* nasza 2007 * - Takie sobie... na Cztery pory roku
 
Moje miejsce na ziemi
Życie to kosmiczna podróź
Takie sobie... na Cztery pory roku
CZAS- wróg mój i sprzymierzeniec
Wszystko płynie
Dni zwyczajne- dni świąteczne
Spróbuj dotknąć nieba
Wczoraj - dzisiaj - jutro
Jesiennie...
Wystarczy wszystkim ... czy rzeczywiście?
Moje historie. Filozofia pana P.
Przemijanie
Kot i pies w jednym domu
Teksty zapożyczone
Drobiazgi
 

Takie sobie... na Cztery pory roku




...dziś prawdziwych poetów już nie ma, jednak
każdy poetą chce być, i ja piszę, choć to ściema,
lecz pozwólcie mi  dalej two –(rz) żyć...



2009r.





Polacy piszą wiersze, to fakt, wystarczy wejść na jakiś portal. A tam aż się roi od wierszy, wierszyków, każdy z nas , piszących , uważa, że to umie, potrafi, że właśnie jego pisanie chwyci za serce…no cóż, chyba dobrze mieć takie wyobrażenie o sobie, prawda? Ale przecież nikt nie twierdzi, że jesteśmy poetami, my raczej uwielbiamy „wierszoklecenie”. Przeczytałam gdzieś, że pięć milionów Polaków „bawi się” w pisanie wierszy, a tylko milion je czyta…  Niezłe porównanie, nieprawdaż?

Przoduje w tym rankingu oczywiście poezja wirtualna, ale czy musimy się tego wstydzić? Piszemy, bo chcemy, bo może wydaje się nam, że mamy coś ważnego do przekazania, może nasze postrzeganie świata uczuć wydaje się być najważniejsze…dużo nam się wydaje…

Podobno  nie każdy Polak umie malować, ale wiersze pisać może i chce…mamy w kraju szkoły malarskie, muzyczne, ale poetyckich niestety nie, nikt nie uczy poetyki, więc sami z siebie doświadczamy „męki twórczej”…i piszemy jak umiemy, może to dla nas jakiś rodzaj psychoterapii?

Ktoś mądry powiedział, że „tylko w społecznościach w których pisze się dużo wierszy może pojawić  się wielki poeta”

Piszmy więc śmiało, może w dziesiątym pokoleniu wykluje się poeta.
 



Idę własną drogą, chociaż czasami skręcam
 niepotrzebnie , cofam się, nakładam drogi, popełniam błędy jak każdy człowiek.
 





Nie przeklinam swego losu… jeszcze gorszy przecież mógłby być… już nie krzyczę, mówię coraz ciszej… w ciszy też można przecież żyć… kwiatów już nie zabieram z łąki - niech inne oczy cieszą też… już nie gonię za ulotnością chwili -nie narzekam, gdy pada deszcz… już nie oceniam pochopnie ludzi…i częściej wybaczam im potknięcia- wiatr częściej głowę mi studzi i częściej życzę ludziom szczęścia…potrafię też dochować niejedną tajemnicę…i… aby dojść do takich wniosków…musiałam przeżyć…prawie…całe życie…





Czy zauważyliście,  że poetyckość i człowieczeństwo zawsze idą w parze, razem?




Nie mamy prawa oceniać nikogo, może to inni maja rację? …może za bardzo idę w kierunku idealizowania jakości życia we wszystkich aspektach, bo wciąż mam na uwadze - nie będzie powtórki, to nie jest próba generalna, to właśnie się dzieje, trwa…może należy przymknąć oczy na cały świat, zadbać o swoje?... nie myśleć w kategoriach - inni tez tak mają, bo to marna pociecha?... może z tworzywa , którym jeszcze dysponujemy- kształtować swoje życie jak najpiękniej? Wstyd, fałsz, obłuda, - tak jest prościej?  
Często konfabulujemy, doprawiamy własne historie pieprzem i solą...tak bardzo chcemy uchodzić w oczach innych za tych, którym się powiodło i udało . A , że w czterech ścianach zagryzamy wargi do krwi, tego już nikt nie widzi.
Mamy tylko jedno życie i za nic nie powiemy głośno, że się nam nie udało, prawda? bo co inni pomyślą -  że jesteśmy nieudacznikami, pechowcami - będą nam współczuć? …a może trzeba obniżyć poprzeczkę? i cieszyć się byle czym? …  sporo już  żyję, dużo widzę, słyszę , (bo mam radar wewnętrzny) , a nie znam odpowiedzi na milion pytań dotyczących życia, uczuć, wartości i nie znają  tych odpowiedzi najwięksi myśliciele i filozofowie.

