ubranym
jesteś moim
niesamowitym zrywem

 



 

 

Wierzyłam ci
spokojnie
z uśmiechem
weszłam
do głębokiej wody
wierzyłam ci

wierzyłam ci
chłonęłam słowa
myśli, dotyk
wierzyłam ci
z głową wysoko
bujając w obłokach
wierzyłam ci

w oczach oddanie
miłość i pożądanie
zmyliły mnie
kwiaty w wazonie
splecione dłonie
wierzyłam ci

pościel pomięta
w zwykły dzień
święta
wierzyłam ci
radość i śmiech
piękne wzruszenia
wierzyłam ci

miało być, miało trwać
do końca naszych dni
do końca tego świata
nie doczekało nawet lata
nie wierzę ci







 

Ostatnio w swej wędrówce spotkałam dwie rzeczki skrzyżowane ...powiedziano mi, że to ewenement ... niespodziewanie ... patrząc, jak nurt się nawzajem przecina I każda z nich płynie
w swoją stronę nie zatrzymawszy się  przy drugiej ani na chwilę ... zrozumiałam ...tak płynie życie wielu I tak czasami płynie życie moje z innymi nierozerwalnie związane ... a jednak każde z żyć własnym nurtem płynie ... niby jedną, wydawać by się mogło drogą podążają... niby tak blisko siebie przebywają ... w ważnej chwili każde własną drogę wybiera o drugim nie pomyślawszy ...i tak jak te rzeki na wieki skazane na siebie spotykają się, muskają... płyną moment obok siebie ... a potem bez żalu ... dumnie i majestatycznie każda nurt swój hołubi...tak i życia wielu spotykając się w ważnym miejscu ... nie potrafią odnaleźć w toni wspólnego celu ...
odpływają od siebie, każde w swoją stronę ... chociaż  wiedzą , że stracili wiele... nie zawrócą,
nie połączą się we wspólnym trudzie ... tak jak te dwie rzeczki odpływają od siebie na zawsze ...
gubiąc to, co najlepsze ... po drodze ...

 



 

 
W moim życiu zaganianym
jesteś moją codziennością
moją nadzieją i mym wyzwaniem
pociechą serca i radością

chleb, który kroję na śniadanie
herbata taka, jaką lubisz
uśmiecham się do ciebie
może za bardzo cię hołubię

staram się być dla ciebie niebem
barwami tęczy po deszczu
odsuwam na plan dalszy siebie
ciebie stawiając na pierwszym miejscu

tylko proszę, by twe serce
wybaczyć potrafiło mi wiele
w zamian ja ci świat urządzę
zwykły dzień zmienię w niedzielę

ty tylko trwaj przy mnie niezmiennie
podporą bądź mi i ratunkiem
w mym szaleństwie czasem dziwnym
bądź moim głosem rozsądku

osłaniaj mnie miłością swą
jak najdelikatniejszym płaszczem
bo przecież celem twoim jest
ochraniać mnie już od początku


 



 

Ręce jeszcze sporo

udźwignąć mogą

nie odrzucę więc

żadnego daru

daj mi losie dużo

codziennych kłopotów

przyjmę je bez  żalu

znaczyć  to będzie

moje życie

w którym zostało

coś tam do zrobienia

do tego dorzuć

ile wchłonąć mogę

dni  radosnych

poniosę je
na koniec świata

nie poskąpię im
swej miłości

daj to, co mi
przeznaczone

nie ugnę się
pod  ciężarem

daj sny jeszcze
nie wyśnione

daj noce 

których
nie żegna się
z żalem

 


 

 

 

Jeśli czegoś warta
miłość twoja
wrócisz do
pierwszych dni
jeśli wzruszenie
dech ci zapiera
otworzysz
zamknięte drzwi

na tych drzwiach
jeszcze kłódki nie ma
jeszcze można je
lekko otworzyć
ale miłość musi być
musi być prawdziwa

ja pomilczę, ja poczekam
i poduszce oddam łzy
a ty mój kochany
będziesz widział tylko
szczęśliwe dni

nigdy nie zobaczysz
smutnej twarzy mojej
schowam głęboko
swoje nastroje
a radości od ciebie
będą oddane
w dwójnasób
tylko otwórz drzwi






 