To są rozważania czysto filozoficzne, którym do tej pory nikt nie sprostał. Nie takie głowy, więc i mnie się nie uda. Ale co z siebie wyrzucę , to moje…
Czasami sobie optymistycznie  myślę, że urodziłam się po to, aby być szczęśliwym człowiekiem.

Myślę, że wszyscy rodzimy się z takim przekonaniem…a potem…potem zaczyna się życie i nie zawsze jesteśmy w stanie mu sprostać, skręcamy na manowce nie tylko w działaniu, ale przede wszystkim w myśleniu.
To, że innym nie jest lepiej to faktycznie marna pociecha…bo w końcu to nie ci „inni” tworzą klimat mego życia, moich odkryć, moich  poszukiwań samego siebie…to ja mam być szczęśliwa, to ja chcę płakać z radości i wzruszenia -  znacie smak takich łez? Jest niepowtarzalny.
WSZYSCY pragniemy kochać i marzymy o tym, aby ktoś pokochał nas…
Ale jako ludzie chyba nie sprostaliśmy …i dlatego w tej chwili na pytanie czy nie za bardzo idę w kierunku idealizowania jakości swego życia…..odpowiem , że nie…nie idę za bardzo, śmiem twierdzić, że za mało…Gubi nas minimalizm, mało żądamy , mało otrzymujemy i koło się zamyka. I wtedy właśnie pozostają marzenia, które też często spełniają się w nieodpowiednim momencie i nie jesteśmy na nie gotowi.
I co pozostaje? Letnie życie, letnia miłość, letnie bytowanie….brrrr…a ja sobie szukam  ideałów, ciągle i nieprzerwanie szukam…w marzeniach??? A licho wie…





A u mnie już chyba … wiosna … dni coraz dłuższe i wciąż cieplejsze …. listki zielone się roztańczyły … igrają … wirują … na wiosennym wietrze … bo u mnie już prawie wiosna … taka nieśmiała … seledynowa … drzewa na nowo ubrane … i …. mazurska trawa znów świeża … bo u mnie na pewno już wiosna … płynie w górze błękitnymi chmurami …. serca wiosną nie są samotne … i tak ładnie się robi między nami… chodź ze mną…daleko…wiosną…tam, gdzie ze snu budzi się las…krokusy liliowe rosną i zielenią płynie nowy czas… potem lato spotkamy po drodze…. taki wędrówki sens… siądziemy na plaży o słońca zachodzie…zachwycimy się światem znów… możemy milczeć… w cuda przyrody zapatrzeni…gdzie cykl natury… pejzaż zmienny w bajkę przemienił…więc widzisz…tu nie potrzeba żadnych słów…tylko na wędrówkę ze mną po ścieżkach mazurskich rusz





 

Rozkołysałam się chabrami, makami, poczułam zapach konwalii, zatańczyłam na leśnej polanie , a zapach i smak poziomek unicestwił mnie na moment, zachłysnęłam się nim, a kiedy wróciłam na uliczkę, której nie ma, spostrzegłam krzak jaśminu, wtuliłam w płatki twarz, chwilo trwaj i chwilo daj mi taką uliczkę. Rozkołysałam się rzewnie... oj , rzewnie…tak jak by nie był to dzień zwykły…a przecież to dzień jak każdy inny…chyba środa, prawda? Najsympatyczniejszego dnia życzę…




To nie jest pisanie dla……………… tych pięknych 30-50-letnich, rozbawionych , wierzących, że wiele jeszcze mogą i że wszystko da się odwrócić, zawrócić…naprostować…to jest pisanie dla tych z bardzo dużym już  plusem…i chyba nie jest to optymistyczne widzenie…
Dlaczego dopiero świat nam widzi się piękniejszy, dopiero -kiedy wszystko nam już przeszło…dlaczego dostrzegamy dopiero dziś tych,  co obok nas też byli , co nam chcieli powiedzieć coś  miłego a może i …a nam , że brakło czasu dla nich by przystanąć , uśmiechnąć się… powiedzieć słowa dwa, które dziś dopiero rozumiemy,  gdy obok nas wokół pustka się uśmiecha i w jej szyderczym śmiechu serca nowego poszukujemy.
Dlaczego dopiero , gdy już głowa siwizną przykryta, spostrzegamy się , że już jest prawie wszystko wnet za nami…pytamy się dlaczego to tak szybko minęło …gdzie są oni czy też one , co czekały nadaremnie pod drzwiami…gdzie byliśmy przez te dni, że nam wszystko uciekło i gdzie nasz błąd… niejeden krzykiem zada to pytanie w próżność , w ciszę , bo nikt go nie usłyszy…a w sercu tylko pustka pozostanie…


 

 

Przemyślenia wieczorową porą…………..Każdy z nas ma dwa światy, ten rzeczywisty realny i ten fikcyjny który tworzymy z naszych marzeń, nadziei i pragnień.. Te nasze światy są na tyle bogate, na ile jest w nas wrażliwości, determinacji, celów i przeżytych doznań…Gdzieś tam w naszej świadomości tworzymy sobie życiowe obrazy i cele…W tym świecie w którym przyszło nam żyć, nie zawsze jest pięknie i cudownie jak sobie zakładaliśmy , gdy przyszły pierwsze miłosne zauroczenia i fascynacje.. Ale życie potrafi być brutalne, często bez naszego udziału.. Łatwiej jest znosić te niepowodzenia gdy przy boku mamy kochaną, oddaną nam osobę…To nawet w tych naszych niepowodzeniach bardziej skupiamy się na tym wspólnym uczuciu, bo ono jest takim balsamem na te rany życiowe.. Dlatego w nasze istnienie jest wpisane kochać i być kochanym, bo bez tego więdniemy jak kwiat bez wody.. Chociaż samotność jest nieraz wyborem, w najtrudniejszych momentach naszego życia, ale na pewno nie jest szczęściem.. Dlatego gdy musimy podejmować taki wybór, to powinien być  rozważny, przewidujący na zasadzie strat i zysków. Analiza tego co było dobre, a także co złe, nasze wspólne dokonania i czy warto zamknąć za sobą drzwi, czy nie warto reanimować, bo to cenniejsze dla dobra wspólnego. Tym jesteśmy wartościowsi, gdy nie idziemy na łatwiznę, gdy walczymy, gdy podejmujemy wyzwania. To ważne, aby nie podejmować decyzji w momentach wzburzenia, bo to zły doradca. Podjęta pochopnie decyzja, często już nie ma odwrotu i wtedy po spokojnym zastanowieniu dochodzimy do wniosku że nie było warto.. Ponieważ.. MIŁOŚĆ jest takim talizmanem człowieka… dlatego o niej piszą wiersze poeci, pisarze powieści, piosenkarze śpiewają piosenki, kompozytorzy utwory, reżyserzy tworzą filmy itd.

 

 



Cisza przed burzą…czy po burzy cisza…jest w tym pytaniu rozterka …nie pytam by wiedzieć… pytam ot tak sobie… i… po znajomych zerkam... tak więc zamilknę, by nie burzyć ciszy i poddam się ulotnej chwili… ale czy w ciszy odnajdziemy siebie i czy nasz głos ktoś usłyszy?