Wypisałam
pióro wieczne
pisałam mrocznie,
smutno i serdecznie
słowa ubierałam
w epitety miłe
pisanie do ciebie
dawało mi siłę
czasami nawet
łzy powstrzymało
 
czasami zaświeciło  słonko
na pochmurnym niebie
to było wtedy
kiedy całowałam ciebie
kiedy przytulałam
do piersi twą głowę
kiedy cię tuliłam
kiedy się śmiałam
i gdy jak bumerang
twój śmiech
do mnie wracał
tak miało być
przecież nie inaczej
 
i to cierpienie
które zawisło nad nami
ten ból poznaczony
rozłąki godzinami
to było przeznaczone
abyśmy zrozumieli
ze żyć bez siebie
nie sposób
że gdy miłość
jest piękna
i skrzydeł dodaje
nie wolno jej odrzucić
bo los nie powtórzy
daru swego
pewno dlatego
tak właśnie miało być

 





 

Lubię takie poranki

bez pośpiechu
lubię, gdy budzi mnie

słońce i ty
ręka jeszcze powoli

po kołdrze błądzi
jeszcze w myślach

jesteśmy my
jeszcze

szepczę do ciebie
człowieku, przytul mnie
jeszcze się nie spiesz

nie znikaj
jeszcze zatrzymaj

ostatni kadr z mego snu


 

 

Pomyśl przez chwilę
posłuchaj serca swego
zatop się w ciszy
a potem odpowiedz

dlaczego czasem
ogarnia cię chandra
dlaczego chowasz się
w mysią dziurę
dlaczego nie chcesz
nazwać smutku swego
dlaczego chcesz
iść na wojnę
przed kim
chcesz się bronić
z kim walczyć
komu przyłożyć
aby nie podniósł się
po ciosie

szukasz winnych
nie znajdziesz nikogo
bo wina jest w tobie
tak ciągle myślisz
i żyjesz z tą myślą
za pan brat
rozrosła się w tobie 
stanowi siłę
której się
nie przeciwstawisz

ty nic nie czujesz
zgasło światło
nie umiesz sięgnąć ręką
aby je znów zapalić
pomyśl sama,
czy tak trudno
zapalić w sobie światło? 


 



 

Kiedy z tobą rozmawiam… wiem, że to tylko na trochę… kiedy do ciebie się śmieję… wiem, że to tylko na niby…kiedy nie ma cię dłużej w mych myślach
już wiem…nie jesteś prawdziwy…czasami zapominam, że istniejesz… i to jest dobre zapominanie…ale kiedy w myślach zagościsz… już nic nie staje się proste… mówię sobie, że ciebie nie ma… że jesteś tylko moją wyobraźnią… że jesteś kolorem mego nieba… i że więcej mi ciebie nie potrzeba… ale czasami gdy przytulę… do błękitnej poduszki swą twarz… chciałabym pogłaskać cię czule  i powiedzieć…bądź cały czas… i chciałabym cię wzruszać… w sercu strunę poruszać… ale przecież wiem, wiem doskonale… że to tylko na niby, na trochę… i że nie ma cię wcale…



 

 

Mam do ciebie
życie moje

prośbę małą
przecież nigdy
cię o nic
nie prosiłam
przyjmowałam
wszystko
co mi dajesz
i się nie targowałam

dzisiaj dziwne
myśli mnie naszły
pomyślałam
a niech tam,
spróbuję
wiem, wiem,
co mi powiesz
to nie ten czas 
nie ta pora
nie po tej stronie
mnie zarachujesz

nie obchodzą mnie
twoje rachunki
me szaleństwo 
ma metodę
ono  żyje
pozwól mi na nie,
życie moje

dziś nie rzucaj mi 
kłód pod nogi
czasu mam
już niewiele
odrobiłam w życiu
tyle lekcji
w końcu
nadszedł czas
by marzenia
się spełniły

żałowałeś mi
ciągle dobrego
jak byś sprawdzał
moją wytrzymałość
machnij ręką,
życie moje
przymknij oko
ja się  dostroję
a ty mi podarujesz
furtkę małą
może jeszcze
zdążę zaszaleć




 

 

 