Dużo myślałam o tym, że……………….Wiara i nadzieja to te wartości,  które są najcenniejsze dla każdego. Gdy zawiedzie szczególnie osoba na której nam zależy -  to bardzo boli…ale niestety są ludzie dla których te wartości nie mają znaczenia i z tym musimy się zawsze liczyć. Często narzekamy na świat.. a przecież świat to my, gdyż jesteśmy jego cząstką…gdy zaufanie zawiedzie to nie tylko boli, ale też zostaje ta niepewność czy zawsze tak musi być...Trzeba zamknąć tę kartę, uwierzyć,  że świat nie jest taki zły, a skoro świat składa się z nas to są tu także cudowni ludzie, oddani drugiemu, często w ekstremalnych momentach życia…Ale warunek aby się przysłowiowo nie "sparzyć" jest taki, że musimy bardzo rozważnie, ostrożnie w różnych sytuacjach życiowych" prześwietlić" ewentualnego partnera/kę...Natomiast wszyscy jak my to określamy po przejściach są bardziej selektywni w swoich decyzjach zgodnie z regułą, że uczymy się na błędach ..choć niekoniecznie..!
Prawdą jest ,  że bardzo chcielibyśmy te złe karty z naszego życia wymazać z pamięci.. Jednak nie jest to takie proste bo nasza pamięć szczególnie pozostawia te najsmutniejsze i te najpiękniejsze…tak jesteśmy
zaprogramowani.




Nie o polityce, nie o ważnych wydarzeniach...takie cóś...

Zazwyczaj o ułamek sekundy za późno spostrzegamy, że przekroczyliśmy właśnie jakąś granicę. Pomyśleć - sekunda, co to jest w nieskończoności , a zawraca nasze życie jak Wisłę kijem. Dobrze mieć własną świadomość, że samemu ponosi się część winy za zbytnią ufność, wiarę, niefrasobliwość. Miłość i palenie ogniska pod tym kotłem - to harówa. Ustępstwa, dopasowanie, ugody, pójście na rękę, wyrozumiałość, tolerancja, gotowość, co tam jeszcze- to zadanie dla herosa, nie zwyczajnych kobiet. A zwyczajne? …no, tafla lodowa i piruety na łyżwach! Niejedna z nas wciąż tu je wykręca…ale by w miarę śmiało , prosto i bez kompleksów iść przez życie- trzeba nieodzownie mieć azyl, swój własny, mały intymny światek i wtedy nic nie jest straszne- zamyka się za sobą drzwi i znika się w swoim świecie…a tam dostęp jest za okazaniem paszportu i wizy!...na chwilkę, na jeden głębszy oddech…a potem można spokojnie wracać do życia.



2009r.

Chciałam napisać tekst, zaczęłam…jakoś tak , nie do wyrażenia słowem, tak duszoszczypatielno, ot petersburskie nostalgiczne tęskne klimaty z jakimś romansem "a la Anastazja" w tle...
ZMIENIAM KONCEPCJĘ!
Będą sanie okryte szlachetnymi futrami, konie będą miały przy uprzęży janczary, będziemy miały z jedwabnej tafty suknie, kolie z brylantów, etole z norek, płaszcze z szynszyli i partnerów! oficerów z gwardii carskiej! te lampasy czerwone, te dopasowane mundury, ten wąsik! lśniący od brylantynyi śnieg będzie ledwie prószył, a zza okien zimowego pałacu dobiegają tony walca....
a my- nieprzytomnie zakochane niczym Anna K. będziemy wirować do utraty tchu, do białego rana....
to takie łatwe- zamknąć oczy i przenieść się w tamten świat, świat wielkich namiętności, wielkich romansów, wielkich dramatów. W tym wielkim kraju wszystko było skrojone na wielka miarę!
I chociaż oczy zamknęłam bardzo mocno, nie weszłam w te klimaty, bo...Anna K. zbyt tragiczna dla mnie... A jednak…Anna Karenina - mi zaimponowała. Tak postawić wszystko na jedną kartę- SZALĘ, HONOR, CZEŚĆ, POZYCJĘ, DZIECKO!- dla miłości- jakiego kalibru musiała być ta miłość, bardzo nieprzeciętna, oddać życie za taką miłość- ach, ona wiedziała , co znaczy to wyświechtane słowo.....
We mnie nie było nigdy takiej determinacji, nawet tego pojąć nie potrafię.... i myślę, ze 99% ludzi też nie.
Ponoć żyjemy, ponoć kochamy- a mnie się widzi, że cały czas pijemy letnią herbatę.
Marzymy o wielkiej miłości, marzymy o uniesieniach, ale czy mamy dość odwagi, aby taką miłość przyjąć?
Nie mamy, a potem ponosimy konsekwencje...gorzkie konsekwencje, a herbata letnia i do tego gorzka...nie do przełknięcia.
I dlatego takie Anny K. bywają tylko w powieściach, a my czytając rozmazujemy łzy na policzkach.
A potem zamykamy książkę i wracamy do swych zastałych światów...
To moje, gdyby ktoś chciał napisać swoje, chętnie bym poczytała i polemizowała...Ale też jest i inne moje…nawet jeśli powiem o doświadczeniach innych osób - to też się potwierdza .... rozmawiam z rówieśnicami… czasem nas bierze na spowiedź powszechną, i co słyszę?....że nawet dawno, dawno temu - odwracając się do tylu- nie była to lawa z krateru....bo się myślało, że miłość przyjdzie sama w odpowiednim czasie, że urodzi się z codziennych zapasów z życiem , że wychynie z powszedniości jak Afrodyta z morskiej piany. Nic z tego! Siedzimy tak, kilka nas, oczy bez blasku, zmarszczki goryczy wokół ust. Każda miała "piękne chwile " i tyle! może to taki przydział od życia?
A te panie, które twierdzą, że żyją w nieprzerwanym ciągu szczęśliwości… nie mają odwagi spojrzeć na siebie i swój los z dozą krytyki, boją się, że zapeszą. czy co? Pomyślcie… jeszcze to…czy wszyscy którzy odchodzą, zasługują na takie słowa pochwał, jakie widnieją na klepsydrach?... bita, poniewierana żona, która całe życie była k... najłagodniejsze z określeń- żegna - nieodżałowanego, ukochanego.....a gdyby tak , zamiast stereotypu napisała - "wreszcie poczułam się wolnym człowiekiem"?
wstyd, fałsz, obłuda, - tak jest prościej?
Mamy tylko jedno życie i za nic nie powiemy głośno, że się nam nie udało, prawda? bo co inni pomyślą, że jesteśmy nieudacznikami, pechowcami - będą nam współczuć?
a może trzeba obniżyć poprzeczkę? i "cieszyć się byle czym"? Sporo żyję, dużo widzę, słyszę (bo mam radar wewnętrzny) , a nie znam odpowiedzi na milion pytań dotyczących życia, uczuć, wartości, i nie znają ich najwięksi myśliciele i filozofowie.
Bo wszak wolałybyśmy, aby wszystko wyglądało inaczej.
Ale mentalność ludzi nie tak łatwo ulega przeobrażeniom....nikt nie przyzna się do porażki...
Z moich obserwacji wynika, że ludziom wielokroć ze sobą jest źle ... ale ...jest.
I chyba to "jest" tylko się liczy.
Często konfabulujemy, doprawiamy własne historie pieprzem i solą...tak bardzo chcemy uchodzić w oczach innych za tych, którym się powiodło i udało
A , że w czterech ścianach zagryzamy wargi do krwi, tego już nikt nie widzi.
Temat - rzeka, nikt się nie włączy do dyskusji, bo....
Ale też nie mam prawa oceniać nikogo, może to inni maja rację?