Listy pisane nocą
i nocą otrzymane
tajemnica pisania
przed światem
pozostanie

nieważne, że listy
są tylko w marzeniach
nieważne, że słowa
w listach
których nie ma
są tylko
w wyobrażeniach

jawa ze snem
pomieszana
i tak jest dobrze
niech tak zostanie

a jak zbiorę
z tych listów
kosz najlepszych
wzruszeń
to w dalszą drogę
wierszami wyłożoną
wyruszę
z  podwójną energią
z błyskiem w oku
a żale niechciane
utopię w leśnym potoku

 


Proszę pana

jeśli pan chce
może pan na stałe
zamieszkać
w moim śnie

ja na złość panu
śnić będę o motylach
to pan nie zapomni
o tych pięknych chwilach
które chciał pan
umieścić w moim śnie
i egoistycznie
dręczyć nimi mnie

może kiedyś i chciałam
może się zadręczałam
że pan tylko w snach bywa
dziś inaczej patrzę na pana
to nie ja, to pan
przeżywa te stany

no i co , drogi panie
podoba się panu
takie przesłanie?

dosyć mojej tęsknoty
która tylko warkocze
nocą umie pleść
ja wstanę rano
wypoczęta
a pan?
pan nie będzie umiał
tego znieść




 

 

To już ostatni
kubek kawy dziś

kawy  gorącej, 
słodkiej , mocnej

późna pora,
sen nie chce przyjść

coraz częściej boję się 
pory nocnej

rozliczam się
z mijającym dniem

przeżyty jakoś
dzień kolejny

na ścianie tańczy
gasnący cień

za oknem wiatr,
to wiatr jesienny

zrobiłam wszystko?
pewnie nie

coś pozostało
niezrobione

niedokończony
na biurku list
,

książka na
sto piątej stronie

sennie się
przymykają oczy

czas z pogranicza
jawy i snu

już nie dokończę,
oddam się nocy

wtulę się cała
w treść swych snów


 



 

Tak powoli, łagodnie
tak niezauważenie
stają się nam bliscy 
ludzie z wyobrażenia

fotografia, kilka słów
potem rusza już lawina
serce powoli się otwiera
samotności przyczyna

przyjacielu, przyjaciółko
mówcie do mnie
w waszych słowach
przeszłość wasza
dni z nami wspólne

radości i smutki
cała gama uczuć
w mówieniu się zawiera
znam już  dobrze
wasze twarze, 
uśmiechy, wiem
co was złości
domyślam się
co cieszy
co zachwyt wzbudza
a co potrafi
bicie serca
przyspieszyć
czym zranić
was można
czym tęsknotę
obudzić

życzliwych ludzi
tak mało wokół nas
a mi się przytrafiło
dziękuję losie mój
że to się wydarzyło
 




 


Od wielu lat,
każdego dnia
przeglądam się
jak w lustrze -  
w tobie
sprawiasz, że
zatrzymuje się
czas
a ja podobam
się sobie

odbiciem moim
jesteś, znasz mnie
jak nikt i wiesz
mimo,
że to nieprawda
dla ciebie nie mam
żadnych wad
bo patrzysz na mnie
oczami serca

nie widzisz
zmarszczek ni bruzd
dla ciebie zawsze
jestem piękna
twoja miłość
prowadzi mnie
przez wszystkie 
życia wyboje
chociaż myślę i się boję
że kiedyś
lustro zmatowieje
nie zobaczy już piękna

ale nim przyjdzie
zły czas
ciągle przed
lustrem stoję
mocno trzymam
rękę twą
na bok 
jeszcze wciąż
odsuwam w przyszłość
swe niepokoje



 




 

Mówisz,
że myśli w tobie tysiące
mówisz,
że głowa  myśli nie schowa
mówisz,
nie używając słów wielu
mój przyjacielu

tak chcesz dojść do celu ?
masz jakieś cele przed sobą?
widzisz jasną, prostą drogę?
czy na końcu drogi 
jest marzeń spełnienie
czy raczej niezrozumienie
?
 
przyjaciółko moja, mówisz,
że oczy wypłakałaś
że nocami nie spałaś
mówisz prawdę, moja miła ?
ta prawda to twoja siła ?
czy to jest prawda, czy fałsz
może zwykłe, ludzkie zakłamanie?

popatrz w oczy,
nie uciekaj wzrokiem
w oczy popatrz ładnie
może on wtedy odgadnie
nie odwracaj się od niego
warto czasami powiedzieć,
co myśli dusza
uchyl rąbek świata swego
uśmiechnij się,
nadal go wzruszasz

twoja historia 
nie jest doskonała
ale to twoja
własna historia

mój przyjacielu
czy zrozumiesz to pisanie
nie odejdziesz,
kiedy ranek wstanie?
nie pozwól, aby to,
co urzekające było
w codzienności
się roztopiło
aby to,
co najważniejsze
w niemożność
się przemieniło

na smutek
i żale jeszcze czas
mój przyjacielu
przyjaciółko miła
niech wasza historia
ciągle trwa

 


 

Naucz się patrzeć
uważniej, rozsądniej
naucz się słuchać tego
czego inni nie słyszą
a nie słyszeć tego
o czym inni krzyczą

naucz się przechodzić
przez dni mądrzej
może zaczerpnąć
tej nauki zdążysz
może polubisz to
czego nie dostrzegałaś
zaczniesz śmiać się
w momentach
w których tylko
płakać umiałaś

stwórz swój mały
własny świat
zbuduj własne
tęczowe mosty
minęło tyle różnych lat
znajdź własny
sposób prosty
by ta nauka
nie poszła na marne

i chociaż czyjś uśmiech
trochę jeszcze szarpie
a słowa czyjeś
ranić potrafią mimo
gorzkiej słodyczy
która z nich przebija
i gra czyjaś
nie do końca skończona
to na to, co zrobisz,
przez szamanów

utkana i podarowana
zostanie spuszczona
zasłona, by cię
nie dostrzegły
oczy nieżyczliwe

ty niewidzialna
weźmiesz szczęście 
za rękę
czary odprawisz
światełko zapalisz
i odnajdziesz się
nareszcie w dali
gdzie wstęp
wzbroniony temu,
który rani

 



Gdy mnie zdradzisz
nie wybaczę
gdy skrzywdzisz
nie zapłaczę
gdy rzucisz
nie poczekam
aż wrócisz z daleka

to nie ja tamta, która
kochała nad życie
to dzisiejsza ja
która wartość swą
odkryła o świcie

gdy mnie zdradzisz
spakuję twe walizki
gdy skrzywdzisz
oddam z nawiązką
wszystko
gdy wrócić zechcesz
odrzucę
i nigdy do ciebie
nie wrócę



Nauczyłam się kochania

z dobrych rzeczy radowania

powitania, przytulania,

a rozstania jakoś nie
bo rozstanie bardzo boli

nie dojrzałam do tej roli

nie wiem czy dorosnąć chcę
nie chcę się rozstawać wcale
bo przyszłoby mi oszaleć

a oszaleć nie chcę , nie

niewiele z tego, co chciałam
od  losu kapryśnego dostałam

ale kochanie, powitanie- tak

czy na zawsze? nie wiem tego
czy na własność? nie wie nikt

nauczyłam się tej roli

że rozstanie bardzo boli

i rozstawać nie chcę się




Nie zaglądam

w przyszłość daleko

nie patrzę w nią

zbyt głęboko

niechaj będzie
sobie ukryta

za siódmą
górą i rzeką

drogi do niej

nie odkryję

dla mnie

zostanie tajemnicza

codziennie

po trochu żyję

niepotrzebna mi

ostatnia granica

może przyszłość
jeszcze mnie zaskoczy
może podaruje mi

odrobinę czułości

może czekają tam

twoje oczy

i odrobina miłości




Upłynęło życie

nie wiem jak
zbyt szybko

przeleciało tyle lat
ojciec mi wieki temu
karty  rozłożył
długo w nie patrzył
w milczeniu

dziwnym siedział

po długiej chwili
wyszeptał -ciężkie będzie

życie twoje, córeczko
nic na to nie poradzisz
i nikt ci nie pomoże
ale po latach wielu

nie do wiary
radość i szczęście

do ciebie zapuka
przyjmiesz je
wtedy nie będziesz

już niczego szukać
bo wszystko

dostaniesz na tacy
tak będzie,
nie inaczej

śmiałam się wtedy
mój ojciec bredził
przede mną

całe życie było
miało być wspaniale
wierzyłam święcie
że pokieruję

swoim losem
że łzy i smutek

nie dla mnie
przeznaczone
takie miało być 
życie moje

dziś wiem
karty wówczas 

prawdę powiedziały
szkoda

że ojca już nie ma
jego oczy
na pewno

by się uśmiechały

 