Czy znacie wielu ludzi, którzy naprawdę czynią i cenią dobroć? Z reguły to jest tak, że z dobrymi ludźmi innym jest dobrze, wygodnie...hmmm...i bardzo często dobroć innych jest udawana, bo jakieś korzyści z tego udawania mają. Pewnie wiecie, że jak się ma miękkie serce, to trzeba mieć twardą inną część ciała? Trywialne to, wiem, ale jest w tym dużo prawdy.


 




Czasami tak sobie  myślę, że w każdej z nas są jak by dwie istoty...jedna, taka poukładana, matka, żona....gospodyni...a obok funkcjonuje ta druga, prawie, że demoniczna, no...wamp, qrcze...kochanka....i takie dwie w jednej to dopiero mieszanka...I myślę, że warto odnaleźć drogę i do tej drugiej....
Jednym się to udaje i jest...cudnie...drudzy zasklepiają się w sobie,
godzą się na te cholerne konwenanse i tym jest trochę gorzej....
Ale to już inna bajka....
 


Moje Koleżanki miłe, nie ma w życiu nic na siłę , nawet się nie obejrzycie jak mnie w latach dogonicie. Dużej wytrwałości życzę, by zawsze z jasnym obliczem, powitać kolejną wiosnę, zawsze myśli mieć radosne, zawsze wierzyć, że przed nami życie usłane różami.
Pewnie niejedną z Was szlag trafia, że znalazła się jedna taka, co liczy swoje lata , a przy okazji i do Was głosem nieco zakamuflowanym brzmi mniej więcej tak- poczekaj Damo, ciebie też twój peselik dopadnie…ale…jak macie poczucie humoru to powinniście jej odpowiedzieć tak:
A niech dopadnie, wszak taka jego rola, z tego zmartwienia żadna mądra dziewczyna nie będzie chora, trzeba sercu pozwolić na fruwanie i dopiero wtedy peselowi się dostanie…


2021r.
 

...a przecież  życie tylko jedno jest...
...bo dano nam tylko to jedno...
...życie...
nie wiemy na którym brzegu jesteśmy
nie wiemy jak daleko nasz wzrok sięga
nie wiemy ile kosztuje nasza niewiedza
bo przyszłość
niezwyczajna rachunki wystawiać
gdybyś chciał pomalować mój świat
odrzuciłabym barwy najznakomitszych malarzy
twoje barwy zastąpiłyby mi tęczę
gdybyś tylko chciał...
mówisz, że bajki opowiadam...
bajek nie lubisz
mówisz, że tworzę legendy...
nie wierzysz w nie
porozmawiaj ze mną o życiu prawdziwym...
przekonam Cię...
nie wyśmiewaj tych marzeń...
nie odrzucaj...
ludzie, którzy nie mają marzeń,
w ogóle niewiele mają...
my mamy swój zaklęty w oczekiwaniu
na cud świat...otwórzmy go...
przecież cuda się zdarzają...


 Ile ciosów może znieść jedno serce?...jeśli zadajesz sobie czasami takie pytanie, to znaczy, że musisz je zadać… Trochę jakbyś pogrążała się w mroku... weź chociaż jeden sprawny budzik  i nastaw na taką godzinę, w której odrodzisz się do życia - do radości, optymizmu i wielu małych szczęść… Ciosów można znieść bez liku, strasznie dużo i podnieść  się mądrzejszym, choć nie silniejszym… walka zabiera tyle energii , sił ... walka z bezdusznymi przeciwnościami... na które jesteśmy skazani.
W jednej ręce można unieść cały świat…albo… nie można unieść kropli rosy.
Ręka słabnie lub mężnieje, zależy od zadań, które  jej stawiamy. Zawsze! zawsze coś pozostaje! Ślad szczęścia, wspomnienie pięknych dni, wszystko to, co nagrało się na filmie życia w pamięci.






 

Stronę odwiedziło 162412 odwiedzających.
 
Zapraszam
 
Ta strona internetowa została utworzona bezpłatnie pod adresem Stronygratis.pl. Czy chcesz też mieć własną stronę internetową?
Darmowa rejestracja