 

Pójdziecie ze mną do sklepu?
zgódźcie się, proszę
pójdziemy do dziwnego składu
nie było wam tu po drodze

dziś ubieram się w nadzieję
odkrywam  wszystkie karty
długo czekałam na dobre chwile
na słowa miętą pachnące - ja
i mazurskie słońce

ale z was oszczędne faceciki
nie chcieliście wydawać pochopnie
na miłość, na tęsknotę, na emocje

tego sklepiku
już nie ominiecie
stanął na waszej drodze
handel uczuciami może
wam pomoże zrozumieć
że nie można tak zimno
że trzeba ciepełkiem
okryć to,
co okryć się powinno

wejdziemy razem do
zaczarowanego sklepu
staruszek sprzedawca
poda , nie pytając-
wam na tacy miłość,
tęsknotę, ratunek
jednego tylko nikt 
nie przewidział-
wystawi wam rachunek

za wszystkie

noce bezsenne
za łzy i złe słowa
wtedy mu zapłacicie
może nam się uda
zacząć wszystko od nowa




Pozwólcie mi
rankiem bladym
oczy otworzyć szeroko
pozwólcie w okno spojrzeć
i odetchnąć głęboko

nie budźcie
moich demonów
niech śpią snem

nie do przebudzenia
niech pozwolą

na moich marzeń
spełnienie
 
jeśli obudzicie demony
które we mnie drzemią
zabiorą moje marzenia
moje westchnienia
zabiorą uśmiech

który mam dla wielu
nie pozwolą mi żyć
ani dojść do celu
zamkną mnie w klatce

ukryjcie je przed
ludzkim okiem
schowajcie  głęboko
rzućcie im
złość na pożarcie
niech karmią się
wściekłością, żalem,
strachem i niepewnością

mnie oddajcie wzruszenie
łzy radości, śmiech
i dobroć serca
obiecuję, się nie zmienię
tylko nie budźcie demonów
cichutko na palcach

chodźcie wokół nich
niech śpią, śpią, śpią
a mnie pozwolą żyć


 

 

Postawiłam na stole
dwa kubki
miejsce naprzeciw
jest puste
kubek dla ciebie
postawiony
patrzę w twoją stronę

widzę twój uśmiech
widzę rękę
sięgającą po kawę
widzę, jak by
to było na jawie
dzień  robi  się
jaśniejszy
słońce się
do nas śmieje
popatrz, już jest
weselej

nie będę się 
dzisiaj smucić
nie będę się
z losem kłócić
wezmę to,
co dzień mi daje
zjem z tobą śniadanie

opowiem ci,
co się wydarzyło
chociaż wszystko wiesz
wpatrywać się będę 
w puste miejsce przy stole
które kiedyś, wiem to
puste już nie będzie




 

Poprawka na życie

na wszystkie dokonania
poprawka na uczucia
na niezbywalne doznania
poprawka na to
co pewnikiem było
poprawka na to
co prawie się
skończyło
i powróciło
krokiem łagodnym
może się uda
w końcu los
piątkę postawi
może cię zbawi
poprawka mała
dostaniesz się
do raju  , jeśli
będziesz  chciała
 
sprawdź własne
inwestycje w uczucia
nie do końca zrozumiałe
porzuć wielkie marzenia
schwyć zwyczajne, małe
może to jest ta droga
która gdzieś prowadzi
może nie zabłądzisz
może tym razem
los łaskawy ze sobą
pozwoli ci się uładzić



 

Tak dużo

bardzo dużo
chciałabym
mieć ciebie
rankiem bladym
porankiem radosnym
dniem z kłopotami
i dniem słonecznym
wieczorem miłym 
nocą szaloną
przed ludźmi za zasłoną

chciałabym jeszcze
zatrzymać cię na chwilę
móc powiedzieć sobie
bez ciebie-
nic nie zrobię
nie wstanę i nie zasnę
nie będę myślała
będę się życia bała
bez ciebie
nic nie będzie
słoneczne, bez ciebie 

i twojej obecności

tylko biegi wsteczne

nie dziw się

że tak dużo pragnę
tak dużo, najwięcej , chcę
pragnień tych

nie oddam nikomu
jeszcze je

przy sobie zatrzymam.
pohołubię i nacieszyć się
jeszcze nimi muszę
zanim rachunek zapłacę
za własną duszę

 

 




 

 

 

Spójrz miły

cudnie i biało naokoło

spokojem kładą się na duszy

białe gwiazdki wirujące wesoło

dzisiaj ze mną miły być musisz

sama w biel tę nie wejdę, zamarznę

twoje dłonie ogrzać mnie muszą

nie podtrzymasz mnie, pewnie upadnę

jesteśmy sami w bezkresnej głuszy

popatrz miły, popatrz dookoła

na świat bielą odmieniony
czy twa przeszłość dzisiaj cię woła

czy przyszłością jesteś zauroczony

ale twoja przeszłość to ja

zielona, błękitna, złota

przyszłość w twych oczach to biel

i moja za tobą tęsknota

 

 

 

 

Obiecałam sobie
nigdy nie będę płakać
obiecałam sobie
smutku do siebie
nie dopuszczać
obiecałam
że w mym sercu
tylko dla radości
będzie miejsce
obiecałam sobie
dobre chwile
jak motyle
w siatkę łapać
obiecałam cerbera
postawić na straży 
i wierzyłam, że
nic złego już się
nie wydarzy


lecz nie przewidziałam
że serce nie usłucha
nie spostrzegłam
kiedy sercem
zaczęłam słuchać
nie przewidziałam
że potrafię
tak bardzo tęsknić
za czymś
co być może
istnieje tylko 
w mojej wyobraźni
nie umiałam
może nie chciałam
klucza
od nie mojego
serca wyrzucić


wystawiłam się
na ciosy
ale nie jestem
bezbronna
nauczę się je
przyjmować
nauczę się pod nimi
nie uginać
dlatego teraz
daję sobie
przyzwolenie
na jedną łzę
taka głupiutka
ze mnie dziewczyna



 

Powiedz kochany,
bo ciągle nie wiem

jak jest w twoim świecie

czy jest w nim tęsknota,
słowa czułe

czy łza czasami
spłynie po powiece?

czy świat twój
taki oddalony

ma czułe gesty,
wzruszenie
jak poemat

czy tęsknisz za tym
co mogło być

a przecież
tego nie ma

czy w twoim świecie,
tak jak w moim

obłoki płyną, 
przemijają

a może słońce
zbyt gorące sprawia,

że się nie dostrzegają

czy w świecie twoim,
tak jak w moim

są  burze, niepokoje

czy potrafisz w nim
żyć nadzieją

czy jeszcze widzisz
szczęście swoje?

twój świat 
obcy, dziwny

bardzo  daleki,
nienazwany

chociaż tak bardzo

ciebie szukam

w moim świecie

cię nie ma,  kochany

 

 

 


2017r.

Miłe Panie…czy odnajdziecie tutaj siebie? A Panowie? Jest tu gdzieś Wasz ideał? Jakiekolwiek byłyby Wasze odczucia…proszę , potraktujcie to z przymrużeniem oka:
ja, proszę pana, jestem liana, oplotłam się dookoła pana, a że żyć czyimś kosztem muszę, to niebawem pana zaduszę…
a ja jestem powoik biały, tak delikatny, tak nietrwały, a zagłuszam rośliny inne choć oczęta mam tak niewinne…
a ja zaś jestem bluszczu pnącze i tak szczelnie pana oplączę i to dzięki panu przeżyję, wypięknieję i utyję…
a ja jestem śliczny breloczek, w kieszeni spędzam dni i noce, czy się czasem na coś przydaję ? może tylko tak mi się zdaje…
ja jestem pluszowa maskotka, mówił mi pan, że jestem słodka, jak u Puchatka mam rozumek- oto mój cały wizerunek!
Wybierze pan coś w tym kramiku? wszak propozycji jest bez liku!
a pan ?... pan chce zwykłej kobiety... takiej... co ludzkie ma zalety!!!



 

Kim jestem... bez porannej kawy ... bez kropli deszczu  na szybie… bez czułości… z całą miałkością świata i ludzi…bez zrywu...

 
 

Stronę odwiedziło 162423 odwiedzających.
 
Zapraszam
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja